TSM ma za sobą dosyć udany split, chociaż na pierwszy rzut oka można dojść do innych wniosków. Niegdyś organizacja Andy'ego "Reginalda" Dinha dominowała rozgrywki po drugiej stronie oceanu, zdobywając w swojej historii aż sześć tytułów League of Legends Championship Series. Ostatni raz zespół Sørena "Bjergsena" Bjerga sięgnął po mistrzostwo podczas letniej edycji rozgrywek w 2017 roku. Brak większych sukcesów na międzynarodowej scenie co roku zmuszał włodarzy do rekonstruowania składu wokół gracza środkowej alejki.

Od wspomnianego zwycięstwa trzy lata temu, formacja jedynie krążyła obok podium, bezsilnie starając się do niego dobrać. Dlatego znając czasy bezwzględnej dominacji TSM w Ameryce Północnej i patrząc na wywalczone niedawno czwarte miejsce w fazie zasadniczej, może ono nie budzić ekscytacji. Niemniej, w rozmowie z amerykańskim dziennikarzem, Travisem Gaffordem, midlaner formacji wyjaśnia, czym różni się dzisiejszy skład dywizji od poprzednich i dlaczego ma on szansę na sukces.

Każdy z naszej obecnej piątki nie wzbrania się przed niczym, co chce powiedzieć. Każdy cały czas dodaje coś od siebie, co urozmaica naszą rozgrywkę. Doublelift, w przeciwieństwie do ostatniego razu jak graliśmy razem, nie jest tak głośny, a sam Treatz potrafi świetnie komunikować ważne rzeczy z dolnej alejki. Potrafi przejąć część obowiązków, które niegdyś należały do Petera. Poza tym kultura i atmosfera w zespole jest fantastyczna. Każdy ze sobą rozmawia i się ze sobą przyjaźnimy, każdy o siebie dba i chce dla innych najlepiej. Jednocześnie, kiedy trzeba, potrafimy być dla siebie bezpośredni. Jasno mówimy o błędach i o tym co wydaję nam się, że musimy poprawić. Najwyraźniej komunikacja poprawiła się po dołączeniu młodego Szweda do głównego sezonu, co widać po samych rezultatach. To właśnie od momentu dodania Erika "Treatza" Wesséna TSM stanęło na nogi i wywalczyło sobie miejsce w top 4.

Zapytany przez Gafforda na temat tego, czy zasługuje na MVP w tym splicie, Bjergsen ocenia swoją postawę indywidualną w całym sezonie. – Uważam, że grałem gorzej na przestrzeni ostatnich kilku lat, przez co spadła mi pewność siebie. Nastąpił pewnego rodzaju efekt kuli śnieżnej. Ale teraz ponownie czuję się pewny siebie. O wiele pewniej niż przez ostatnich kilka lat. Ten efekt działa teraz w tę drugą stronę. Lepiej gram, lepiej komunikuje się z resztą zespołu. Nie wiem, czy zasługuje na nagrodę MVP, lecz gdybym ją dostał, to by potwierdziło, że wciąż jestem najlepszy w swojej roli w regionie.

Pierwszym rywalem TSM-u w play-offach będzie Golden Guardians. Pojedynek ten zainauguruje fazę pucharową amerykańskich rozgrywek już w ten czwartek o godzinie 22:00. Transmisja będzie dostępna na kanale ligi w serwisie Twitch.tv.