Czwartkowym popołudniem wystartuje, z punktu widzenia polskiego kibica, najmniej interesująca grupa w ESL Pro League. Oczywiście pisząc to, mam na myśli fakt, że w naszym kraju nieszczególnie obchodzą nas esportowe wydarzenia za wielką wodą, a tym bardziej że w tym sezonie EPL-a przedstawiciele Starego, jak i Nowego Kontynentu nie spotkają się podczas światowych finałów, bo tych w ogóle nie będzie. Nie oznacza to jednak, że zmagania drużyn przebywających na co dzień w Ameryce muszą być nudne – wręcz przeciwnie.

Krajobraz po Katowicach

Podczas Intel Extreme Masters Katowice 2020 z powyższej szóstki zobaczyliśmy trzy ekipy: 100 Thieves, Team Liquid oraz Evil Geniuses. Pierwsze dwie formacje zakończyły swoją przygodę na ćwierćfinale, niemniej osiągnięcie tego etapu rozgrywek należy rozpatrywać indywidualnie. W przypadku Złodziei był to niewątpliwie ogromny sukces i pewnie spore zaskoczenie dla wielu. Jeszcze pod banderą Renegades Justin "jks" Savage i spółka rok temu również dostali się do Spodka, ale w kolejnych miesiącach mocno spuścili z tonu. Kolejne tygodnie pokażą, czy zostały wyciągnięte z tamtych wydarzeń wnioski.

Jeśli zaś mówimy już o Liquid, to w przypadku reprezentantów tej organizacji 5-6. miejsce na polskiej ziemi uznane zostało raczej za porażkę. Jake "Stewie2K" Yip wraz z kolegami na pewno mają jeszcze w pamięci czasy, gdy wygrywali turniej za turniejem, a teraz tak trudno nawiązać im do tamtych wyników. Lanowa przerwa i brak rozgrywek innych niż ligi online sprawiają jednak, że czasu na wprowadzenie poprawek jest sporo, a obecny sezon EPL-a może przez to zostać potraktowany przez TL jako okazja do eksperymentów.

Skoro akapit zatytułowałem krajobraz po Katowicach, to kilka słów należy się także graczom Evil Geniuses. Ci, co tu dużo mówić, w stolicy Górnego Śląska zawiedli, wszakże przez cały turniej wygrali ledwie jedno spotkanie. Na pewno forma międzynarodowego składu jest daleka od tej z jesieni 2019 roku, gdy ten sięgał po trofea w Nowym Jorku czy Belek, wspinając się nawet na pierwszą lokatę w rankingu HLTV. Dziś EG to ekipa z końca pierwszej dziesiątki globalnego zestawienia, ale nadal głodna sukcesów i mająca chrapkę na rewanż za porażki w Katowicach z 100T i Liquid.

Pobudka, Brazylio!

Czasy, w których brazylijscy gracze zdobywali tytuły indywidualne, a ich drużyny sięgały po najcenniejsze zdobycze zespołowe, przeminęły z wiatrem. Choć takim fanatykiem tamtejszej sceny jak mój redakcyjny kolega Tomasz Jóźwik nie jestem, to rzecz jasna na myśl o SK Gaming wygrywającym najważniejsze imprezy bierze mnie nostalgia. Niestety wydarzenia w MIBR zdają się do złudzenia przypominać to, co stało się z polskim Virtus.pro – powolna, a przez to znacznie bardziej bolesna agonia. W niegdyś jednej z najlepszych formacji świata spróbowano już niemal wszystkiego – ściągnięcia wyróżniających się postaci z konkurencyjnych ekip, ale także sięgnięcia po młodzież. Ruchy te jednak na razie nie przynoszą wymiernych efektów.

Powiew optymizmu dla fanów MIBR dał występ drużyny z Ameryki Południowej podczas pierwszej fazy Flashpointa. Oczywiście należy zaznaczyć, że zespoły występujące w konkurencyjnych dla ESL Pro League zmaganiach ani nie zachwycają swoimi markami, ani, w wielu przypadkach, nie grały nawet w optymalnych składach. Mimo to zwykło mówić się, że zwycięzców się nie sądzi – zatem nie oceniam, lecz czekam na więcej. Na razie więcej pociechy swoim fanom daje FURIA Esports. Ta przecież stała się obecnie numerem jeden w kraju, a i jej pozycja w światowym rankingu wygląda naprawdę przyzwoicie. Problem w tym, że Kaike "KSCERATO" Cerato i spółka nie są jeszcze gotowi na rywalizację z najlepszymi, wszak do tej pory ze zmiennym szczęściem radzili sobie w zawodach typu DreamHack Open, które trudno zaliczyć do tych z najwyższej półki.

Patrol, by nikt nie stracił przypadkiem punktów

Przynajmniej na papierze na całkowitego outsidera amerykańskiej grupy wyrasta Swole Patrol. Formacja zrzeszająca czterech graczy z USA i jednego z Meksyku to dopiero 56. siła świata, która w Pro Lidze znalazła się tylko dlatego, że kilka zespołów nie mogło w niej wystąpić. Niemniej zakończona rywalizacja w dwóch europejskich grupach pokazała, że z góry w EPL-u nie powinniśmy nikogo skreślać. Dlaczego więc nie daję żadnych szans Jordanowi "Zellsisowi" Montemurro i kompanom? No nie wiem, może dlatego, że ci nie byli w stanie zakwalifikować się na Minora, co patrząc na stawkę drużyn w kwalifikacjach, jest absolutnie nie do wytłumaczenia.

Reasumując...

Rzadko kiedy mamy okazję śledzić rywalizację drużyn zza oceanu o "europejskich" godzinach. Wykorzystajmy ten fakt, że mecze w dywizji NA będą rozpoczynały się o 18 i 22, zasiądźmy przed ekranami i delektujmy się widowiskiem. Czy będzie ono wyśmienite? Tego nie zagwarantuje, jednak nawet w takiej formie ESL Pro League dostarcza mnóstwo emocji i mam jakieś dziwne przeczucie, że raczej tym razem nie będzie wyjątku.


Po więcej informacji na temat 11. sezonu ESL Pro League zapraszamy do naszej relacji, do której przejść można po naciśnięciu na poniższy baner.