Przez cztery lata nieodłączną częścią Splyce w EU LCS, a później League of Legends European Championship, był Kasper "Kobbe" Kobberup. Wszystko ma jednak swój kres i nie inaczej jest w przypadku przygody duńskiego botlanera z drużyną z wężem w logo. Organizacja pożegnała swojego wieloletniego zawodnika, zaś ten potwierdził w piątek rozstanie ze Splyce, a ponadto ogłosił powody stojące za decyzją o odejściu.

Wszystko za pośrednictwem obszernego oświadczenia (dostępnego w oryginale pod tym adresem). Kobbe zaczął od podsumowania swojej dotychczasowej kariery, mówiąc na przykład, że kończący się rok choć udany, nie był wystarczający z jego perspektywy. – 2019 przyszedł raz jeszcze z nowym składem, tylko ja i Xerxe pozostaliśmy. Ten rok był ogólnie całkiem niezły pod względem rozwoju itp., ale raz jeszcze nie zdołaliśmy znaleźć się na samym szczycie, nigdy ci "gatekeeperzy" nie są w stanie rywalizować z drużynami ze ścisłej czołówki (G2/Fnatic). Mimo to udało nam się zakwalifikować na Worlds i poszło nam tam przyzwoicie, to było niesamowite grać przed tak cudowną publiką i mieć ludzi szczerze nam kibicującym, nie tak jak zazwyczaj otrzymywać wsparcie tylko od naszych rodzin w studiu – stwierdził Duńczyk.

Następnie 23-latek przeszedł do najbardziej interesującej kwestii, czyli co stało za rozstaniem ze Splyce. –  Szybko do mnie dotarło, że najprawdopodobniej nie zachowamy tego samego składu (naprawdę lubiłem tegoroczny zespół) i to ułatwiło mi nieco zadanie. Chcę grać tylko w momencie, gdy mam przekonanie, że stać nas na bycie numerem jeden, a nie tylko celując w trzecie miejsce i kwalifikację na Worlds. Nie interesuje mnie powtarzanie tego samego po raz trzeci z rzędu (zaczynać od zera, mieć nadzieję, że kiedyś stanę do walki z najlepszymi). Chcę wygrać, nie za dwa czy trzy lata, tylko teraz. Tak więc czułem, że to idealny czas, abym poszedł własną drogą i rozpoczął nową przygodę. Niektórzy mogą nie rozumieć albo może im się nie podobać ten ruch, ale mam nadzieję, że koniec końców będziecie mnie wspierać. Jeśli nie, to też w porządku – oznajmił Kobbe.

Ostatni akapit zostawił na podziękowania swoim dotychczasowym współpracownikom. – Jestem niezmiernie wdzięczny za czas spędzony w Splyce i naprawdę dziwnie się czuję wiedząc, że nie będę grał dłużej w koszulce tej drużyny. Splyce było moim domem od początku mojej profesjonalnej kariery. Grałem i pracowałem z tak wieloma rozmaitymi ludźmi i nauczyłem się tak wiele w przeciągu minionych czterech lat, miałem wiele doświadczeń, tych dobrych i tych złych. [...] Chcę podziękować Splyce i ludziom, z którymi pracowałem, [...] a do wszystkim, którzy śledzili i wspierali mnie – mam wiele dobrych wspomnień, które będą ze mną jeszcze przez długi czas – skwitował Kobbe.

W całym tym oświadczeniu zabrakło jednego – potwierdzenia, że w przyszłym sezonie Duńczyk będzie reprezentował barwy TSM-u. Pogłoski dotyczące dołączenia Kobbego do jednej z czołowych amerykańskich drużyn przewijają się już od wtorku, ale nie doczekały się póki co oficjalnego potwierdzenia. Biorąc jednak pod uwagę, że w ciągu trzech ostatnich dni poznaliśmy dwa nowe nabytki w drużynie Andy'ego "Reginalda" Dinha, możemy spodziewać się kolejnego ogłoszenia w sobotę lub niedzielę.