Wydawać by się mogło, że po przesunięciu na ławkę Marcelo "coldzery" Davida występ MIBR-u na StarLadder Major Berlin 2019 jest poważnie zagrożony. Nic z tych rzeczy, bo najwyraźniej tylko my, obserwatorzy, nie wiedzieliśmy o kuriozalnej zmianie w przepisach, która oficjalnie miała miejsce na nieco ponad miesiąc przed startem imprezy.

Do tej pory drużyna nie mogła włączyć do głównej piątki swojego trenera (często był to inny gracz) o ile nie nastąpiła nadzwyczajna sytuacja – choroba jednego z zawodników lub problemy wizowe. Dla mnie obowiązujące zasady nie były może w pełni dopracowane, ale nie pozwalały już na tak proste rotowanie składem po upływie terminu ich zgłaszania, a chyba o to właśnie chodziło. Zgodnie z poprzednimi przepisami postąpił Team Ancient, który wobec problemów z ręką swojego trenera André "BARBARRA" Möllera skorzystał z Denisa "gruxa" Gutaja. Największym przegranym zmian w regulaminie z pewnością było Cloud9 – ekipa Timothy'ego "autimatica" Ta wymieniła aż trzech strzelców, wobec czego nie posiadała rdzenia składu z Intel Extreme Masters Katowice 2019. Gdyby C9 wiedziało o przyszłym złagodzeniu reguł, to najpewniej zgłosiłoby jako trenera jednego z trzech wyrzuconych graczy, a następnie dołączyło go do drużyny. W efekcie nie musiałoby przebijać się przez cały cykl kwalifikacyjny, na którym zresztą poległo.

Honorowo zachowało się także HellRaisers, które, podobnie jak Chmurki, po zakończeniu Majora w Katowicach przeprowadziło rewolucję kadrową z prawdziwego zdarzenia. Ukraińska organizacja również zakontraktowała tercet zawodników, ale docelowo w Berlinie miała wystąpić z Bence "DeadFoxem" Böröczem. Rdzeń formacji zachowany, miejsce na turnieju się należy. Tylko po co zmuszać się do grania z byłym już kolegą, skoro StarLadder ściągnął wszystkie ograniczenia i bez żadnego skrępowania można pojawić się w stolicy Niemiec w najsilniejszym zestawieniu? Okej, międzynarodowy zespół nie będzie miał za swoimi plecami swojego sternika, co jest pewnym utrudnieniem, ale z drugiej strony nie straci miesiąca na bezsensowne treningi z DeadFoxem.

Jeżeli myśleliście, że to, co zdążyliście już przeczytać jest w jakimkolwiek stopniu komiczne oraz zdumiewające, to radzę zapiąć pasy. Nadchodzi bowiem apogeum obłędu, a więc przypadek MIBR-u. Tak jak wspomniałem we wstępie, po utracie coldzery Brazylijczycy wcale nie musieli, a może inaczej – na 99% nie mogliby rywalizować na Majorze. Skoro 24-latek nie borykał się z kłopotami zdrowotnymi, a wizę jakby nie patrzeć miał, to nie było możliwości, by dokooptować w jego miejsce Wiltona "zewsa" Prado. Spokojnie, dla StarLaddera nie ma rzeczy niewykonalnych i jeśli chodzi o niezwykle popularną formację, a takową MIBR jest, to nagiąć przepisy w odpowiednim kierunku można ot tak, bez żadnej poważnej argumentacji. Jak tłumaczy ukraińska firma, poprzednie zasady wywoływały zbędne zamieszanie oraz były niepotrzebne i niezdrowe. Otóż wcale nie regulacje były niezdrowe. Niezdrowe są co najwyżej kroki, które podejmuje organizator tak ważnego turnieju.

Najbardziej w tym wszystkim przeraża mnie fakt, jak spokojni byli sami reprezentanci ekipy znajdującej się w rękach Immortals. Z boku to wyglądało tak, że najwięksi dziennikarze starali się ustalić, czy zews może zająć fotel coldzery, czy nie, kontaktowano się z przedstawicielami StarLaddera, cuda na kiju. W żadnym momencie którykolwiek z graczy MIBR-u nie zabrał w tej sprawie głosu, a co więcej, zanim ogłoszono zmianę zasad, Prado napisał, że to właśnie on zagra na najważniejszych zawodach półrocza razem z Gabrielem "FalleNem" Toledo i spółką. Wiadomość 31-latka została opublikowana 12 lipca, sześć dni później dowiedzieliśmy się o zniesieniu obostrzeń. Absolutnie nie wygląda to tak, że osoby odpowiedzialne za organizację zmagań zaczęły bawić się regulaminem znacznie wcześniej, ale nie poinformowały o tym opinii publicznej. Reakcja na działania StarLaddera może być tylko jedna:

"Ale Tomek, przecież na co dzień sympatyzujesz z MIBR-em, powinieneś się cieszyć, że będziesz mógł ich obserwować w walce z innymi czołowymi ekipami globu". Cieszyłbym się, gdyby nastąpiło to w normalnych okolicznościach. Pal licho, że podopieczni zewsa musieliby zebrać się na ogromny wysiłek (sic!) i po raz ostatni zagrać z coldzerą, który myślami może być gdzieś indziej. Przynajmniej nie czułbym wówczas niesmaku i dezorientacji. Jestem zwolennikiem rywalizacji opartej o zasady fair-play i wzajemny szacunek. Regulamin powinien być równy dla wszystkich i jeśli organizator rozgrywek ma zamiar wprowadzić w nim niby tylko jedną, ale tak istotną zmianę, to powinien o tym pomyśleć znacznie wcześniej. Dać każdemu uczestnikowi czas na zastanowienie się nad swoim składem, ewentualnymi korektami personalnymi. Czy gdyby chodziło o, z całym szacunkiem, Team One, to StarLadder postąpiłby podobnie? Jeszcze raz posłużę się materiałem wideo:


Wszystkie felietony z cyklu „QuickScope” można znaleźć pod tym adresem. Kolejny tekst już w następną środę w godzinach wieczornych.

Śledź autora tekstu na Twitterze – Tomek Jóźwik