Nadchodzący weekend będzie szczególny. Wychodzi bowiem na to, że przez te wspaniałe, wieńczące pracowity tydzień dni będziemy mogli w spokoju grzać się w słonecznym cieple (chociaż to ciepło mogłoby być jednak nieco mniej ciepłe), popijać sobie mniej lub bardziej wyskokowe napoje i... śledzić poczynania dwóch najlepszych drużyn w kraju. Bo gdybyśmy mieli sugerować się wyłącznie ESL Mistrzostwami Polski, to wychodziłoby, że to właśnie Aristocracy i Virtus.pro stanowią obecnie wiodącą siłę nad Wisłą. Pora jednak, by zaczęły pokazywać swoją siłę także poza granicami Polski i właśnie teraz nadarzy się ku temu fantastyczna okazja.

Polska podbita, pora na zachód!

Dla Wiktora "TaZa" Wojtasa i spółki triumf w ESL MP nie powinien być niczym szczególnym. Wszak ekipa ta już rok temu mogła wznieść w Katowicach okazały puchar, toteż trudno mówić tutaj o jakimś zaskoczeniu czy też nowej jakości. O tym, że Aristocracy to teraz główna wizytówka naszego kraju na obczyźnie, wiadomo już od jakiegoś czasu. Wszak to właśnie ta ekipa jako jedyna może pochwalić się miejscem w ESL Pro League, a jesienią ubiegłego roku wygrała DreamHack Open Montreal 2018, co do dziś pozostaje największym od dawna sukcesem polskiego Counter-Strike'a. Niemniej kolejne wyczyny Arcy na międzynarodowej arenie wskazywałby, że to wszystko to były raczej wypadki przy pracy – trudno bowiem doszukać się znaczącego progresu, który nakazywałby uważać inaczej. "Raz do roku to i kura pierdnie" jak to powiadają.

fot. ESL/Adam Łakomy

Spójrzmy zresztą tylko na ostatnie miesiące. Eliminacje do Intel Extreme Masters Sydney? Tylko etap otwarty. ESL One w Kolonii i Nowym Jorku, a także europejski Minor? Podobnie. DreamHack Open Tours 2019? Etap zamknięty, ale tylko dlatego, że... polska piątka została do niego bezpośrednio zaproszona. Nie wygląda to więc szczególnie okazale i nawet kolejne sukcesy u siebie nie zmienią tego stanu rzeczy – trzeba poczynić krok naprzód. Impulsem do takiego kroku miało być zwycięstwo na wspomnianym już DH Open w Montrealu, ale wówczas iskra okazała się niewystarczająca. Niemniej teraz jest szansa na powtórkę z rozrywki, bo TaZ wraz z kolegami pojawią się na DreamHack Open Summer. Co prawda nie musieli o ten przywilej walczyć, bo organizatorzy umieścili ich od razu na zawodach głównych, ale w przypadku ewentualnego sukcesu nie będzie mieć to znaczenia.

A ten jest potrzebny. Żeby dać impuls do rozwoju. Żeby podbić pewność siebie. I żeby pokazać, że Polacy mogą jeszcze cokolwiek znaczyć na arenie międzynarodowej. Oczywiście DH Open to nie jest szczyt ambicji, bo nadal mówimy tutaj o zawodach drugiej kategorii, ale od czegoś trzeba zacząć. Nawet ENCE czy Team Vitality, które obecnie zaliczymy do światowej czołówki, swój marsz na szczyt zaczynały właśnie od DreamHacków. Jest to więc idealna trampolina – tym bardziej, że w teorii wszyscy rywale wydają się być w zasięgu Arcy. Teoretycznie najbardziej wymagającym oponentem powinno być CR4ZY, które podczas trwającego sezonu ESEA Mountain Dew League nie poniosło ani jednej porażki, ale ponadto mamy będący w remoncie Winstrike Team czy też OpTic Gaming, które z uwagi na niedawne przetasowania właścicielskie nie może być pewne swego losu.

Harmonogram DreamHack Open Summer 2019 prezentuje się następująco:

15 czerwca
12:00 AVANGAR vs Winstrike Team BO1
13:30 CR4ZY vs Team Ancient BO1
15:00 Tricked Esport vs Aristocracy BO1
16:30 OpTic Gaming vs Chaos Esports Club BO1
18:00 mecz wygranych grupy A BO1
19:30 mecz wygranych grupy B BO1
16 czerwca
10:00 mecz przegranych grupy A BO3
13:00 mecz przegranych grupy B BO3
16:00 decydujący mecz grupy A BO3
19:00 decydujący mecz grupy B BO3
17 czerwca
10:00 pierwszy półfinał BO3
13:00 drugi półfinał BO3
17:00 wielki finał BO3

My z największym zainteresowaniem śledzić będziemy poczynania Pawła "dychy" Dychy, który już kilkukrotnie udowodnił, iż mimo zaledwie 21 lat na karku i niewielkiego doświadczenia, nie ma kompleksów. To bez wątpienia od niego w dużej mierze zależeć będzie, jak daleko dotrze Aristocracy. Ale nie tylko, bo polski zespół nigdy nie opierał się na indywidualnościach, stawiając bardziej na kolektyw. To widzieliśmy podczas finałów ESL Mistrzostw Polski i to mamy nadzieję zobaczyć  także przy okazji DreamHack Open w Jönköping. Nie będziemy przecież cieszyć się z tego, że Polacy wygrali ESL MP – a w przypadku DH Open możemy cieszyć się jak najbardziej.

Krok za krokiem, za krokiem krok

Podczas gdy Aristocracy uda się na północ Europy, Virtus.pro pojawi się na zachodzie Starego Kontynentu. A konkretniej mówiąc na Półwyspie Iberyjskim, gdzie odbędzie się druga edycja Moche XL Esports. W ubiegłym roku turniej też miał swój polski akcent w postaci Pawła "innocenta" Mocka pod banderą Tempo Storm, ale o tamtym występie 25-latek chciałby zapewne jak najszybciej zapomnieć. Kto wie, może lepsze wspomnienia ze słonecznej Portugalii przywiozą właśnie Virtusi? Chcielibyśmy mocno w to wierzyć, ale międzynarodowe wojaże wicemistrzów kraju ewidentnie nie nastrajają zbyt optymistycznie – i to mowa tutaj zarówno o grach w internecie, jak i na żywo. Jakby tego było mało, los rzucił Polakom teoretycznie trudniejszego rywala, z którym jednak VP ma do pogadania po ostatniej bolesnej porażce.

fot. ESL/Adam Łakomy

Janusz "Snax" Pogorzelski i spółka zaczną swoją przygodę z turniejem od meczu z BIG, które niedawno odebrało im marzenia o grze na europejskim Minorze. Jeszcze przed meczem wydawało się, że radzący sobie ostatnio dość przeciętnie Niemcy (i Turek) będą w zasięgu rodzimego składu, ale serwer boleśnie zweryfikował te oczekiwania. Na lanie może być więc już tylko lepiej, tym, bardziej, że Virtus.pro od czasu swojego ostatniego międzynarodowego występu "na żywo" nieco się zmieniło. W zespole nie ma już przecież Pawła "byaliego" Bielińskieg, który z resztą ekipy błyskawicznie pożegnał się z Charleroi Esports 2019. W jego miejsce dokooptowano za to Michała "OKOLICIOUZA" Głowatego, który zdaje się bardzo dobrze wywiązywać z roli typowego supporta, którego zadaniem jest rzucanie granatów oraz robienie miejsca kolegom. A i nierzadko popisze się jakąś składną akcją.

Nie da się zresztą ukryć, że udany występ Virtusów na ESL MP mocno wzniecił oczekiwania. Wcześniej wydawało się, że po graczach kubena nikt już się niczego nie spodziewa, zwłaszcza wobec ich fatalnej postawy w fazie online. Lanowe finały udowodniły jednak, że coś się jeszcze w tym zespole tli, pytanie tylko czy to, co starczyło na rodaków, wystarczy też na rywali spoza kraju? No więc... trudno powiedzieć. Z jednej strony VP potrafi ograć Team Vitality czy też FaZe Clan, by następnie polec w starciu z Izako Boars i Sprout. Niemniej to wszystko w internecie. VP to nadal zagadka i wydaje się, że nawet Moche XL specjalnie tej zagadki nie rozwiąże, bo format wybrany przez organizatorów sprawia, iż Polacy mogą swój udział zakończyć już na jednym meczu. I nie będzie wtedy żadnego wartościowego materiału do wyciągania wniosków.

Harmonogram Moche XL Esports 2019 prezentuje się następująco:

15 czerwca
15:30 BIG vs Virtus.pro BO3
19:30 Team GamerLegion vs TBD BO3
16 czerwca
11:15 Windigo Gaming vs BIG/Virtus.pro BO3
15:30 FURIA Esports vs GamerLegion/TBD BO3
19:30 wielki finał BO3

Nie będziemy ukrywać, że jesteśmy ciekawi tego, co Virtusi pokażą w Lizbonie. Zresztą, tylko od nich zależeć będzie czy będą mieli nieco więcej czasu niż tylko dwie-trzy mapy. Od czasu ostatniej zmiany w składzie ekipa stara się stawiać kolejne kroki. Robi to co prawda ostrożnie, ale nadal posuwa się do przodu i być może gdyby nie mająca status legendarnej nazwa to szło by jej nieco lepiej. No ale nazwa jest, a wraz z nią ogrom oczekiwań, którym prawdopodobnie nie da się sprostać. Trudno przecież oczekiwać, by w najbliższym czasie VP stało się ekipą zdolną, by zawojować Majora. Ale już mały lan w Portugalii z pulą nagród w wysokości 75 tysięcy dolarów? Dlaczego by nie.


Więcej informacji na temat DreamHack Open Summer 2019 znaleźć można w naszej relacji. Jednocześnie będziemy także prowadzić relację z Moche XL Esports, która znajduje się pod tym adresem.

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn