Na pewno niewiele osób spodziewało się, że w pierwszym półfinale ESL Pro League Season 10 zobaczymy właśnie Natus Vincere oraz Fnatic. Mimo to obie drużyny zapewniły nam widowisko godne tego etapu rozgrywek, potwierdzając w ten sposób, że ich obecność w tym miejscu nie jest przypadkowa. Po zaciętej batalii awans do finału stał się udziałem graczy ze Szwecji.

Natus Vincere 1 : 2 Fnatic Fnatic

(ESL Pro League Season 10 – półfinał)
16 6 Inferno 9 14
10 5
11 7 Nuke 8 16
4 8
6 4 Overpass 11 16
2 5

Szwedzi weszli w to spotkanie jak natchnieni. Gdy gra zespołowa nie funkcjonowała najlepiej, uruchamiały się indywidualności – najpierw clutcha 1 na 3 Freddy "KRIMZ" Johansson, a niewiele później sam z czwórką pozostałych przy życiu rywali uporał się Robin "flusha" Rönnquist. Dzięki temu sytuacja Fnatic w początkowej fazie meczu układała się niemal idealnie. Ekipa ze Skandynawii mogła pochwalić się już nawet prowadzeniem 7:1, ale to nie załamało całkiem rywala. Ten obudził się we właściwym momencie i po bardzo udanym finiszu pierwszej części gry wyciągnął 6 rund na swoje konto. Prawdziwą siłę Na`Vi pokazało jednak dopiero po przejściu do ofensywy. Wygrana pistoletówka jedynie zapoczątkowała okres świetnej gry zawodników z Europy Wschodniej, którzy kilka rund później mogli cieszyć się już z prowadzenia. Co prawda pałeczka pierwszeństwa trzykrotnie wymykała im się z rąk, ale głównie dzięki doskonałej końcówce Oleksandr “s1mple” Kostyliev i spółka mogli świętować minimalny triumf.

Mimo że wygrane przez Na`Vi Inferno było wyborem przeciwnika, to sytuacja Fnatic na pewno nie była jeszcze tragiczna. Szczególnie że Szwedzi znów naprawdę udanie weszli w potyczkę, której areną tym razem był Nuke. Po upływie kilku minut było już 4:1 na korzyść triumfatorów DreamHack Masters Malmö, jednak ponownie w wyżej notowanej ekipie nastąpiło jakieś rozluźnienie, czego efektem był lepszy fragment gry dla konkurentów. Ogólnie rzecz biorąc, pierwsza połowa nieszczególnie przyniosła nam odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Finalnie jednopunktową zaliczkę zapewnili sobie podopieczni Andreasa "Samuelssona" Samuelssona, jednak patrząc na to przez pryzmat gry po teoretycznie łatwiejszej ze stron, Fnatic nie miało powodów do przesadnej radości. Te dał jednak początek drugiej odsłony gry, bo wbrew powszechnym oczekiwaniom Ludvig "Brollan" Brolin i kompani zgarnęli aż pięć pierwszych oczek, znacznie ułatwiając sobie tym zadanie. Przeciwnicy mieli wprawdzie pojedyncze zrywy, ale na zrywach się skończyło, bo wkrótce Szwedzi zamknęli mapę wynikiem 16:11.

O zwycięstwie musiał więc zadecydować Overpass. Tam wszystko zaczęło się doskonale dla Fnatic, głównie za sprawą Maikila "Goldena" Selima i jego hattricka w pistoletówce oraz wygranego w sytuacji 1v2 clutcha w rundzie numer 3. Te wydarzenia bez wątpienia dodały energii przedstawicielom czwartej siły świata, bo ci z rzadka pozwalali dojść do głosu rywalom, jednocześnie budując coraz solidniejszą przewagę w batalii. Finalnie licznik zdobytych przez nich rund w pierwszej połowie zatrzymał się dopiero na liczbie 11. Nadzieje na finał dla Natus Vincere przywróciła jednak wygrana runda z samymi pistoletami, ale już w trzeciej potyczce po zmianie stron Jesper "JW" Wecksell popisał się czterema fragami i dał niezwykle ważny punkt swojej drużynie. A to okazał się już gwóźdź do trumny dla ekipy ze wschodu, która nie potrafiła poradzić sobie z problemami finansowymi i dogonieniem oponentów.

Kolejna dawka emocji związanych z ESL Pro League czeka nas już po krótkiej przerwie. Na scenie zaprezentują się bowiem gracze Astralis oraz mousesports. Relację z tego wydarzenia z polskim komentarzem będzie można śledzić pod tym adresem. Po więcej informacji dotyczących zmagań w Odense zapraszamy do naszej relacji tekstowej, do której możecie przejść po naciśnięciu poniższego baneru: