Wypracowanie sobie nazwiska grą w zespole, który w gruncie rzeczy nie liczy się w walce o najwyższe cele i znajduje się gdzieś na peryferiach wielkiego CS-a, jest jednocześnie rzeczą łatwą i trudną. Łatwą, bo przecież jako największa gwiazda, na której barkach spoczywa odpowiedzialność za wyniki, masz okazję się pokazać, a zdobywanie 20-kilku fragów w trakcie meczu zawsze jest w cenie. Trudną, bo często twoja ekipa odpada z kolejnych imprez w dość wczesnym etapie i nie masz okazji, by pokazać się przeciwko potężniejszym rywalom. I tak w sumie wyglądała przygoda İsmailcana "XANTARESA" Dörtkardeşa ze Space Soldiers.

Zaraz ktoś powie: "Hola, hola, przecież Space Soldiers wygrało i WESG, i DreamHacka Open". No dobrze, tylko tak naprawdę jaką wartość te turnieje mają w kontekście światowej sceny? Nie oszukujmy się – prawie żadną. A fakty są takie, że na tych najważniejszych turniejach Kosmiczni Żołnierze zwykle jako jedni z pierwszych pakowali swoje walizki, a w skrajnych wypadkach nawet na owe turnieje nie jechali. Zatrzymywały ich wówczas problemy natury wizowej, ale gdy jest się obywatelem takiego kraju, jak Turcja, to trudno być zaskoczonym takim obrotem spraw. Tak czy inaczej, XANTARES mimo wszystko wypracował sobie nazwisko. I to wypracował je do tego stopnia, że w pewnym momencie zaczęto owo nazwisko łączyć z potężnym FaZe Clanem czy też mousesports. Ostatecznie jednak do transferów tego kalibru nie doszło, być może z powodu problemów natury językowej, które na pewno by wystąpiły, ale kilka miesięcy później Turek i tak dopiął swego, wiążąc się z BIG.

BIG, które nie było żadną potężną marką, ale stanowiło dla Dörtkardeşa idealne okno wystawowe przed kolejnymi przenosinami – tym razem do drużyny z prawdziwego topu. To znaczy, wszyscy myśleli, że tak będzie, ale pierwsze miesiące 24-latka w ekipie znad Renu bardzo szybko te myśli zweryfikowały. XANTARES częściej zawodził, niż zachwycał i w żadnym stopniu nie przypominał potężnego gracza znad Bosforu, którym był jeszcze w czasach Space Soldiers. No i pojawiły się te nieszczęsne problemy z komunikacją, o których pisał m.in. Anthony Vitale z RushBMedia. – Podczas gdy trzon BIG posługuje się angielskim w stopniu wystarczającym, tak dla XANTARESA jest to problem. Mówiło się o nauce niemieckiego, ale nie miałoby to sensu w kontekście przyszłości XANTARESA, gdyby jego przygoda z zespołem dobiegła końca. Prostym rozwiązaniem byłoby pozyskanie pełniącego tę samą rolę zawodnika z lepszą znajomością angielskiego lub też powrót do niemieckojęzycznego składu – mówił dziennikarz.

Efekt? Pod koniec 2019 roku, czyli niespełna rok po transferze, pojawiły się plotki na temat rychłego zakończenia tej mało efektywnej współpracy. Poza Turkiem z ekipą pożegnać miał się też Owen "smooya" Butterfield, a samo BIG miało ponownie zbudować w pełni niemiecki zespół. I faktycznie na początku 2020 roku doszło do roszad, ale objęły one... tylko smooyę. Niespodziewanie XANTARES otrzymał kolejną szansę i pozostał w ekipie, którą zamiast niego opuścił Johannes "nex" Maget. Wielu wówczas pukało się w czoło, nie widząc w tym ruchu większego sensu. Sceptycyzm był zresztą uzasadniony, a jak wiemy już dziś, także zupełnie niepotrzebny. Wraz ze zmianami w składzie doszło bowiem do zmiany także w formie prezentowanej przez Dörtkardeşa. Gracz znad Bosforu nagle stał się tym, kim miał być od początku, czyli jednym z najpewniejszych punktów drużyny. Ponownie oglądaliśmy zawodnika przypominającego samego siebie z czasów Space Soldiers. I przełożyło się to na wyniki osiągane przez całą piątkę.

BIG przestało być chłopcem do bicia, który od czasu do czasu notuje pojedyncze wyskoki. Co prawda nie z miejsca, ale przecież i Rzymu nie zbudowano od razu. Wymieńmy tylko osiągnięcia z ostatnich tygodni – pierwsze miejsce podczas DreamHack Masters Spring, gładki awans do ESL Pro League i niemal bezproblemowa przeprawa przez fazę grupową cs_summit 6. A w międzyczasie triumfy nad takimi formacjami, jak G2 Esports, FaZe Clan, MAD Lions czy też mousesports. Spora w tym zresztą zasługa samego XANTARESA, który przestał serwować swoim przeciwnikom mdłe falafele i przerzucił się na ciosaną baraninę na grubym. W tej fali zachwytu nad tureckim strzelcem jest tylko jedno "ale" – wszystko to dzieje się w środowisku online. I jest to poniekąd potwierdzenie opinii onlinera, którą gracz wyrobił się jeszcze w czasach Space Soldiers. – Gdyby CS:GO grane było tylko w internecie, XANTARES miałby na swoim koncie kilka mistrzostw Majora i wiele tytułów MVP – pisał kilka miesięcy Duncan "Thorin" Shields. I trudno odmówić mu racji.

Pandemia jednak w końcu dobiegnie końca, a Counter-Strike wróci do lanowego formatu, tak uwielbianego przez graczy. Będzie to ogromne wyzwanie dla całego BIG, ale szczególnie właśnie dla Turka. Wyzwanie związane z próbą udowodnienia, że ostatnie dobre wyniki nie były kwestią tylko nietypowej sytuacji na świecie i że BIG może istnieć również na lanie. I chyba wszyscy tego chcemy, bo przecież mocny XANTARES to coś, o co nikt nie prosił, a czego każdy potrzebuje. Kolejny młody zawodnik, który będzie w stanie włączyć się do walki z takimi osobami, jak ZywOoo, s1mple czy NiKo. Do tego jeszcze daleka droga, ale Dörtkardeş zdradza predyspozycje, by do takiej rywalizacji faktycznie przystąpić. To znaczy, na razie zdradza je w internecie – a za sam internet najważniejszych nagród internetowych się nie dostaje.

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn