Dwukrotny mistrz League of Legends European Championship, triumfator Mid-Season Invitational 2019, który nie przegrał na międzynarodowym turnieju chociażby jednej mapy – tak w sarkastyczny sposób społeczność League of Legends opisuje Hampusa "promisq" Abrahamssona, zmiennika G2 Esports, który dołączył do drużyny, gdy Mihael "Mikyx" Mehle zaczął odczuwać dyskomfort w nadgarstku podczas wielogodzinnych treningów. Minionego wieczoru szwedzki wspierający postanowił odpowiedzieć na nurtujące fanów pytania za pomocą AMA na Reddicie.

Wiele osób zastanawiało się pewnie, czy promisq rzeczywiście czuje się jak prawowity członek drużyny i dlaczego zawahał się przy podnoszeniu trofeum podczas finałów LEC. – Podczas finałów w Rotterdamie czułem się jak chory dzieciak, któremu chciano ulżyć i spełnić jego marzenie, więc postanowiłem nie podnosić pucharu. Mimo wszystko w trakcie tego sezonu zbliżyłem się do drużyny, szczególnie podczas MSI i czułem, że przyczyniłem się do tego sukcesu. Późniejsze podniesienie trofeum LEC było nieco dziwne, ale kiedy ludzie zaczęli krzyczeć moje imie i Grabbz zachęcał ludzi, żeby zmusili mnie do wzniesienia, to po prostu to zrobiłem – wyjaśnił jednemu z fanów Szwed.

Powodem, dla którego promisq czuł się dziwnie w momencie podnoszenia trofeum za wygranie LEC 2019 Summer, było najprawdopodobniej to, że w letnim splicie nie rozegrał on ani jednego meczu sparingowego z formacją. Wspierający G2 Esports otwarcie przyznał, że podczas drugiej tegorocznej rundy LEC jego zespół nie korzystał z jego usług, z prostej przyczyny – Mikyx był w pełni sprawny i to on pojawiał się na treningach. – W letnim splicie nie zagrałem ani jednego scrima, wszystko rozgrywał Mikyx. W poprzednim splicie od mojego dołączenia grałem w ponad 60% przypadków. Wyjątkiem od reguły było MSI, bo wtedy podczas bootcampu byłem obecny na wszystkich scrimach – wyjawił promisq.

promisq niejednokrotnie przyznawał już w żartach, że jest mistrzem MSI czy LEC, co mogłoby sugerować, że jego obecna pozycja jest dla niego szczytem. 25-latek wyznał bowiem, że nadal ma chęć rywalizować na najwyższym poziomie, a bycie członkiem G2 Esports pomogło mu się rozwinąć. – Chciałbym pewnego dnia podnieść trofeum, zdobywając je własnymi wysiłkami – kontynuuje były gracz H2k-Gaming. – Mój duch rywalizacji jeszcze nie zniknął, nadal jestem głodny tego, by udowodnić wszystkim, że się mylili i pokazać moją prawdziwą wartość w 2020 roku. Nie mówiłem o tym nikomu, ale miałem swoje powody, aby nie dołączyć do żadnej akademii lub regionalnej drużyny w tym roku. Być może zrobię to w przyszłym sezonie. 

Żartobliwy sposób bycia G2 Esports może powodować zaburzony obraz zawodników dywizji LoL-a. Wbrew wszelkim pozorom wszyscy gracze G2 spędzają wiele godzin na poważnych treningach, aby móc nieprzerwanie dominować europejską scenę i zgodnie ze słowami promisq, żaden z reprezentantów organizacji Carlosa "ocelote'a" Rodrígueza Santiago nie stara się mniej od innych. – Chyba nikt nie wyróżnia się pod względem etyki pracy, bo każdy na swój sposób ostro haruje. Jednakże osobą, która całościowo najbardziej mi zaimponowała, jest Jankos – przyznał zmiennik G2.

Fani promisq nie powinni jednak robić sobie nadziei na to, że zobaczą swojego ulubieńca podczas jakiegokolwiek meczu na Mistrzostwach Świata. Zapytany o to, czy jest jeszcze jakakolwiek szansa na to, że wystąpi w głównym składzie, biorąc pod uwagę obecną formę Mikyxa, odpowiedział krótko. – Nie ma opcji.