W dłuższej perspektywie ENCE powinno mieć oko na utalentowanego Nikitę „Derkepsa” Sirmiteva z KOVA Esports oraz Eliasa „Jamppiego” Olkkonena, pod warunkiem, że Valve złagodzi nałożone na niego ograniczenia. Jeśli tak się stanie, jestem przekonany, że najwyżej notowana fińska drużyna jest mu wręcz pisana – to cytat z mojego felietonu, który światło dzienne ujrzał dokładnie dwa tygodnie temu. Okazało się, że drogi Jamppiego oraz ENCE przecięły się znacznie szybciej, niż by się nam to śniło. I to bez żadnych decyzji ze strony amerykańskiego dewelopera.

Fińskiej formacji również zamarzyło się posiadanie sześcioosobowego składu, więc sięgnęła po nastoletniego snajpera. Zaraz, zaraz, czy w szeregach ENCE nie ma już przypadkiem zawodnika, który specjalizowałby się w grze karabinem snajperskim? Otóż jest, co znów daje pole do pewnej polemiki związanej z działaniami organizacji. Na nowo obserwujemy taktyczny galimatias i niedopasowanie ról do potencjału oraz preferencji graczy. Dwóch snajperów, brak supporta i prowadzącego z prawdziwego zdarzenia. Można odnieść wrażenie, że dokonano zmian dla samej sztuki i częściowego udobruchania fanów, a nie jest to element realnego planu na odzyskanie zeszłorocznego blasku.

Skład ENCE po odejściu Aleksiego "Aleksiegob" Virolainena nie był w najmniejszym stopniu tak dobry, jak wskazywałaby na to suma jego składowych. Poza Aleksim "allu" Jallim każdy zatracił swoje walory, nawet takie jednostki jak Jere "sergej" Salo czy Miikka "suNny" Kemppi. Były członek mousesports był sprowadzany jako wzmocnienie siły ognia, ale indywidualnie wpasował się w krajobraz kreślony przez ekipę. Papier przyjmie wszystko, natomiast rzeczywistość jest taka, że przy konstruowaniu piątki należy dobierać surowce w odpowiednich proporcjach. Nie można przesadzić z liczbą ofensywnych graczy, nie można również oprzeć zespołu wyłącznie na pasywnych strzelcach.

POPRZEDNI FELIETON:
QuickScope: Koronawirus a transfery na scenie CS:GO

Potrzebny jest złoty środek, którego ENCE nie chce, nie umie lub nie może znaleźć. Co do ostatniego, mam na myśli przede wszystkim sytuację finansową klubu – stracił on dwóch strategicznych partnerów w postaci Veikkaus oraz Samsunga, swoją drogą światowy kryzys gospodarczy nie jest chyba dobry momentem na szastanie pieniędzmi na rynku transferowym. Zarzucenie sieci na Tony'ego "arvida" Niemelę czy Joonasa "doto" Forssa miałoby pewnie więcej wspólnego ze zdrowym rozsądkiem, tylko nie obyłoby się bez wyrównywania klauzul wykupu i obciążania konta organizacji poważnymi kwotami.

Jamppi był do wzięcia za darmo, ponadto to prawdopodobnie najbardziej uzdolniony gracz na lokalnej scenie nie licząc obecnych reprezentantów ENCE. Traktuje ten ruch jako inwestycję długoterminową, zabezpieczenie na przyszłość, czego dowodzi też dwuletni kontrakt. Olkkonen po odbanowaniu byłby naturalnym spadkobiercą pozycji allu. Kluczowe słowo – odbanowanie. Formacja mało w tym momencie ryzykuje, a może, przy sprzyjającym układzie kart tarota, bardzo wiele zyskać. Gdyby kartoteka nastolatka została wyczyszczona, od razu ustawiłaby się po niego kolejka chętnych. ENCE, jak rasowy szachista, przewidziało kilka ruchów do przodu i sprzątnęło Jamppiego, zanim mogliby zrobić to inni.

Na chwilę obecną najnowszy nabytek ENCE nie może brać udziału w Majorach ani pozostałych turniejach współorganizowanych przez Valve. Teraz z kapelusza mógłbym wyciągnąć niezwykle zabawny żart pt. "ENCE to ganc egal, bo i tak nie zagra na Majorze", ale gustuję w kawałach na odrobinę wyższym poziomie. Finowie najwyraźniej zdali sobie sprawę ze spadającego prestiżu imprez sponsorowanych przez amerykańską firmę i są w stanie poświęcić je na rzecz pozostałych wpisów w kalendarzu. Bo turniejów poza Majorem jest przecież cała masa, często z porównywalną pulą pieniężną oraz równie mocną obsadą. Świat się na nich nie kończy.

Jamppi w ENCE to równanie matematyczne z wieloma niewiadomymi. Podstawiamy do niego m.in. to, jak suNny poradzi sobie z obowiązkami prowadzącego, jaki pomysł będzie miał na samego zainteresowanego (nie chodzi o to, żeby przebrał się za Samiego "xseveNa" Laasanena) i wreszcie czy Jere "sergej" Salo będzie na tyle zmotywowany, żeby trenować po kilkanaście godzin dziennie. Zresztą niezależnie od wyników formacji jej najnowszy nabytek i tak wygra, ponieważ będzie mógł mierzyć się z czołowymi zawodnikami, zbierać doświadczenie i jeszcze mu za to zapłacą.


Wszystkie felietony z cyklu „QuickScope” można znaleźć pod tym adresem. Kolejny tekst już w następną środę w godzinach wieczornych.

 Śledź autora tekstu na Twitterze – Tomek Jóźwik