Ja wiem, rozumiem – Jankos, Vander, Jactroll, Inspired, Selfmade, a jak Bóg da to i jeszcze wszyscy Polacy z akademii. Mówiąc prościej, mamy komu kibicować z biało-czerwoną flagą na plecach. Choć zdecydowana większość będzie śledziła głównie poczynania właśnie tych graczy, to przecież League of Legends European Championship to nie tylko nasi rodacy. W tym sezonie doszło do kilku znaczących zmian, które dotknęły również weteranów europejskiej sceny. I właśnie nimi dzisiaj się zajmiemy, nim rozgorzeje walka o udział na Mid-Season Invitational.

Konstantinos "FORG1VEN" Tzortziou

fot. Riot Games

Jeśli śledzicie esportową scenę League of Legends od maksimum trzech lat, możecie nie kojarzyć pana przedstawionego powyżej. Zanim przejdziemy do powodów jego odejścia jeszcze z EU LCS, rzucę – dla niektórych może dość odważną – tezę.

Nie ma zawodnika, który zasługuje na powrót do walki w czołowych europejskich rozgrywkach bardziej niż FORG1VEN.

Może jesteście w stanie wskazać kogoś bardziej uzdolnionego w grze na dolnej alei niż Grek. Biorąc jednak pod uwagę jego historię, a w szczególności fakt, że został zmuszony do rezygnacji z walki o mistrzostwo Europy przez niezależne od niego okoliczności, wcześniej będąc jednym z najbardziej renomowanych botlanerów, sprawia, że jestem dość pewny powyższej tezy. Tymi okolicznościami było powołanie do wojska i odbycie przymusowej służby, o czym poinformował jeszcze w lutym 2016 roku w bardzo poruszającym wywiadzie.

Rozpoczęcie tej służby było odkładane miesiącami, a sam FORG1VEN jeszcze do końca ówczesnego sezonu walczył w EU LCS, ba – zakwalifikował się nawet na Worlds u boku Jankosa i Vandera, gdzie dotarł aż do półfinału. Od porażki z Samsung GALAXY nie widzieliśmy go już w walce o najcenniejsze europejskie trofeum, aż do teraz.

I wiem, że po tylu latach poza ścisłą czołówką, jak również kilkunastu miesiącach przerwy od profesjonalnej gry w ogóle, i jeszcze dodając do tego zmiany w rozgrywce na dolnej alei, jego pozycja w rankingach jest jedną wielką niewiadomą. Czy ryzyko FC Schalke 04 się opłaci, nie wiem, i pewnie nie wie tego ani zarząd zespołu z Gelsenkirchen, ani sam FORG1VEN. Wiem jednak, że 27-latek dostał szansę, na którą w mojej ocenie zasługuje bez dwóch zdań. Bo mimo przeciwności losu nie zamierzał zrezygnować ze swoich marzeń. I choć nie mam pojęcia, jak sobie poradzi, to szczerze mu kibicuję, głównie z powodu właśnie jego uporu.

Wiem też, że FORG1VEN ma przylepioną łatkę gracza psującego atmosferę w drużynie, a umieszczenie go w składzie z Giliusem może stworzyć mieszankę wybuchową. Cóż, to prawdę powiedziawszy niespecjalnie mnie interesuje, a już na pewno nie bardziej, niż sam powrót Greka. Tym bardziej że po tej przerwie być może jego podejście będzie inne niż to, które wspomnianą łatkę mu zagwarantowało. Na razie jego przeszłość to tylko przeszłość, a ta powinna zejść na drugi plan. Póki co – all is FORG1VEN.

Paul "sOAZ" Boyer

sOAZ
fot. Riot Games

Przejdźmy teraz do zawodników, których straciliśmy w ciągu okienka transferowego. Pierwszym z nich (patrząc nie chronologicznie, a tylko pod względem odbytego w Europie „stażu”) wydaje się być bez wątpliwości sOAZ. Miniony rok był bez dwóch zdań katastrofą, nawet może nie w wykonaniu Francuza, ale na pewno okazał się nią w ostatecznym rozrachunku. Nie będę znowu pisał o tym, jak to skład Misfits miał być potęgą, a okazał się klapą, o zmianach w składzie itd. Ograniczę się tylko do stwierdzenia, że po letnim splicie przyszłość sOAZa w Europie stanęła pod znakiem zapytania. Bo choć można przypuszczać, że niektóre z drużyn były skore do zakontraktowania go, to trudno zarazem sądzić, że wśród nich była któraś z czołówki.

Nie ma jednak co dywagować nad samym procesem dołączenia sOAZa do Immortals, ani patrzeć w kryształową kulę w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, jak Francuz poradzi sobie w nowym otoczeniu. Najważniejsze jest, że w Europie go nie zobaczymy, przynajmniej przez jakiś czas. A samo to może już wywołać spore zaskoczenie, bo przecież od samego początku EU LCS w 2013 roku Boyer był kluczową postacią ligi – na przestrzeni tych siedmiu lat zaliczył siedem występów w finale, a pięć z nich zakończyło się jego sukcesem. sOAZ również był ostatnim zawodnikiem, którego wciąż mogliśmy oglądać na Starym Kontynencie, a jednocześnie zagrał w inauguracyjnym splicie EU LCS. Jego przygoda w europejskiej czołówce dobiegła jednak końca i choć w przeszłości mieliśmy już do czynienia z nieobecnościami Francuza na najwyższym szczeblu rozgrywkowym (czy to przez dołączenie do wówczas nowo utworzonego Origen, czy też przez niefortunną kontuzję ręki), to teraz po raz pierwszy od dawna będziemy mogli odczuć jego faktyczny brak na europejskiej scenie.

Tamas "Vizicsacsi" Kiss

fot. Riot Games

Nie wiem, czy Wam też, ale mi na pewno, szczerze będzie brakować jeszcze jednej persony, a mianowicie Vizicsacsiego. Może wynika to z pewnej sympatii, jaką darzę Unicorns of Love, czyli pierwszą drużynę Węgra, może z tego, że jego decyzja dotycząca przejścia na esportową emeryturę spadła jak grom z jasnego nieba, może to jego urok, może to Maybelline – nie wiem. Fakty są jednak takie, że Kissa w 2020 roku nie zobaczymy nie tylko w LEC, nie tylko w Europie, ale gdziekolwiek, no może w roli gościa w studiu. Po pięciu latach walki o mistrzostwo Vizicsacsi postawił kropkę w swojej karierze i jego całkiem długa przygoda z europejską ligą dobiegła końca.

Tak jak wspomniałem, ta decyzja została ogłoszona zupełnie znienacka, jeszcze na kilka dni przed startem okienka transferowego. Csacsi wystosował krótkie oświadczenie, w którym wyznał, że nie czuje już motywacji do dalszej gry. Mówiąc szczerze, do tamtego momentu brałem go za pewnik jeśli chodzi o grę w LEC, nawet jeśli nie w Splyce, to w innej, może nawet potencjalnie lepszej, drużynie. Tym bardziej że po raz pierwszy dane mu było zagrać na Worlds po latach walki kończącej się eliminacją w Regional Qualifier. Koniec końców jednak muszę pogodzić się z jego brakiem w europejskiej lidze, ale niesmak będzie mi jeszcze towarzyszył przez co najmniej kilka tygodni.


Powyżej wskazałem dwóch zawodników, których będzie brakować mi najbardziej, ale warto wspomnieć innych nieobecnych. Mam tu na myśli Broxaha i Kobbego, którzy podobnie jak sOAZ zdecydowali się na transfer do Ameryki Północnej. W ich przypadku nie czuję co prawda takiego żalu, jak przy Francuzie i Vizicsacsim, co nie znaczy, że podchodzę do ich absencji zupełnie obojętnie. Podobnie zresztą czuję w przypadku Maxlore’a i Kolda, choć ten drugi boryka się z problemami zdrowotnymi i niewykluczone, że do LEC wróci stosunkowo szybko.

Ogółem jednak możemy dostrzec, że liczba nieobecnych znacząco przewyższa grono tych, którzy do czołówki powrócili, a wywołane jest to ogromem nowych twarzy, na których zdecydowało się wielu uczestników LEC. Czy taki ruch okaże się dobry – po raz pierwszy przekonamy się o tym dzisiaj. O godzinie 18:00 rozpocznie się pierwszy mecz w ramach wiosennej rundy LEC 2020, a w nim broniące tytułu G2 podejmie MAD Lions – skład najeżony znacznie mniej doświadczonymi graczami. Transmisja z tego oraz wszystkich innych meczów LEC będzie dostępna z polskim komentarzem na kanałach Polsat Games w telewizji oraz internecie na YouTube i Twitchu. Po więcej informacji dotyczących najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywek League of Legends zapraszamy do naszej relacji tekstowej.