Niespełna tydzień temu w wielkim finale letniej odsłony League of Legends European Championship G2 Esports pokonało Fnatic, tym samym broniąc mistrzowski tytuł wywalczony w trakcie wiosennej edycji LEC. Zaraz po zakończeniu finałów świeżo upieczony Mistrz Europy, a także MVP letniego splitu, Marcin "Jankos" Jankowski, znalazł chwilę, aby odpowiedzieć na kilka pytań serwisowi RedBull.com.
– Osobiście jestem zadowolony, bo poza tym rokiem, wcześniej nic nie wygrałem. Teraz w końcu to się udaje. – przyznał Jankos, który odniósł się także do zdobytego przez siebie tytułu MVP. 24-latek podszedł do całej sprawy skromnie, komplementując jednocześnie swoich kolegów. – Nie traktuje siebie jako najlepszego gracza, bo myślę, że moja drużyna odwala kawał dobrej roboty – stwierdził. Jednym z poruszonych w rozmowie tematów była także współpraca pomiędzy Jankowskim a Rasmusem "Capsem" Wintherem na linii jungler/mid. – Caps na przykład mówi bardzo mało (w czasie gry – przyp. red.), jednak środkowa aleja moim zdaniem jest najważniejsza, tak więc powinienem pomagać mu najbardziej. Aczkolwiek on jest troszeczkę samolubny, w tym sensie, że bardzo lubi grać sam i nie zawsze prosi o pomoc junglera, co czasami kończy się nieprzyjemnie dla naszej drużyny – zauważył. W wypowiedzi Polaka nie zabrakło także nawiązania do współpracy z duetem na dolnej linii, z którym, jak sam przyznaje, w tym roku świetnie się kooperuje, o czym mogliśmy się przekonać chociażby przy okazji niedawnego finału z Fnatic.
Jankos wyznał również, iż czasami zdarza się, że musi on hamować pewne zapędy swoich kolegów z zespołu. – Najczęściej zdarza na treningach. Choć czasem i na scenie musisz wywrzeć presję na Capsie czy na innych zawodnikach, aby po prostu czegoś nie robili. [...] Tak też było w grach, w których Caps starał się robić “plejsy” na LeBlanc, i to nawet przeciwko Fnatic. Więc bardzo dobrze jest czasami odwołać taki zamiar solo zagrania i spróbować coś drużynowo – stwierdził, by następnie wypowiedzieć się na temat decydującego o mistrzowie Europy starcia z Fnatic, podczas którego niespodziewanie... upadł. – Gdy graliśmy z Fnatic, było 3:2, bardzo bliskie mecze, dużo stresu. Chciałem to wszystko z siebie wyrzucić. Zacząłem bardzo, bardzo mocno krzyczeć razem z "Wunderem", po czym wstałem, wciąż krzyczałem i nagle… nagle nie mogłem utrzymać się na nogach. Nie straciłem przytomności, mój mózg dalej myślał "stój, stój!", ale moje ciało mnie nie słuchało i po prostu leciałem w dół. Chciałem się jeszcze przytrzymać stołu i krzesła, co widać na niektórych ujęciach kamery, ale niestety nie udało się, upadłem. Na szczęście tylko na kolano i nic mi się nie stało. Była to dosyć zabawna sytuacja, pierwsza taka w moim życiu – zapewnił.
Podczas rozmowy padł też temat przyszłorocznego wiosennego splitu, podczas którego G2 bronić będzie wywalczonego kilka dni temu tytułu. Czy będzie to obrona skuteczna? – Myślę, że co roku gracze stają się coraz lepsi, więc wydaje mi się, że ktoś wejdzie na nasz poziom. Nie wiem, czy będą tak dobrzy jak my, ponieważ moim zdaniem mamy też super dobrych graczy pod względem indywidualnym. Na pewno jednak będą drużyny, które postarają się nas dogonić. [...] Tak więc wydaję mi się, że wiosną 2020 możemy napotkać jeszcze większą rywalizację niż minionego lata – przyznał polski leśnik, który postanowił też raz na zawsze wyjaśnić kwestię swoich relacji z trenerem zespołu, Fabianem "GrabbZem" Lohmannem. – Chodzi po prostu o to, że "Grabbz" każe mi grać Sejuani (śmiech). A tak poza tym, w G2 od zawsze był taki mem, że kocham mojego starego trenera Neila “Pr0lly’ego” Hammada, ponieważ moim zdaniem to był najlepszy trener, z jakim pracowałem i to się zaczęło już w 2018. Już wtedy sobie z "Grabbzem" dogryzałem i to się nie zmieniło, a tylko stało się silniejsze i dlatego często widać, jak się nawzajem wyzywamy. Teraz po prostu tak jakby oficjalnie się nie lubimy. Oczywiście jest to tylko mem, choć nie żebyśmy się jakoś super lubili (śmiech). Ale oczywiście nie nienawidzimy się nawzajem – uciął temat Polak.
Teraz przed Jankosem i spółką kolejne wielkie wyzwanie, czyli Worlds 2019. – Jedziemy po mistrzostwo. Ja jednak osobiście nie mam takiego nastawienia, że myślę o tym, co będzie. Zazwyczaj skupiam się na tu i teraz, czyli, że na te Worldsy dopiero musimy pojechać i musimy w ogóle wyjść z grupy. Cel jest jednak jeden: mistrzostwo świata – stwierdził gorliwie Jankowski. Łatwo jednak nie będzie, czego sam 24-latek także jest świadomy. Jego zdaniem największym zagrożeniem będą formacje z Azji, takie jak SKT, Invictus Gaming czy też FPX.
Pełny wywiad z Marcinem "Jankosem" Jankowskim znaleźć można na oficjalnej stronie RedBulla pod tym adresem.