Kolejny sezon ESL Mistrzostw Polski dobiegł końca. Kolejny sezon polsko-polskich starć, z których na końcu zwycięstwo wyszła Polska. Kolejny sezon, na którego zakończenie trofeum w górę wzniosło pięciu Polaków. Ja wiem, że dużo w tym wstępie polskości, ale nie czarujmy się – krajowe rozgrywki to od dawna jedyne miejsce, w którym możemy cieszyć się z sukcesów naszych rodaków.

– Nigdy polska scena nie była tak równa, co bardzo cieszy. Brakowało nam takiej rywalizacji od dawna i w perspektywie czasu wyjdzie to nam na dobre, może nie mamy jeszcze najlepszych ekip na świecie, ale zobaczycie – to kwestia czasu – zapewniał niedawno SZPERO z Wisły All in! Nie ujmując nic doświadczonemu zawodnikowi Białej Gwiazdy, trudno dziś wierzyć w takie zapewnienia. Co więcej, owo wyrównanie poziomu nie jest raczej kwestią tego, że słabsze ekipy zaczęły równać do czołówki, tylko raczej następstwem faktu, że czołówka zaczęła równać do słabszych ekip. Oczywiście nie chcę tutaj znowu pastwić się nad polskim podwórkiem, bo na ten temat napisano i powiedziano już tyle, że trudno być w tej materii szczególnie odkrywczym. Niemniej po zakończeniu ESL MP takie przeświadczenie, że coś jest nie tak, uderza ze zdwojoną siłą.

Gratulacje dla mistrza czy wicemistrza nie są niczym złym – wszak sukces to sukces. Tylko czy w tej sytuacji nie wychodzi z nas pewnego rodzaju minimalizm? Tak naprawdę dla zespołów aspirujących do miana europejskiego potentata triumf w krajowym czempionacie powinien być tylko jednym z przystanków do celu, może nawet próbą przygotowania się przed o wiele poważniejszymi i ważniejszymi starciami. AGO, Illuminar czy nawet Wisła to zespoły w większości złożone z CS-owych wyjadaczy, którzy mieli już okazję grywać na imprezach większych i ważniejszych niż polskie mistrzostwa. Toteż mamy prawo oczekiwać od nich więcej, nawet jeżeli wraz z nimi w drużynach znajdują się nieopierzone jeszcze talenty.

Ostatnim triumfatorem polskich zawodów, który zdziałał cokolwiek znaczącego także poza Polską, był Team Kinguin. Ekipa TaZa w krótkim odstępie czasu mogła świętować najpierw zwycięstwo podczas DreamHack Open Montreal, a potem też letniej edycji ESL MP. Niemniej miało to miejsce prawie dwa lata temu. Dwa lata, w których trakcie były najpierw wielkie oczekiwania, a potem równie wielkie, o ile nie większe rozczarowanie. Największe zafundowało swoim kibicom chyba Illuminar, które w zaledwie kilka tygodni zmieniło się z najlepszego eksportowego produktu naszej sceny w obiekt żartów i krytyki. Wygląda to więc trochę tak, jakby zespoły znad Wisły po sięgnięciu po najważniejszy laur w kraju nie miały za bardzo pomysłu, co z tym zrobić. Albo, co gorsza, można odnieść wrażenie, że jest to po prostu szczyt ich możliwości.

Teraz przed próbą uniknięcia podobnego losu stanie AGO. Pierwsza okazja, by pokazać, że ESL Mistrzostwa Polski nie były końcem, a dopiero początkiem, będzie ESL Pro European Championship 2020, podczas którego Jastrzębie zmierzą się z innymi krajowymi triumfatorami. Nie będą to oczywiście przedstawiciele światowej czołówki, bo ci walczą o cele zdecydowanie wyższe niż krajowe trofea, ale potencjalnych rywali na pewno możemy traktować jako odpowiednią rozgrzewkę oraz przede wszystkim pokaz, czy tym razem najlepszą drużynę w Polsce stać będzie na coś więcej. Bo jeśli nie to cóż – za kilka miesięcy kolejne ESL Mistrzostwa Polski, po których znowu z nadzieją będziemy mogli zastanawiać się nad tym, co dalej.

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn