To zmiany to była jedna z moich najtrudniejszych chwil w życiu, ciężko rozstać się z bardzo dobrymi przyjaciółmi, z którymi spędzało się codziennie razem kilka godzin w grze i nie tylko, a szczególnie z Pawłem, który jest dla mnie jak brat. Jednak ostatnie nasze wyniki pozostawiały wiele do życzenia. Dawaliśmy sobie dużo szans, ale niestety nadszedł taki moment, w którym nic się nie kleiło i trzeba było w końcu coś zmienić – zbudować nową drużynę. Po wielu rozmowach stwierdziliśmy, że chcemy spróbować czegoś nowego i wiedzieliśmy jak wygląda sytuacja w AGG, więc udało się nam porozumieć z Furlanem i rallenem. Myślę, że skład ma bardzo duży potencjał i możemy być bardzo mocni. Pozostało nam tylko wziąć się za porządny trening. Jeszcze raz dziękuje Jackowi i Pawłowi za wszystko i życzę powodzenia! Wielu chwil z wami nigdy nie zapomnę!

21 sierpnia 2016 roku. To właśnie tego dnia spod palców Grzegorza "SZPERA" Dziamałka wyszły powyższe zdania. I nie wyszły bez powodu, bo to właśnie tego doszło do pierwszych zmian w polskim składzie Teamu Kinguin – nastąpiło to niespełna trzy miesiące po tym, jak organizacja powróciła na scenę CS:GO, angażując zawodników osieroconych chwilę wcześniej przez Lounge Gaming. Ambicje po mariażu Polaków z Kinguin były spore, spore było też więc rozczarowanie, gdy wyniki nie były takie, jak sobie wszyscy wymarzyli. A nadarzyła się okazja, by zaangażować Damiana "Furlana" Kisłowskiego i Karola "rallena" Rodowicza, którzy w tamtym czasie mieli na swoim koncie występy na dwóch Majorach i byli łakomymi kąskami na transferowej karuzeli. Jednakże, aby ktoś przyszedł, ktoś musiał odejść. I odeszli – Paweł "innocent" Mocek i Jacek "MINISE" Jeziak. Najpierw na ławkę rezerwowych, a potem definitywnie.

Na podbój zachodu!

Szybciej ze znalezieniem nowego pracodawcy poradził sobie MINISE, który po krótkim okresie stand-inowania w Venatores oraz PRIDE trafił finalnie do tego drugiego zespołu. Z kolei innocent długo nie mógł pogodzić się z zaistniałą sytuacją, wprost mówiąc, że to organizacja narzuciła drużynie dokonanie roszad. A potem zaczął szukać dla siebie miejsca – początkowo w kraju, ale szybko zaczął brać pod uwagę wariant międzynarodowy. A mówimy tutaj o czasach, gdy polscy gracze CS:GO praktycznie nie wyścibiali nosa poza rodzime podwórko, ograniczając się do występów tylko w polskojęzycznych składach. Mocek wybrał inaczej i pod koniec 2016 roku połączył siły Mikailem „Maikelele” Billem, Miikką „suNnym” Kemppim, Joakimem „jkaemem” Myrbostadem i Alexandrem „SKYTTENEM” Carlssonem, z którymi bezskutecznie próbował dostać się na DreamHack Masters Las Vegas 2017.

Co prawda zespół nie przetrwał zbyt długo, ale stanowił on podstawę późniejszego Teamu Dignitas. Bardzo długo wydawało się zresztą, że pod skrzydła legendarnej organizacji trafi również innocent, ale on wybrał inaczej. – Rozmowy z foxem zacząłem już jakiś miesiąc po rozstaniu z Kinguin, ale wszystko pokomplikowało ESWC, na które zakwalifikowała się portugalska drużyna z foxem w składzie, a także eliminacje do WESG. Na początku stycznia faktycznie odezwał się do mnie jkaem z propozycją zrobienia drużyny z foxem i Maikelele, ale niestety wtedy również było sporo problemów – kontrakt jkaema z FaZe, a przede wszystkim brak odpowiedniego piątego gracza. Mógł to być suNny, ale ostatecznie podpisał kontrakt z PENTA Sports. Od tego momentu co jakiś czas rozmawialiśmy o możliwościach, ale nie było to nic konkretnego. Ciężko było się dogadać czy w końcu ta drużyna powstaje – wyjaśnił Mocek w rozmowie z naszym serwisem w kwietniu 2017 roku. Wówczas miał on już nowego pracodawcę, którym była owa PENTA. – Przez długi czas poszukiwałem odpowiedniej dla mnie drużyny i cieszę się, że dołączyłem do PENTY. Najbardziej przekonały mnie etyka pracy całego składu, jego poważne podejście do gry, ale także i to, jak wszystko zostało zorganizowane. Wreszcie będę mógł spełniać się w roli, która mi pasuje i mam nadzieję, że uda mi się wykorzystać tę okazję, by ponownie się odbudować – tymi słowami Polak przywitał się z nową ekipą 9 marca 2017 roku.

fot. PGL

Jednocześnie Mocek kładł ogromny nacisk na budowanie swojego wizerunku i sukcesywne powiększanie bazy fanów, zyskując zdecydowanie większy rozgłos niż jeszcze za czasów Kinguin. Oczywiście pomagały w tym dobre wyniki, bo skład PENTY zaskoczył od razu. Pierwszy sukces przyszedł po zaledwie kilku dniach – triumf w drugiej edycji eSportsArcadeTV Cup. Potem nie było wcale gorzej, bo międzynarodowy skład potrafił momentami mierzyć się nawet z wyżej notowanymi od siebie. A gdy w kwietniu 2017 roku przebrnął przez otwarte eliminacje do europejskiego Minora, wszyscy byli zadowoleni, ale raczej nie spodziewali się tego, co było potem. Bo innocent i spółka poradzili sobie też podczas zamkniętych kwalifikacji online. A następnie szturmem przeszli przez samego Minora, przegrywając tylko jeden mecz – finałowy z BIG. Wcześniej natomiast ograli Team EnVyUs oraz dwukrotnie Dignitas. Ostatnią przeszkodą był więc zamknięty turniej eliminacyjny do PGL Major Kraków 2017 rozgrywany już na lanie w Bukareszcie. Ale i tam wszystko poszło po myśli PENTY, która z bilansem 3:1 osiągnęła rzecz niebywałą – podopieczni niemieckiej organizacji, którzy zaczęli ze sobą grać zaledwie trzy miesiące wcześniej, awansowali na Majora! Dla Polaka oznaczało to powrót na współorganizowaną przez Valve imprezę po trzech latach przerwy.

Jednakże w Krakowie już tak dobrze nie było, bo zawodnicy formacji znad Renu wygrali tylko jeden mecz na cztery możliwe i odpadli z pustymi rękami. To znaczy, tak się wtedy wydawało, ale późniejsza decyzja Valve o rozszerzeniu listy uczestników Majora w Bostonie sprawiła, że PENTA, tak czy inaczej, miała zapewnione miejsce na następny turniej od Valve. Tylko że na dobrą sprawę PENTY po chwili już nie było. Udana kampania eliminacyjna z oczywistych względów przyciągnęła wzrok możniejszych ekip, które wyciągnęły ręce po niektórych zawodników. I tak na początku sierpnia suNny trafił do mousesports, a trzy tygodnie później Kevin "HS" Tarn został wykupiony przez OpTic Gaming. W międzyczasie drużyna straciła też trenera, nie widząc więc możliwości wyjścia z tej sytuacji organizacja zakończyła współpracę z pozostałą trójką graczy, zachowując jednak otwartą furtkę – jeżeli ponownie uda się skompletować ekipę, to i wznowienie współpracy miało być możliwe. Ale do niczego takiego nie doszło. To znaczy, ekipa i owszem, została uzupełniona, ale do PENTY już nie wróciła. Zamiast tego pojawiły się plotki o możliwym nawiązaniu współpracy z Schalke 04 Gelsenkirchen. Podgrzewali ją też sami członkowie drużyny – bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że logo Seed, pod którym występowali przez jakiś czas, do znudzenia przypominało herb klubu z Zagłębia Ruhry? Polak tłumaczył później:

Cała plotka o Schalke to był tylko i wyłącznie bait. Ktoś kiedyś wrzucił na Twittera, ze rozmawiamy z Schalke o dołączeniu do nich, wiec w sumie dla zabawy próbowaliśmy na każdym kroku faktycznie dawać do zrozumienia, że coś jest na rzeczy.

Nasiono wykiełkowało, a potem nadeszła burza

W grudniu 2017 roku wreszcie poznaliśmy nazwę nowej formacji innocenta i bynajmniej nie było nią Schalke, a Sprout. W ekipie tej poza trio z PENTY znaleźli się też pozyskani jeszcze w czasach Seed Denis "denis" Howell i Timo "Spiidi" Richter. – Prawdę mówiąc mieliśmy trzy możliwości w tamtym momencie – fińskie duo, polskie duo i niemieckie duo. Wiadomo, że ja byłem najbardziej za polskim, ale, prawdę mówiąc, nie udałoby się tego ogarnąć w kwestii prawnej, więc rozmowy nawet nie poszły dalej niż prywatnie. Uznaliśmy, że Finowie mają za mało doświadczenia, a jeden z nich chyba nawet nie mógłby zagrać na eliminacjach do Majora, wiec to również odpadło – opowiadał Mocek w rozmowie z naszym serwisem. Niewykluczone, że drugim elementem wspomnianego "polskiego duo" miałby być Grzegorz "SZPERO" Dziamałek, którego w pewnym momencie mocno łączono z PENTĄ, niemniej ostatecznie cała sprawa nie wyszła poza sferę plotek. Tak więc Sprout się narodziło i nie miało zbyt wiele czasu, bo już w styczniu międzynarodowy skład czekał występ na ELEAGUE Major Boston 2018. Występ, który później okazał się kompletną klapą.

Zaczęło się co prawda nieźle, bo podopieczni niemieckiej organizacji na inaugurację amerykańskiej imprezy pokonali 16:11 Turków ze Space Soldiers. Swoją rękę do tego triumfu przyłożył sam innocent, który był jednym z najskuteczniejszych graczy na serwerze. Ale to były tylko miłe złego początki, bo kolejne trzy potyczki zakończyły się już porażkami zespołu Polaka. W efekcie już trzy dni po rozpoczęciu turnieju Sprout mogło pakować walizki lub też pozostać w USA co najwyżej w ramach turystyki. – Na 45 rund, które rozegraliśmy w terro, mieliśmy wygranych pięć w ostatnich trzech meczach. Nie wiem, co było tego przyczyną. Może potrzebujemy troszeczkę więcej doświadczenia w prowadzeniu... Nie wiem. Najgorsze dla mnie jest to, że to był pierwszy turniej od dawna, gdy czułem, że jestem tak mocny indywidualnie i myślałem, że będę sypał trzydziechy co mecz, ale nie wyszło. [...] To, co się stało, nie jest jednak niczyją indywidualną winą. Po prostu zagraliśmy słabo drużynowo. Teraz wracamy do domu i zobaczymy co będzie dalej – komentował na gorąco polski zawodnik. Co ciekawe, nigdy więcej Sprout z innocentem w składzie nie znalazło się już na takim poziomie i przez kolejne miesiące grywało raczej na imprezach o niższej randze.

fot. ESL/Adela Sznajder

Mój czas w Sprout dobiegł końca. Możliwość gry z tymi chłopakami była dla mnie przyjemnością, chociaż nasze wyniki, co oczywiste, nie były tak dobre, jakbyśmy tego chcieli. Dlatego też postanowiłem gonić za swoimi marzeniami w innym zespole. Dziękuję wam, Spiidi, kRYSTAL, denis, NaToSaphiX i tow b.

Taką wiadomość innocent opublikował w maju. Wtedy on i jego dotychczasowi koledzy mieli za sobą wiele miesięcy frustrującej gry, w których trakcie nie odnosili niemal żadnych sukcesów. Stawało się więc powoli jasne, że projekt w swoim dotychczasowym kształcie nie ma większego sensu i potrzebne są zmiany. Zresztą Polak już od pewnego czasu nie grywał z ekipą, oficjalnie z powodu choroby, także to, co nadeszło, nie zaskoczyło nikogo. Niemniej tym razem Mocek nie czekał na kolejny angaż już tak długo, jak po rozstaniu z Kinguin, bo już po chwili przywdziewał barwy Tempo Storm. Spotkał tam m.in. dobrze sobie znanego z czasów PENTY HS-a, a także z foxa, z którym mógł przeciez trafić do Dignitas. – Zapewne będzie sporo wpadek na początku, jesteśmy strasznie zmotywowani, rozpoczynamy ciężko pracować, a ja osobiście wierzę w ten projekt bardzo mocno – nie krył ekscytacji polski gracz.

Z perspektywy czasu wiemy jednak, że przygoda w Tempo Storm była jednym wielkim rozczarowaniem. Zespół od początku nie potrafił znaleźć piątego strzelca. Najpierw testowany był Aitor "SOKER" Fernández, ale odpadł po miesiącu, wobec czego jego miejsce zajął nieznany szerzej Hendrik "cheti" Vallimägi, o którym zresztą po rozpadzie TS bardzo szybko słuch zaginął. Pojawiły się też problemy z trenerem, bo tym miał przecież być Laratz "dracU" Domínguez, a okazało się, że Hiszpan miał VAC bana... na dwóch kontach. I tak zaczął się powolny rozpad ekipy, którą opuszczali kolejni gracze. A w ich miejsce przychodzili kolejni zmiennicy – do końca 2018 roku przez skład przewinęli się m.in. Vincent "Happy" Schopenhauer i Cédric "RpK" Guipouy. Co oczywiste, ten brak stabilizacji nie wpłynął korzystnie na osiągane rezultaty. Więc w grudniu 2018 stało się to, co stać się musiało, a TS definitywnie pożegnało sekcję CS:GO, która wtedy i tak liczyła już tylko dwóch zawodników. – To miała być drużyna, która wejdzie wyżej niż Sprout. Ale projekt kompletnie zawalił, mieliśmy źle dobranych graczy, w ogóle się nie dogadywaliśmy i nie dało się tego spiąć – opowiadał innocent naszemu serwisowi przy okazji Intel Extreme Masters Katowice 2019.

Kolejna szansa

Gołym okiem widać więc, że kariera innocenta poza Polską była klasyczną równią pochyłą. Zaczęło się naprawdę dobrze od świetnych występów w PENCIE – świetnych zarówno drużynowo, jak i indywidualnie. Apogeum tego okresu był awans na Majora, który w ostatecznym rozrachunku okazał się gwoździem do trumny ówczesnego składu. Następnie przyszło Sprout, które musiało już mierzyć się z ciężarem oczekiwań i zwyczajnie go nie udźwignęło. Ostatnim aktem było natomiast Tempo Storm, które moglibyśmy równie dobrze pominąć milczeniem. I niewiele byśmy na tym stracili, bo miesiące spędzone w TS były dla 26-latka kompletną stratą czasu.

A jak będzie po ewnetualnych przenosinach do MAD Lions? Cóż, w tym wypadku trudno jednoznacznie wyrokować. Z jednej strony sam Mocek jest już zawodnikiem starszym, a przez to i bardziej doświadczonym. Ponadto po raz pierwszy nie będzie on jednym z elementów składanej od postaw drużyny, a dołączy do zespołu już w pewnym sensie ułożonego i szukającego po prostu rozwiązań, by wejść na wyższy poziom. Jakkolwiek jednak w szeregach Lwów by nie było, jednego możemy być pewni – gorzej niż w Tempo Storm na pewno nie będzie.

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn