Inicjatywa DreamHacka, polegająca na zaproszeniu jednego żeńskiego zespołu na DreamHack Open Rotterdam 2019, odbiła się szerokim echem wśród esportowej społeczności. Pomysł oczywiście przypadł do gustu osobom związanym ze sceną kobiecą, natomiast ogólnie rzecz biorąc budził wiele kontrowersji i padały głosy, że na to miejsce znalazłoby się X lepszych męskich składów CS:GO.

Przepustkę na imprezę w Rotterdamie wywalczył Beşiktaş Esports, który okazał się najlepszy podczas DreamHack Showdown Valencia 2019. Spodziewałem się, że Julia "juliano" Kiran i jej koleżanki będą wyraźnie odstawać od reszty stawki. Nie jest to żaden przytyk w kierunku tej drużyny – trudno było wymagać od niej odpowiedniego przygotowania, jeśli w ciągu roku ma ona okazję wystąpić raptem na kilku turniejach lanowych i na co dzień nie scrimuje przeciw czołowym zespołom globu.W dodatku na dwa dni przed rozpoczęciem zmagań Beşiktaş sięgnął po zmiennika, którym okazał się... mężczyzna. Była to dla mnie absurdalna sytuacja. Tak otwarcie mówimy przecież o potrzebie zaktywizowania żeńskiej społeczności, a jeden z najlepszych składów podczas być może najważniejszego dla siebie sprawdzianu w roku w awaryjnej sytuacji ucieka się do skorzystania z Stevenena „blackiego” Groenevelda.

O możliwości wzięcia udziału w turnieju rangi DreamHack Open marzy zapewne każda przedstawicielka sceny female, tymczasem Beşiktaş poszedł zupełnie inną drogą. Zostawiając już kwestię niecodziennego stand-ina, przejdźmy do tematu postawy reprezentantek tureckiego klubu sportowego na zawodach w Holandii. Dziesięć ugranych rund na trzech mapach to statystyka poniżej wszelkiej krytyki. Oczywiście nadal przewyższa ona to, co zaprezentowali redaktorzy Cybersportu podczas pewnych internetowych rozgrywek, aczkolwiek mówiąc już zupełnie serio, wynik międzynarodowego składu raczej nie przysłuży się promocji żeńskiego CS-a. Na sromotne porażki juliano i spółki na pewno spoglądali potencjalni sponsorzy, a skoro zobaczyli, że ekipa złożona z dziewczyn nie ma żadnego podjazdu do męskich piątek z tieru 2, to utwierdzili się w przekonaniu, że nie warto inwestować w rozwój tego środowiska.

DreamHack chciał dobrze, ale świadomie lub nie wyrzucił Beşiktaş na sam środek oceanu, w którym grasują rekiny. Wystawienie triumfatorek DH Showdown Valencia przeciwko finalistom Majora z AVANGAR to trochę jak pojedynek juniorskiej drużyny piłkarskiej z dorosłą. Z góry znamy rozstrzygnięcie i możemy tylko zastanawiać się nad rozmiarami zwycięstwa wyraźnie faworyzowanej strony. Nie tak powinny wyglądać działania związane z promowaniem sceny female. Jeśli organizatorzy dużych imprez chcieliby dołożyć swoją cegiełkę do rozkwitu kobiecego środowiska, to może lepiej, żeby równolegle z męskimi rozgrywkami odbywały się te dedykowane dla dziewczyn, nawet z mniejszą z pulą nagród? Dałoby im to możliwość poprawiania swoich umiejętności oraz bardziej regularnej weryfikacji na tle konkurentek.

Odnoszę wrażenie, że ktoś stara się nam udowodnić, że żeńskie drużyny mają potencjał do podjęcia rękawicy męskich odpowiedników. Nie bójmy się tego powiedzieć – na chwilę obecną żeńską i męską scenę dzieli przepaść. Gołym okiem widać, że są to dwa oddzielne światy, a DreamHack próbował na siłę je połączyć. W lipcu od Martyny „iXoRii” Stróżyńskiej usłyszałem, że dzięki zaproszeniu na DH Open Rotterdam zawodniczki Beşiktaşu "będą mogły dowiedzieć się, ile brakuje im do męskich zespołów i nad czym muszą pracować". Jeśli miałbym wyciągnąć wnioski po tym, co ekipa miała do zaoferowania w Rotterdamie, to brakuje naprawdę sporo. Nie zamierzam rozwodzić się nad tym, czy chodzi o czyste umiejętności strzeleckie, czy może o komunikacje lub jakikolwiek inny czynnik.

Koniec końców pomysł firmy wystawił piątkę Kiran na pośmiewisko i mam nadzieję, że już nigdy coś podobnego nie przyjdzie do głowy osobom odpowiedzialnym za organizację zawodów. Dopóki kobiece formacje będą odpadać we wczesnych fazach otwartych kwalifikacji do renomowanych turniejów, dopóty nie powinny rywalizować z mężczyznami podczas imprez lanowych. Dla ich własnego dobra.


Wszystkie felietony z cyklu „QuickScope” można znaleźć pod tym adresem. Kolejny tekst już w następną środę w godzinach wieczornych.

Śledź autora tekstu na Twitterze – Tomek Jóźwik