Rozpoczynają się eliminacje do Majora, czyli najważniejszej imprezy CS:GO pierwszej połowy roku. Wszystkie drużyny szykują się właśnie na ten okres. Jeżdżą na bootcampy albo odpoczywają – każdy ma swój sposób na sukces. Chodzi przecież o nie byle co, bo chyba nie ma zawodnika, który nie marzyłby o tym, by chociaż raz w życiu stać się częścią współorganizowanego przez Valve turnieju, mieć naklejkę ze swoim własnym autografem i w pewnym sensie zapisać się w historii. Każdy stara się więc dopiąć wszystko na ostatni guzik, a co w tym czasie robi AGO? Pewnie to samo, chociaż przy okazji robi coś innego. Np. coś takiego:

Więc tak – czołowy zespół w Polsce w dniu rozpoczęcia eliminacji informuje, że w składzie zamiast dotychczasowego lidera drużyny, Furlana, znajdzie się f1ku, nieopierzony szesnastolatek, który od momentu dołączenia do organizacji traktowany był ciągle jako melodia odległej przyszłości. Co więcej, sam komunikat był niezwykle lakoniczny i raczej w CS-ie niespotykany, bo trudno z głowy przypomnieć sobie sytuację, w której jakaś drużyna dokonuje roszady, nawet tymczasowej, bez żadnego konkretnego powodu w stylu kryzysu formy czy też wewnętrznych spięć. Nie można się więc dziwić, iż z miejsca pojawiły się domysły na temat przyszłości Kisłowskiego. Czy gdzieś odchodzi? Czy z kimś się pokłócił? A może zabrał komuś poduszkę i teraz za karę siedzi w kącie? Opcji było dużo, plotek też i dopiero późniejszy komunikat ze strony osób związanych z organizacją rozwiał wszelkie wątpliwości, ale trzeba przyznać wprost, że całość została zakomunikowana w dość dziwny sposób.

Ale zostawmy już media społecznościowe i osoby za nie odpowiedzialne w spokoju, skupmy się na samej zmianie. Czy miała sens? Na pierwszy rzut oka najmniejszego, bo przecież Counter-Strike to gra, która opiera się na zgraniu, na wzajemnym zrozumieniu oczekiwań i potrzeb partnerów, a pod tym względem Furlan miażdży f1ka w każdym stopniu. Można więc powiedzieć, że Jastrzębie zmarnowały jedną szansę na przybliżenie się do wyjazdu do Rio de Janeiro, by dać pograć swojemu szóstemu zawodnikowi. Zmarnowały, bo postawiły na niesprawdzone w bojowych warunkach rozwiązanie. Nikt przecież nie odbiera młodemu talentu – musi go mieć, skoro jedna z największych organizacji w Polsce dała mu angaż. Tylko czy turniej, którego stawką jest być albo nie być na Majorze, to rzeczywiście dobre miejsce, by ryzykować? Ktoś powie, że tak, że rzucanie na głęboką wodę to świetna okazja do szybkiej nauki. Na pewno? Nie oszukujmy się – pierwsze fazy eliminacyjne to często mecze z ekipami, które w piłkarskim żargonie nazwalibyśmy "kelnerami". Do tego mecze BO1.

Tymczasem w rozgrywkach online AGO najczęściej ma okazję mierzyć się ze zespołami o wiele większej klasie i to od razu w systemie BO3. Czy więc to nie byłby dla f1ka lepszy poligon doświadczalny? Wszyscy dobrze wiemy, że Jastrzębie lubują się w internetowych zawodach, więc nastolatek na pewno znalazłby coś dla siebie, na pewno można byłoby go wstawić do drużyny za kogokolwiek w myśl zasady "low risk, high reward". A mimo to organizacja położyła na szali jedną z czterech okazji na awans – oczywiście nikt nie twierdzi, że z Furlanem na pewno by awansowała, bo takiej gwarancji nie ma. Tym bardziej że nawet z Miklasem dotarła najdalej ze wszystkich polskich drużyn. Ja wiem, że los bywa przewrotny i nigdy nie da się przewidzieć momentu kryzysu. Wiem, że nie możemy wykluczyć, że np. przez kolejne półtora miesiąca wyniki AGO będą słabsze, niż oczekiwano i ktoś poleci, a wtedy f1ku będzie potrzebny jak nigdy. Wiem też, że młodego trzeba budować, szlifować go i rozpocząć ten proces szlifowania jak najszybciej. Ale, tak czy inaczej, było to ryzyko, którego przy takiej stawce nie warto było podejmować.

Wszyscy słyszeliśmy pewnie, że "granica między odwagą a głupotą jest bardzo cienka". I tak jest w tej sytuacji – jedni będą chwalić Jastrzębie za odważną decyzję, inni ganić za niepotrzebne wykorzystanie eliminacji w ramach testów. Ale cóż, może za tym wszystkim krył się jakiś głębszy plan, którego nie dostrzegam. Chcę w to wierzyć, dlatego ciekawi mnie czy AGO zamierza nam fundować takie f1ku-miku częściej, czy też był to jednorazowy eksperyment. Co prawda ekipa nie dała rady przebrnąć przez eliminacje, ale sam nastolatek miewał swoje momenty – np. wtedy gdy kończył spotkanie z SJ Gaming z 27 fragami na koncie i ratingiem 1,97. O ile więc często zdarza mi się krytykować AGO za różne decyzje, tak tym razem wstrzymam się od głosu i zobaczę, co będzie dalej. Może ma to jednak sens. Wszak kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn