Wyobraźcie sobie sytuację, w której pracujecie niemal codziennie, wliczając w to także weekendy, a w ciągu całego miesiąca możecie liczyć na trzy-cztery dni wolnego. Do tego wasz pracodawca zarzeka się, że firma zmieniła już swoją filozofię i wkrótce obowiązków będzie nieco mniej, stąd też będziecie mogli liczyć na więcej urlopu. Tymczasem mijają kolejne tygodnie, wraz z upływem których nie zmienia się zupełnie nic. Wraz z kolegami pracy przestajecie się już dobrze dogadywać, a w rozmowach z innymi coraz częściej podkreślacie, że jesteście już wypaleni.

Rozmarzyliście się, co nie? To jednak nie imaginacja, a rzeczywistość. Rzeczywistość, która dotknęła AGO Esports.

Temat rozgrywania nadmiernej liczby spotkań i brania udziału w zasadzie każdym napotkanym po drodze turnieju ciągnie się za Jastrzębiami od dawien dawna. W zasadzie problem dotyczy niemal większości krajowych zespołów, choć trzeba przyznać, że w przypadku AGO jest on nad wyraz widoczny. Gdy po raz pierwszy na esportowych forach pojawiła się dyskusja na ten temat, organizacja otwarcie przyznała fanom i ekspertom rację. Wydawało się, że wyciągnięcie wniosków nie powinno być zbyt trudne. W końcu każdy widział jak jest.

Ale jak widać włodarzy AGO zadanie to przerosło. A może nie tyle przerosło, co po prostu chęć udowodnienia wszystkim słuszności ich koncepcji zwyczajnie wzięła górę nad rozsądnym myśleniem. Zespół znów oglądać mogliśmy na niezwykle prestiżowych turniejach internetowych, których nazwy, z całym szacunkiem dla organizatorów, niekiedy wzbudzają jedynie śmiech. Kalashnikov Cup, GameAgent League, LOOT.BET HotShot Series... można by tak wymieniać jeszcze długo. I w zasadzie w żadnych z wymienionych rozgrywek nie zobaczyliśmy adekwatnych do miejsca w światowym rankingu wyników.

Jednak AGO ciułało punkty do zestawienia HLTV. I tak mimo dość wątpliwej formy, a do tego wyraźnej porażki już w ćwierćfinale ESL Mistrzostw Polski, Jastrzębie dalej są najwyżej notowaną piątką z naszego kraju. Ale co z tego, skoro ekipy Grzegorza "SZPERO" Dziamałka nie znajdziemy chociażby na liście uczestników zamkniętych kwalifikacji do Minora, co czyni ją pierwszą formacją patrząc od góry rankingu HLTV bez awansu choćby do tego etapu walki o Majora.

Władze organizacji zdają się mieć albo zatkane uszy, albo nie mieć dostępu do internetu. Damian "Furlan" Kisłowski mówił przecież w wywiadzie z naszą redakcją, że drużynie podczas finałów ESL MP zabrakło świeżości i odpoczynku. Do tego w materiałach nagranych przez ESL Polska, które z założenia miały być humorystyczne i bawić oglądających je użytkowników, Furlan wygląda jakby nie spał od dobrych kilku dni – nie wspominając już o tym, że na próżno szukać w jego wystąpieniu choćby drgnięcia kącików ust, a tym bardziej pełnego uśmiechu. Załamanie widać na każdym kroku, a jeśli gra przestaje sprawiać przyjemność to nie jest to już sygnał, że należy coś zmienić – to alarm, zmuszający do podjęcia natychmiastowych ruchów w celu uniknięcia katastrofy.

A można było przecież pomyśleć o tym wiele, wiele szybciej. Zamiast pakować się w niezliczone turnieje online można było pojechać na krajowe lany – chociażby te będące kwalifikacjami do GG League. Można było skupić się na ESEA Mountain Dew League, przygotowując się pod naprawdę mocne europejskie formacje i walcząc przy tym o przepustkę do ESL Pro League. Można było także zdecydować się na kilka dni odpoczynku przed wyjazdem do Katowic i zaprezentować tam przyjemny dla oka CS, a przynajmniej taki, który nie rozczarowałby gorąco, czasami aż zbyt gorąco dopingujących w ESL Arenie fanów.

AGO prowadzi najwyraźniej poradnik dotyczący tego, jak w krótkim czasie zrujnować to, na co pracowało się długimi miesiącami. I wcale nie zdziwię się, jeśli organizacja wkrótce straci liczną rzeszę fanów. Tej nie bronią już z pewnością wyniki, a do tego niemal na każdym kroku strzela sobie w kolano – czy to głupawymi wpisami social managera, czy decyzjami w obrębie samej drużyny.

Czy ktoś w AGO pójdzie wreszcie po rozum do głowy i obiektywnie spojrzy na stan zespołu, który niegdyś miał być ambasadorem rodzimego Counter-Strike'a na międzynarodowej arenie?


To kolejny felieton z cyklu Zdaniem Suskiego. Wszystkie dotychczasowe możecie znaleźć pod tym linkiem. Następne ukazywać będą się cyklicznie co tydzień, w każdy wtorek.

Śledź autora na Twitterze – Adam Suski