Cloud9 udowodniło, że znakomita forma w fazie ligowej League of Legends Championship Series nie była przypadkiem. Po sześciu latach podopieczni organizacji Jacka Etienne'a ponownie zdobyli mistrzowski tytuł, deklasując FlyQuest w wielkim finale play-offów wiosennej rundy amerykańskich zmagań. Co ciekawe, Jesper "Zven" Svenningsen został tym samym pierwszym zawodnikiem, który zdobył zarówno w europejskich, jak i amerykańskich rozgrywkach LoL-a.

Cloud9 3:0 FlyQuest

Cloud9 1:0 Flyquest
Licorice
Sett
Solo
Ornn
Blaber
Kindred
Santorin
Pantheon
Nisqy
Veigar
PowerOfEvil
Azir
Zven
Miss Fortune
WildTurtle
Aphelios
Vulcan
Nautilus
IgNar
Blitzcrank

Już w pierwszej potyczce finałowej serii Lee "IgNar" Dong-geu postanowił wyciągnąć na Summoner's Rift swojego flagowego bohatera, czyli Blitzcranka. Po drugiej stronie barykady stanął jednak Philippe "Vulcan" Laflamme, który zdecydował się na Nautilusa, wobec czego początkowa faza starcia stała się istnym konkursem na to, kto trafi i przyciągnie przeciwnika do swojej drużyny. Ostatecznie jednak więcej kłopotów niż korzyści swojej ekipie przynosił IgNar, który niejednokrotnie dawał się wyłapać i pozwalał oponentom na łatwe zdobywanie kolejnych struktur.

Tak czy inaczej, FlyQuest pokazywało się całkiem dobrze w pierwszych kilkunastu minutach, sprawiając wrażenie realnego zagrożenia dla Cloud9. I chociaż formacja Zvena wyszła na nieznaczne prowadzenie, to niemalże do okolic 30. minuty gry wciąż nie była pewna swojej pozycji na mapie. FlyQuest zdołało zebrać siły na jeszcze jeden zryw, wygrywając walkę na środkowej alejce, ale dosłownie parę chwil później zaprzepaściło wszystko, popełniając katastrofalne błędy przy smoku. Później oglądaliśmy już tylko rozpędzone C9, które za pomocą wzmocnienia Nashora rozbiło wszystkie ważne budowle w bazie rywala.

Cloud9 1:0 Flyquest
Licorice
Sett
Solo
Ornn
Blaber
Gragas
Santorin
Rek'Sai
Nisqy
Yasuo
PowerOfEvil
Syndra
Zven
Kalista
WildTurtle
Aphelios
Vulcan
Thresh
Ignar
Alistar

Na pierwszą krew w drugiej rozgrywce musieliśmy poczekać aż większość zawodników osiągnie poziom szósty i odblokuje swoje superumiejętności. To właśnie wtedy na górnej alei FlyQuest świetnie popisało się dobrą reakcją, zdobywając dwa zabójstwa, ale przez swoją chciwość zaledwie sekundy później oddało dwie darmowe eliminacje w ręce Yasina "Nisqy'ego" Dinçera. Później drużyna Jasona "WildTurtle'a" Trana posypała się niczym domek z kart i popełniała błąd za błędem, co skrzętnie wykorzystywało C9.

Nic więc dziwnego, że posiadając pełną kontrolę na mapie oraz sporą przewagę w złocie, Cloud9 postanowiło od razu ruszyć w kierunku Nashora, kiedy tylko pojawił się na Summoner's Rift. Od momentu jego zgładzenia musieliśmy przyglądać się bezradnemu FlyQuest, które nie miało najmniejszych szans na obronę swojej bazy, a co dopiero na nawiązanie równorzędnej walki, która mogłaby pozwolić na powrót do gry.

Flyquest 0:1 Cloud9
Solo
Ornn
Licorice
Aatrox
Santorin
Pantheon
Blaber
Jarvan IV
PowerOfEvil
Syndra
Nisqy
Rumble
WildTurtle
Aphelios
Zven
Aphelios
Ignar
Rakan
Vulcan
Thresh

Już na początku ostatniej mapy serii widzieliśmy, że akcje FlyQuest nie są szczególnie przemyślane, bo bliżej im było do aktów desperacji, aniżeli planowanych zagrywek. Fatalne wykonanie poszczególnych ganków ze strony Lucasa "Santorina" Larsena i spółki pozwalało C9 na błyskawiczne wyjście na prowadzenie w złocie i przejęcie kontroli na mapie, gdy tylko wszyscy gracze zakupili pierwsze ważniejsze przedmioty.

I chociaż FlyQuest pokazało pazur w okolicach 19. minuty, gdy przegoniło Cloud9 z okolic leża smoka, to jednak znacząco przedobrzyło w swojej pogoni, co fantastycznie wykorzystał grający Rumblem Nisqy. Chwilę później widzieliśmy, jak pościg FlyQuest przerodził się w błaganie o litość i rychłą ucieczkę. Cloud9 znakomicie wykorzystało błąd rywali i zgarnęło trzeciego smoka, a minutę później na swoje konto doliczyło także Nashora, o którego walczyć nie zdecydowało się FlyQuest. Rozpędzone C9 nie miało zamiaru zatrzymywać się nawet na chwilę i po paru minutach wdarło się do bazy rywala, aby po wygranej walce unieść ręce w geście triumfu.

Dzięki wygraniu wiosennego sezonu LCS 2020 Cloud9 zainkasowało na swoje konto 100 000 dolarów oraz będzie reprezentować Amerykę Północną na tegorocznym Mid-Season Invitational. Należy jednak przypomnieć, że przez słabe wyniki amerykańskich formacji na międzynarodowych zawodach w ostatnich latach, C9 będzie musiało przebić się przez fazę play-in, aby zawalczyć z najlepszymi ekipami świata.