Afera związana z Quantum Bellator Fire zdaje się dopiero rozkręcać. Jeszcze w lipcu były reprezentant QBF, Kirill „Boombl4” Mikhailov, wyjawił światu, że były pracodawca okradł go na 95 tysięcy dolarów, a później te zarzuty odpierał współwłaściciel organizacji Vyacheslav Solovyev. Po wywiadzie Solovyeva dla portalu HLTV głos w mediach społecznościowych zabrał znany dziennikarz Jarek "DeKay" Lewis, który oskarżył go o kłamstwo.

Cała społeczność wyczekiwała zatem artykułu DeKaya, który od jakiegoś czasu miał gromadzić materiały na temat rosyjskiej organizacji. Wczoraj Amerykanin wreszcie opublikował swój tekst, w którym znajdziemy wiele informacji rzucających nowe światło na całą sprawę. Zaczynając od samego początku, QBF miało być winne swoim zawodnikom ponad 60 tysięcy dolarów, na które składają się pensje, wygrane z turniejów oraz przychody z naklejek (drużyna wystąpiła podczas ELEAGUE Major Boston 2018). Całość długu została spłacona przez Winstrike Team, gdy ten wykupił skład Boombl4 w czerwcu 2018 roku.

Osobą, która w dużej mierze była odpowiedzialna za wypłacanie graczom pieniędzy był wspomniany wcześniej Vyacheslav Solovyev. Gdy po sukcesie w Bostonie drużyna poprosiła o podwyżkę pensji z dotychczasowych 750 dolarów do około 2-3 tysięcy dolarów, Rosjanin przyznał, że drugi z właścicieli organizacji, Konstantin Kopylstsov, nigdy nie zgodzi się na takie warunki. Solovyev obiecał jednak, że porozmawia o tym ze swoim wspólnikiem i ostatecznie udało mu się wynegocjować 2 tysiące dolarów dla swoich podopiecznych. Problem w tym, że tylko raz (w kwietniu) formacja otrzymała swoje wyższe wynagrodzenie w pełni. Co więcej, zawodnicy wciąż nie zobaczyli na oczy 35% przychodów z naklejek, a organizacja tłumaczyła to "kwestiami podatkowymi", jednak zapewniła, że w niedalekiej przyszłości rozliczy się z zespołem. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca.

Na stołach włodarzy Quantum Bellator Fire miało leżeć około dziesięć ofert od innych organizacji, które były zainteresowane pozyskaniem całej dywizji CS:GO. Co z tego, skoro QBF zażądało nieosiągalnej dla żadnej z nich kwoty wykupu. W marcu chęć pozyskania składu wyraziło Winstrike, które mogło tego dokonać za 150 tysięcy dolarów. Okazało się jednak, że w trakcie negocjacji działacze Winstrike dowiedzieli się o zaległościach wobec graczy, a także wyszło na jaw, że ci nie byli związani z obecnym pracodawcą wiążącą umową (pomiędzy nimi a QBF istniało jedynie ustne porozumienie). W tej sytuacji Winstrike nie musiało wydawać ani jednego dolara i zakontraktowało drużynę za darmo. Razem z zawodnikami do nowej organizacji trafił także Solovyev, który przekonywał, że Boombl4 i spółka nie zmienią przynależności klubowej bez niego.

Przygoda byłego współwłaściciela QBF w Winstrike trwała jednak tylko dwa tygodnie, gdyż dopuścił się kolejnego oszustwa względem ekipy. Solovyev udał się z zespołem na Moche XL Esports 2018 (grał jeszcze jako Quantum Bellator Fire) i otrzymał od Winstrike fundusze, które miały być przeznaczone na dzienne pensje dla zawodników, zagwarantowanie im posiłków i innych udogodnień. Solovyev zbytnio się tym nie przejął, bowiem miał zatrzymać w swojej kieszeni trzy tysiące dolarów. Gracze nie mieli bladego pojęcia o tym, że powinni otrzymywać jakiekolwiek pieniądze, a zdali sobie z tego sprawę dopiero po zakończeniu imprezy, gdy skontaktowali się z kierownictwem Winstrike. Po tym incydencie Solovyev został natychmiastowo zwolniony.

Negocjowaliśmy pozyskanie składu QBF za kwotę w granicach 150 tysięcy dolarów. Kompletny bałagan kontraktowy w tej organizacji sprawił, że pozyskaliśmy graczy za darmo i zaczęliśmy im wypłacać pensje. Warto wspomnieć, że drużyna trafiła do nas razem z menadżerem (Solovyevem), który przez dwa tygodnie sprawował piecze nad wszystkim co jej dotyczyło. Po powrocie z Lizbony iksou (trener – dop.red.) napisał do mnie, że podczas pobytu ekipa nie miała absolutnie żadnych środków. Potem wyszło na jaw, że QBF próbuje sprzedać nam drużynę, która nie miała podpisanych kontraktów, a co więcej organizacja zalega jej z wypłatą wynagrodzeń, nagród z turniejów oraz naklejek. Zawiesiliśmy negocjacje i staraliśmy się zrozumieć sytuację. Okazało się, że rzeczywiście istniał wysoki dług wobec zawodników, którego działacze QBF nie byli w stanie zapłacić. Chcieli tego dokonać z pieniędzy otrzymanych za transfer, ale zapomnieli nas o tym poinformować. Po dwóch miesiącach pozyskaliśmy skład i przejęliśmy cały dług. Negocjacje z QBF stały się powolną dyskusją dotyczącą rekompensaty za transfer, która wciąż nie znalazła finału. Powodem, dla którego nie zapłaciliśmy za zakontraktowanie drużyny był fakt, że w całości pokryliśmy dług wobec graczy – powiedział CEO Winstrike Teamu, Jaroslav Komkov.

Oficjalny komunikat wystosował także postawiony w złym świetle Vyacheslav Solovyev. – Całkowita kwota, która była ustalona z zespołem wynosiła 2,95 miliona rubli, powinniście zapytać Winstrike dlaczego zapłacili 3,4 miliona. Solovyev zaprzeczył, jakoby miał wstrzymać wypłatę pieniędzy zawodnikom podczas Moche XL Esports. – To oszczerstwo. Rozstałem się z Winstrike za porozumieniem stron. Zgłaszałem do kierownictwa każdego wydanego rubla. Co więcej, podpisałem z Winstrike dokument mówiący o braku wzajemnych roszczeń, organizacja może to potwierdzić. Chciałbym zadać pytanie, czy twoje źródła (tutaj Rosjanin kieruje się do DeKaya – dop.red.) dysponują jakimikolwiek dowodami, byś mógł mówić o oszustwie?

Współwłaściciel QBF odniósł się także do kwestii zysków z naklejek. – Większość pieniędzy z naklejek została przekazana graczom, zaś część z nich została zamrożona. Część środków otrzymanych przez organizacje została przeznaczona na podniesienie pensji, koszty podróży na Copenhagen Games, rozwijanie naszych kanałów przekazu i tak dalej. Reszta funduszy została zamrożona na dłuższy okres, a następnie została spożytkowana na inne projekty, w tym nowe dywizje CS:GO oraz PUBG. Na sam koniec Solovyev poruszył również kwestię kontraktów formacji. – W Rosji nie ma kontraktów esportowych, które wiązałyby graczy z organizacją tak, jak ma to miejsce na przykład w piłce nożnej. Rosyjska Federacja Sportów Elektronicznych nie zezwala na podpisywanie z zawodnikami kontraktów sportowych, zatem wszelkie porozumienia nie chronią ani organizacji, ani zawodników. Z tego powodu przez długi czas współpracowaliśmy z zespołem bez żadnych umów. Po tym, jak skład przebrnął przez Minora, przekazaliśmy kontrakty dużej kancelarii prawnej w celu przeanalizowania prawa oraz zbadania możliwości podpisania umów chroniących obie strony. Kancelaria nie dotrzymała jednak terminu, a po tym, jak drużyna zdobyła status legendy, podpisanie umów nie było już omawiane – zakończył.