Życie bohaterów League of Legends nie jest usłane różami. Tak często, jak mają okazję zabijać, muszą walczyć o utrzymanie się na skrawkach żywotności. Ale uczucie ucieczki spod topora jest chyba jednym z najbardziej przyjemnych w grze. Tylko że nieraz wrażenie bezpieczeństwa jest złudne. Udowadniają to chociażby wybrane przez nas zagrania czwartej kolejki League of Legends European Championship.
5. Idealne wyczucie czasu Kobbego
Na start idzie Han "Dreams" Min-kook, czyli wspierający SK Gaming. W meczu ze Splyce zdecydował się na wybór Tahm Kencha, który oprócz wielu możliwości wyłapywania rywali ma też nie gorsze zdolności defensywne. Żadna z nich nie wystarczyła przy pokazie wyczucia czasu w wykonaniu Kaspera "Kobbe" Kobberupa. Duński marksman w perfekcyjnym momencie przemieścił się bliżej Dreamsa, a gdy Gruba Skóra Tahm Kencha przestała działać, Kobbe zadał decydujący cios.
4. Caps pokonuje sOAZa 1v1
Vladimir też może pochwalić się niezłą defensywą, czyż nie? Wielkie zasoby żywotności, możliwość leczenia się kosztem wroga, a do tego Kałuża Krwi umożliwiająca uniknięcie wielu obrażeń. I znowu, na nic się to zdało w konfrontacji Paula "sOAZa" Boyera z mistrzem Europy i MSI – Rasmusem "Capsem" Wintherem. Agresja Renektona wybranego przez Duńczyka uniemożliwiła toplanerowi Misfits jakąkolwiek obronę i Francuz nie zdążył mrugnąć okiem, nim po inicjacji rywala musiał oglądać siwy ekran.
3. Selfmade inSec
Teraz coś z innej beczki – w poprzednich zagraniach oglądaliśmy walkę między zawodnikami, która zgodnie z oczekiwaniami zakończyła się porażką jednego z nich. Ale koniec końców przegrani mieli czas na reakcję. Tego luksusu nie miał natomiast Kobbe, który w meczu z SK Gaming był zbyt daleko wysunięty, co skrzętnie wykorzystał Oskar "Selfmade" Boderek. Popisując się ikonicznym zagraniem Choia "inSeca" In-seoka zaserwował wrogiego marksmana kompanom, którzy w mgnieniu oka pozbawili go życia.
2. Profit teleportuje się za plecy rywali
A co w sytuacji, gdy gracze jednej drużyny są zgrupowani? Czy wtedy mogą czuć się bezpiecznie? Well yes, but actually no. Takie słowa powiedział Kim "Profit" Jun-hyung, nim po raz pierwszy oflankował zawodników Origen. Ci jednak nie odrobili lekcji i w 36. minucie zaznali kolejnej flanki Koreańczyka – tym razem znacznie bardziej bolesnej. Utrata czterech graczy w tej fazie gry oznaczała jej koniec.
1. Jankos używa wrogiego ulti przeciw Trickowi
W każdym z powyższych przypadków śmiertelny cios został zadany ze stosunkowo bliskiej odległości. Czasem jednak zagrożenie leci z prędkością rakiety. Czasem po prostu rakietą jest. W eksplozji tego pocisku zginął Kim "Trick" Gang-yun podczas meczu Schalke 04 z G2 Esports. I nie byłoby w tym nic aż tak dziwnego, gdyby nie fakt, że w kompozycji Samurajów nie było Jinx. Był natomiast Sylas wybrany przez Marcina "Jankosa" Jankowskiego. To właśnie Polak wykradł najpierw wrogi ultimate, a następnie skierował go wzdłuż przekątnej na dolną część mapy, gdzie Trick zupełnie się tego nie spodziewał.
Na kolejne emocje z LEC przyjdzie nam jeszcze czekać kilka dni. Piąta kolejka europejskiej ligi rozpocznie się już w najbliższy piątek starciem Misfits Gaming ze Splyce. Pełny harmonogram możecie znaleźć w naszej relacji tekstowej: