Po tym, jak wczoraj opublikowaliśmy informację, że Michał „MICHU” Müller jest bliski przenosin do Teamu Envy, część społeczności zaczęła wieszać psy na amerykańskiej organizacji oraz zastanawiać się, dlaczego utalentowany zawodnik z Grudziądza obrał właśnie taką ścieżkę. Reakcje kibiców nieco mnie zaskoczyły, bo transfer MICHA za ocean to w moim przekonaniu naprawdę dobra informacja dla całej sceny.

Zanim jednak o tym, to odniosę się krótko do samego wyboru klubu. Trzeba sobie uświadomić, że Müller rozpoczął poszukiwania nowego pracodawcy w dosyć niefortunnym okresie, gdy większość rozpoznawalnych międzynarodowych formacji nie szuka zmian kadrowych. Niekoniecznie mam na myśli te ze ścisłej światowej czołówki jak mousesports, FaZe Clan czy G2 Esports, ale nawet ekipy z trzeciej dziesiątki rankingu pokroju c0ntact Gaming, GODSENT oraz OG. Zaczepienie się w Europie jest obecnie utrudnione, stąd były gracz Virtus.pro miał dwa wyjścia. Mógł wstrzymać się ze swoją decyzją do czerwca, gdy karuzela transferowa znowu ruszyłaby na dobre lub już teraz rozejrzeć się za opcjami poza Starym Kontynentem.

Otoczenie zawodnika wyszło z założenia, że nie ma na co czekać i warto jak najszybciej budować swoje nazwisko na arenie międzynarodowej. Awizowany skład Envy może i nie powala na kolana, ale spójrzmy na to w szerszym kontekście. Organizacji na pewno nie interesują pozycje w ogonie amerykańskiego peletonu, zatem jeśli drużyna będzie zawodziła na całej linii, to działacze nie puszczą tego płazem. Warto pamiętać, że za całym projektem stoi Nikola "LEGIJA" Ninić, czyli osoba z kilkuletnim doświadczeniem na scenie, która doskonale rozumie grę. Niemiec powinien bardzo szybko ocenić, gdzie znajduje się sufit jego podopiecznych i będzie dzielił się swoimi przemyśleniami "z górą".

Ten rok, z jednego powodu, będzie wyjątkowy dla esportowego wymiaru CS:GO. Duże firmy, takie jak ESL czy FACEIT, postawiły krok w kierunku systemu franczyzowego, decydując się na hermetyzację swoich rozgrywek oraz umowy na wyłączność. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że Team Envy znajdzie się na liście uczestników jednej z lig. Wprawdzie ESL ogłosiło już 24 ekipy zaproszone do kolejnego sezonu Pro Ligi, tak pamiętajmy, że niektóre z nich mogą ostatecznie wybrać konkurencyjne zawody, zwalniając tym samym miejsce. Niemiecka firma będzie musiała uzupełnić powstałe w ten sposób braki.

Z racji tego, że naszych przedstawicieli w półfranczyzowych ligach będzie jak na lekarstwo, powinniśmy cieszyć się z każdego z nich. MICHU będzie mógł sprawdzić się na tle silniejszych formacji, a jestem przekonany, że ze swoimi umiejętnościami podoła wyzwaniu. Nie został od razu rzucony na najgłębsze wody, do drużyny z top 10, gdzie od pierwszych dni ciążyłaby na nim ogromna presja. Nasz rodak może w miarę spokojnie przyzwyczajać się do gry w wielonarodowościowym środowisku, co na tym etapie kariery jest mu niezwykle potrzebne. Müller nie jest przecież graczem u progu emerytury, więc nie ma parcia na to, aby osiągać sukcesy w przeciągu pół roku. Envy może stać się trampoliną do jeszcze wyżej notowanych zespołów.

Zwróciłbym uwagę na jeszcze jedną kwestię, a mianowicie promocję polskiego produktu za granicą. Gdyby MICHU sprawdził się za oceanem, to może przemienić się w ambasadora i otworzyć oczy wielu włodarzy tamtejszych klubów, którzy zaczną bliżej przyglądać się naszej scenie. Nie zdziwię się, jeśli za kilka miesięcy jego śladami pójdą następni gracze znad Wisły, bo nie bójmy się powiedzieć, że uzdolnionych jednostek w naszym kraju akurat nie brakuje. Odwołując się do świata piłki nożnej, rok temu po amerykańskich boiskach biegało trzech Polaków, niedawno dołączył do nich czwarty, a w kolejce czekają kolejni. Życzę Müllerowi, aby stał się swego rodzaju pionierem przygotowującym grunt dla rodaków.


Wszystkie felietony z cyklu „QuickScope” można znaleźć pod tym adresem. Kolejny tekst już w następną środę w godzinach wieczornych.

 Śledź autora tekstu na Twitterze – Tomek Jóźwik