Jeszcze przed startem Intel Extreme Masters Katowice 2020 bez trudu stworzylibyśmy krótką listę potencjalnych faworytów. Bez wątpienia znalazłoby się na niej Astralis, czyli obrońca tytułu, lider rankingu HLTV, najlepszy zespół świata. Część osób wskazałaby także na mousesports i trudno się dziwić – wszak popularne Myszy od kilku miesięcy zachwycają na wszystkich lanach, na których dane jest im zagrać. Co odważniejsi mogliby typować Fnatic, jako że Szwedzi po powrocie Robina "flushy" Rönnquista i Maikila "Goldena" Selima powrócili do światowego topu. Ostatecznie jednak w finale katowickiej imprezy nie zobaczymy żadnej z tych ekip, za co podziękować możemy G2 Esports oraz Natus Vincere.

Bałkański zaciąg na ratunek

Gdy we wrześniu 2019 roku G2 postanowiło porzucić koncepcję francuskojęzycznej drużyny, nie wszyscy byli przekonani, czy jest to odpowiedni ruch. Zespół popadł oczywiście w stagnację i potrzebny był mu impuls, ale obrany kierunek był dla niektórych dość zaskakujący. Z drugiej strony nowym nabytkom, Nemanji "nexie" Isakoviciowi i Nemanji "huNterowi-" Kovačowi (skojarzenia z NiKo nieprzypadkowe) nie można było odmówić talentu, co obaj zawodnicy z Bałkanów udowodnili już pod banderą CR4ZY. – Sprawić, by francuski Counter-Strike ponownie był wielki? Chrzanić to. Po raz drugi pokażemy światu, że międzynarodowy skład może być numerem jedenTen ruch naprawdę nas podekscytował – nie krył radości po ogłoszeniu transferu Carlos "ocelote" Rodríguez, właściciel G2. Pierwsze wyniki nie nastrajały jednak optymistycznie, bo ekipa kompletnie nie poradziła sobie DreamHack Masters Malmö 2019 czy też lanowych finałów ESL Pro League Season 10. Na prawdziwy przełom trzeba było czekać do połowy grudnia, bo to właśnie wtedy odbyły się cs_summit 5 i finały Champions Cup, podczas których drużyna zajęła odpowiednio drugie i pierwsze miejsce.

Potem nadszedł rok 2020, który dla G2 zaczął się równie dobrze, bo od awansu na IEM Katowice 2020. – Wydaje mi się, że płynęliśmy na fali zwycięstwa na finałach Champions Cup. Za nami dobrze wykorzystana przerwa, która, moim zdaniem, potrzebna jest w esporcie, bo wszyscy dużo pracujemy. [...] Naszym celem było zakwalifikowanie się i udało nam się to w bardzo dobrym stylu – stwierdził Kenny "kennyS" Schrub w rozmowie z serwisem HLTV. Następnie przyszło BLAST Premier Spring Series, podczas którego G2 ponownie zaprezentowało się z bardzo dobrej strony, ale mimo to zespół nie był traktowany jako kandydat do zwycięstwa w Katowicach. Owszem, brano pod uwagę dobry występ podopiecznych ocelote'a, ale realną walkę o mistrzowski tytuł? – Zdecydowanie uważam, że ludzie nas nie doceniali. Myśleli, że w Londynie to inne zespoły grały źle, a my nie tworzymy niczego specjalnego. Jestem jednak z tego zadowolony, bo teraz pokazaliśmy im, że się mylili – mówił nexa podczas rozmowy z naszym serwisem już w stolicy Górnego Śląska. I Serb bez wątpienia miał powody do zadowolenia, bo na pierwszym tegorocznym IEM-ie nie znalazł on jeszcze swojego pogromcy.

fot. ESL/Helena Kristiansson

Jako pierwsze o sile G2 przekonało się 100 Thieves. I to przekonało się niezwykle boleśnie, bo formacja z Antypodów w starciu z kennymS i spółką na dwóch mapach zdobyła w sumie zaledwie pięć rund. Dwa dni później wyższość ekipy musiało uznać również mousesports i chociaż w tym wypadku oglądaliśmy już trzy mapy, to trudno nie odnieść wrażenia, że triumf składu złożonego m.in. z trzech Francuzów nie był zagrożony ani przez chwilę. Podobnie wyglądała sytuacja w finale górnej drabinki grupy B, bo Team Liquid, który w normalnych okolicznościach nie powinien mieć raczej większych problemów z wywalczeniem korzystnego wyniku, tym razem męczył się niemiłosiernie i nie podjął rękawicy, przegrywając po dwóch potyczkach. Problemy zaczęły się dopiero w półfinale, bo G2 natrafiło wreszcie na godnego siebie rywala – Fnatic. Szwedzi robili wszystko, by zachować szanse na powtórzenie sukcesu z 2018 roku i momentami radzili sobie naprawdę dobrze. Problem w tym, że tylko momentami, co nie wystarczyło, by powstrzymać rozpędzonych graczy Damiena "maLeKa" Marcela. – Na pewno dużo pracowali nad swoją komunikacją i teraz to procentuje. Według mnie G2 będzie zespołem, któremu w 2020 roku warto będzie się przyglądać – mówił już po meczu trener Fnatic, Andreas "Samuelsson" Samuelsson.

Najlepszy skład Na`Vi?

O ile jednak G2 miało sporo czasu, by ustalić wszystkie istotne kwestie po ostatnich zmianach kadrowych, tak Natus Vincere tego czasu nie miało wcale tak dużo. A wszystko dlatego, że nie wypaliła druga przygoda z organizacją Ladislava "GuardiaNa" Kovácsa. Słowacki snajper miał za sobą bardzo słaby okres w FaZe Clanie, ale w dobrze sobie znanym Na`Vi miał na nowo odżyć i przypomnieć sobie najlepsze czasy. – Chciałbym powitać Ladika w domu – tęskniliśmy za tobą, szefieJestem pewny, że po swoim powrocie pokażesz wszystkim sceptykom, że jesteś w świetnej formie zarówno pod względem gry, jak i motywacji. Jestem przekonany, że tak będzie – zapewniał wówczas generalny menadżer organizacji, Yevhen Zolotarov. Bardzo szybko okazało się jednak, że 28-latek nie wzmocnił drużyny, a raczej ją osłabił. Wystarczyły więc zaledwie cztery miesiące, by Kovács wylądował na ławce, co oznaczało, że Na`Vi ponownie musiało rozpocząć poszukiwania nowego zawodnika. A te były utrudnione, bo inne organizacje ani myślały oddawać swoich zawodników, a forZe postawiło nawet zaporową cenę za Evgeniiego "FL1TA" Lebedeva.

Wobec tego w grę wchodzili także Igor "Forester" Bezotecheskii z Hard Legion Esports oraz Ilya "Perfecto" Zalutskiy z Syman Gaming. Ostatecznie padło na tego drugiego, który 24 stycznia oficjalnie zasilił szeregi Natus Vincere. – Perfecto udowodnił już, na co go stać w Syman. Mimo braku doświadczenia idealnie pasuje on do naszego zespołu z uwagi na swoją osobowość, sposób myślenia oraz styl gry. To młody, utalentowany i zaangażowany gracz – zapewniał trener drużyny, Andrey "B1ad3" Gorodenskiy. Krótko po sfinalizowaniu przenosin młody Rosjanin zaliczył lanowy debiut przy okazji ICE Challenge 2020, docierając wraz z nowymi kolegami do finału, w którym przegrali jednak z mousesports. Niemniej wyglądało to zachęcająco, tym bardziej że podczas BLAST Premier Spring Series, a także w ostatnich dniach na IEM Katowice 2020 ekipa wielokrotnie udowodniła, że faktycznie idzie w dobrym kierunku. – To najlepszy skład Na`Vi, w jakim grałem – mówił jeszcze w połowie lutego Oleksandr "s1mple" Kostyliev i w sumie trudno dziwić się jego entuzjazmowi, zwłaszcza w obliczu ostatnich wyników osiąganych przez zespół.

fot. ESL/Adela Sznajder

Niemniej skupmy się na katowickim IEM-ie, bo nie można nie zauważyć, że los nie oszczędzał s1mple'a i spółki w stolicy Górnego Śląska. Już na starcie musieli oni wszak zmierzyć się z FaZe Clanem, który potem podjęli zresztą ponownie, tym razem w finale dolnej drabinki grupy A. I w obu wypadkach formacja z Europy Wschodniej triumfowała w stosunku 2:1, zatrzymując rywali, którzy przecież w ostatnich tygodniach prezentowali się coraz lepiej. Bolesną lekcję Counter-Strike'a, zwłaszcza na Mirage'u, otrzymało również Ninjas in Pyjamas, które zostało przez Na`Vi wyrzucone za burtę katowickiej imprezy, a i Team Liquid nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Jedynie Fnatic okazało się przeszkodą nie do przejścia, ale możemy uznać to raczej za wypadek przy pracy. Zwłaszcza w obliczu lania, jakie podopieczni B1ad3'a spuścili Astralis. Dwa razy 16:5 przeciwko najlepszej drużynie świata? Takie zwycięstwo nie zdarza się codziennie, a jednak w sobotę miało miejsce. Czy w obliczu tego można więc podważać słowa Kostyliev o najlepszym składzie Natus Vincere w historii?

Finał bez faworyta, finał gwarantem emocji

G2 Esports i Natus Vincere pokonały sporą drogę, by od formacji trawionych większymi lub mniejszymi problemami przejść do stanu, w którym znajdują się obecnie. Bo w tym, że zespoły te znalazły się w finale, nie ma grama przypadku. I jeden, i drugi skład w Katowicach wypadł po prostu bardzo dobrze, co tylko udowadnia słuszność podejmowanych przed kilkoma miesiącami decyzji. Tak czy inaczej, powinniśmy być zadowoleni, bo na ten moment wiele wskazuje, iż decydujący mecz przyniesie nam wiele emocji i bynajmniej nie będzie jednostronny. Czy czeka nas więc powtórka z 2018 roku, gdy końcowy zwycięzca został wyłoniony dopiero po ponad siedmiu godzinach? Być może.

Starcie to będzie też interesującym pojedynkiem dwóch najlepszych graczy całego turnieju, czyli s1mple'a i kenny'egoS. Ukrainiec i Francuz stoczą prawdopodobnie wiele pojedynków snajperskich i to w dużej mierze od nich w największym stopniu zależeć będzie to, kto ostatecznie wygra. Bo to niuanse i dyspozycja dnia przesądzą o ostatecznym wyniku. Tym większa szkoda, że starcie to odbywać się będzie w Spodku cichy, jak nigdy. Z drugiej strony istnieje szansa, że dziś transmisja z IEM Katowice 2020 pobije kolejny rekord. Bo w finale nie ma Astralis. Bo to Katowice. Bo do wygrania będzie 250 tysięcy dolarów. Powodów, by oglądać to spotkanie, jest aż nadto.


Mecz pomiędzy G2 Esports a Natus Vincere rozpocznie się w niedzielę o godzinie 17:00. Polskojęzyczna transmisja z Intel Extreme Masters Katowice 2020 dostępna jest w ESL.TV Polska.

ŚLEDŹ RELACJĘ Z IEM KATOWICE 2020 CS:GO