Początek ostatniego tygodnia sierpnia to okres, który z uśmiechem na ustach będą wspominać wszyscy fani Wisły All in! Games Kraków. Dywizja CS:GO Białej Gwiazdy znalazła się ustach dosłownie całego świata, bo w internetowym turnieju Nine to Five 3 pokonała m.in. MIBR oraz North, a zatem ekipy notowane zdecydowanie wyżej w światowych rankingach. Koniec końców Polacy musieli zadowolić się drugą lokatą i nagrodą w wysokości 15 tysięcy dolarów, ale zmagania i tak zakończyli z podniesioną głową. – Patrząc na całokształt, uważam, że wszystkich obserwatorów CS-owej sceny bardzo pozytywnie zaskoczyliśmy. Wierzę, że to się jeszcze powtórzy – wystarczy, że dalej będziemy ciężko pracować i na bieżąco poprawiać nasze błędy – mówi nam Grzegorz "jedqr" Jędras.


Marcin Gabren: Rozmawiamy tuż po finale Nine to Five, a przecież początkowo polegliście już w kwalifikacjach. Nie zmarnowaliście jednak otrzymanej drugiej szansy i zrobiła się z tego piękna historia. Co możesz mi tak na gorąco powiedzieć?

Grzegorz "jedqr" Jędras: Czuję się teraz rewelacyjnie, choć nawet nie wiem do końca, jak to opisać słowami. Tak naprawdę dostaliśmy się na turniej dzięki dzikiej karcie, a okazało się, że możemy walczyć jak równy z równym z dosłownie wszystkimi zespołami, które brały udział w trzeciej edycji Nine to Five. W dodatku dopiero w ćwierćfinale straciliśmy pierwszą mapę, więc widać, że nasz niedawny bootcamp już przynosi efekty. Co mogę jeszcze dodać? Fajnie się grało, ale w meczu ze Spirit zabrakło już energii. Podsumowując jednak całe zawody, myślę, że pokazaliśmy się z dobrej strony, a w finale dostaliśmy lekcję – mamy jeszcze troszeczkę rzeczy do poprawy.

Po finale czuć mimo wszystko niedosyt? Czy z tego turnieju wyciągnęliście maksimum? 

Na pewno czujemy lekki niedosyt, szczególnie jeśli chodzi o drugą mapę finałową. Wiedzieliśmy, że możemy ją wygrać, ale tak jak powiedziałem, po meczu z North nasza energia niestety gdzieś uciekła. Nie byliśmy w stanie skoncentrować się w 100 procentach i grać swojej gry. Patrząc jednak na całokształt, uważam, że wszystkich obserwatorów CS-owej sceny bardzo pozytywnie zaskoczyliśmy. Wierzę, że to się jeszcze powtórzy – wystarczy, że dalej będziemy harować i na bieżąco poprawiać nasze błędy. Nie należy jednak pompować balonika, pokazaliśmy się raz, ale musimy ciągle ciężko pracować, żeby regularnie móc rywalizować z zespołami z takiej półki. Jedna jaskółka wiosny nie czyni.

Praca wykonana na bootcampie szybko zaczęła się spłacać, a sami sygnalizowaliście jeszcze przed Nine to Five, że nie starczyło czasu na opracowanie wszystkich zagadnień.

Na samym bootcampie udało się zrobić dość dużo, chociaż nie skończyliśmy nawet naszego map poola, nie opracowaliśmy wszystkich map. Po powrocie z Krakowa mieliśmy może tylko jeden czy dwa dni wolne, gdy nie siadaliśmy razem do komputerów, a tak to codziennie pracowaliśmy od sześciu do ośmiu godzin. Nie jest więc tak, że stoimy w miejscu. Wiemy, co chcemy osiągnąć, każdy ma w głowie jedno i to samo, czyli sukces całej drużyny. Nie osiadamy na laurach, staramy się z każdym dniem doskonalić naszą grę.

Do tej pory nie skończyliśmy wprawdzie całego map poolu, ale już w 9to5 pokazaliśmy dosyć dużo. Nie wiem, czy ominęliśmy na tym turnieju jakąkolwiek mapę, może Dusta2 ewentualnie. Myślę jednak, że przyjdzie taki moment, gdy będziemy w stanie grać na wysokim poziomie na każdej arenie.

Wspomniany bootcamp był pierwszym obozem Wisły od naprawdę długiego czasu – przez pandemię od wiosennych roszad nie mieliście przecież okazji spotkać się na żywo całym składem. Na miejscu czuć było ekscytację? 

Bez dwóch zdań wszyscy byli zadowoleni, że udało się w końcu zorganizować ten bootcamp. Wiadomo, że lepiej się gra, gdy cały zespół znajduje się w tym samym miejscu, gdzie nic nie wytrąca nas z rytmu podczas pracy. Każdy jest bardziej skupiony na tym, co robi, każdy jest bardziej skupiony na treningach, na przyswajaniu wiedzy. Byliśmy więc podekscytowani, szczególnie że był to nasz pierwszy wspólny obóz – tak jak mówisz, wcześniej przez koronawirusa nie mieliśmy możliwości spotkania się na żywo. Jesteśmy zadowoleni z bootcampu i myślę, że planujemy w niedalekiej przyszłości kolejny – to kwestia miesiąca, maksymalnie półtora. 

W takim razie dobrze się składa, że Wisła przygotowała dla was ciepłe gniazdko na stadionie przy Reymonta. 

Pod względem organizacyjnym był to najlepszy bootcamp, na jakim kiedykolwiek byłem. Mieliśmy zapewnione wszystko – od potrzebnego sprzętu po komfortowy nocleg. Niczego nam nie brakowało. Pozostało tylko wykonać swoją robotę, czyli przepracować ten okres tak ciężko, jak tylko mogliśmy. Właśnie tak więc zrobiliśmy, czego efekty sami widzieliście. 

Nowy sezon powitaliście już wspólnie z ponczkiem. Co w twoim odczuciu Patryk wniósł do zespołu?

Spokój. Bardzo dużo spokoju w porównaniu do fanatyka, któremu nie ujmuję oczywiście umiejętności. U ponczka ten spokój rzeczywiście jednak widać, szczególnie w sytuacjach stresowych typu 2 na 2 czy 2 na 3. Patryk zawsze wychodzi z inicjatywą i przede wszystkim wie, co robi. Podejmuje własne decyzje, nie boi się również zaryzykować. Uważam, że naprawdę wiele wnosi do naszej gry. Nie chodzi mi tylko o skillowe zagrania, bo wiadomo, że ponczek w tym aspekcie jest bardzo dobry. Przynosi jednak także właśnie ten spokój. Zawsze na pierwszym miejscu stawia też dobro drużyny, a nie swoje.

Wiemy teraz, że ponczek wprowadza spokój w wasze szeregi podczas rund. Czy Loord również pomaga w zachowaniu dyscypliny, skoro w erze walki wyłącznie w internecie na trenerów raczej nie nakłada się ograniczeń znanych z LAN-ów?

Loord zdaje sobie sprawę, że kiedy już wreszcie przyjdzie turniej lanowy, to nie będzie mógł nam podpowiadać w trakcie rund. Maniek stara się tego unikać, więc często się nie odzywa. W kluczowych sytuacjach da kilka wskazówek, poda za kogoś info, ale stara się tego wystrzegać, żebyśmy później podczas meczów lanowych sami wiedzieli, co mamy robić.

Współpraca z Loordem odzwierciedla to, czego się spodziewałeś, zanim ją rozpoczęliście? W poprzedniej wersji Wisły, z kaperem i morelzem, nie mieliście trenera. 

Myślę, że to jest to, czego się spodziewałem. Maniek wnosi bardzo dużo do naszej drużyny, przygotowuje nas pod względem taktycznym. Nasze przygotowanie taktyczne jest jednym z lepszych w Polsce. Poza tym Loord jak każdy trener motywuje nas przed meczami. 

Uważasz, że pod kątem taktycznym macie jeszcze nad czym pracować? Jest miejsce na nowości? 

Oczywiście, że jest miejsce na nowości. Jak wiadomo, meta w CS-ie zmienia się dynamicznie, zawsze można znaleźć nowe zagrania i my też staramy się to robić. Nie przestaniemy pracować, bo wszyscy dzielimy wspólny cel – żeby pokazać się wyżej, nie tylko na turniejach internetowych. Mam nadzieję, że nasza ciężka praca przyniesie efekty. 

Po transferze do Illuminar mówiłeś mi, że w poprzedniej Wiśle od pewnego momentu brakowało właśnie pracy. Masz pewność, że tym razem te problemy się nie powtórzą? 

Nie ma takiej opcji (śmiech). 

Najgłośniej było o was oczywiście przez dwa ostatnie dni, ale przecież przez cały turniej główny Nine to Five graliście świetnie. Udało się uzbierać sześć kolejnych triumfów i to z nie byle jakimi przeciwnikami. A to właśnie regularność wydaje się kluczem do sukcesu. Jak zamierzacie ją utrzymywać?

Teraz zrobimy sobie dwa dni przerwy, bo od bootcampu praktycznie nie mieliśmy wolnego. Musimy rozstać się przynajmniej na te kilkadziesiąt godzin, żeby już nie słyszeć swoich głosów (śmiech). Nie można przemęczać się w jednym środowisku. Po odpoczynku dalej będziemy pracować i czekamy na kolejną edycję Nine to Five, niedługo startują też MDL i ESL Mistrzostwa Polski, gdzie będziemy mieli zapewnioną regularność spotkań. Będziemy mogli sprawdzać naszą formę nie tylko podczas PCW, ale też w oficjalnych grach. 

Wrzesień rzeczywiście zapowiada się pracowicie, a najświeższe wydarzenia mogły tylko rozbudzić wasz głód sukcesów. 

Zdecydowanie. To drugie miejsce pokazało nam, Loordowi (podejrzewam, że nie spodziewał się zwycięstw z MIBR i North) oraz kibicom, że mamy potencjał i transfer ponczka nie wynikał z kolesiostwa, jak twierdzili niektórzy. Zmiana rzeczywiście wyszła na plus i każdy z nas wierzy, że możemy utrzymywać taką dyspozycję i rywalizować z mocniejszymi zespołami. 

Odnośnie do tego, że Loord mógł się nie spodziewać wygranych, to po meczu z North napisałeś na Facebooku "co się ostatnio z nami dzieje?". Ty też byłeś zaskoczony, że tak szybko po zmianie w składzie jesteście w stanie wygrywać z wyżej notowanymi zespołami czy powinniśmy podejść do tego wpisu na luzie?

To raczej było pół żartem, pół serio, bo ostatnio nasza gra wygląda mega fajnie. Sam nie wiem, dlaczego tak jest, ale chyba każdy zdał sobie sprawę, że to drużyna jest najważniejsza. Widać teamplay, całą grupą mamy pewność, że każdy z nas może się poświęcić za kolegę. W czasie gry podejmujemy gruntownie przemyślane decyzje, nie ma bieganiny, ciągle zachowujemy spokój. To daje nam bardzo wiele. 

Wróćmy jeszcze na moment do starcia z MIBR. W Budapeszcie, już prawie rok temu, na V4 nie miałeś okazji zmierzyć się z Latynosami, choć byliście w tej samej grupie. Teraz Brazylijczycy są oczywiście dalecy od swojej najlepszej formy, ale to nadal niezwykle uznana marka. Wtorkową wygraną z tego względu zapamiętasz na długo?

Na pewno zapamiętałbym ten mecz na długo, gdyby odbył się na turnieju offline. Dalej pamiętam na przykład pojedynek w barwach adwokacika z Tricked, bardzo miło go wspominam, mimo że przegraliśmy. Myślę, że to było jedno z najlepszych spotkań, jakie rozegraliśmy w trójce ze SZPEREM i myniem. Tamten mecz oraz cały wyjazd do Budapesztu mocno zapadł mi w pamięci. Oczywiście batalia z MIBR też pewnie zostanie gdzieś w głowie, ale w nieco mniejszym stopniu, bo okoliczności były całkowicie inne. 

Jasne, gra online i offline to dwie różne bajki, ale i tak po wygranej z FalleNem i spółką w waszym kierunku płynęły ciepłe słowa nie tylko ze strony ekspertów, ale także brazylijskich fanów. A znając ich żywiołowość – pół żartem, pół serio – trochę obawialiśmy się tego, co może stać się pod waszymi wpisami w mediach społecznościowych po ewentualnym zwycięstwie. 

Szczerze mówiąc, wewnątrz drużyny też zdarzyło się rzucić żartem, że zaczniemy być wyzywani od oszustów, ale bardzo pozytywnie do tego podeszliśmy i okazało się, że równie spokojnie zachowali się fani MIBR. Nie będę ich pozdrawiał, bo pewnie nie zrozumieją ani nie przeczytają tego wywiadu, ale...

Nie byłbym tego taki pewien. Nasz redakcyjny "Brazylijczyk" już o to zadba. 

To pozdrawiam fanów MIBR. Dziękujemy za ciepłe słowa!

Po krótkim odpoczynku przyjdzie wrzesień, miesiąc pod znakiem MDL-a i ESL MP. Będziecie pamiętać, żeby nie wypełnić sobie całego kalendarza oficjalnymi spotkaniami?

Na pewno będziemy zwracać na terminarz dużą uwagę, bo wiemy, że nie możemy się zatkać pojedynkami o stawkę. Musimy mieć czas na wprowadzanie nowych rzeczy na treningach, a nie w oficjalnych grach. Nie będziemy raczej brać udziału w dużej liczbie zmagań, bo chcemy cały czas szlifować naszą grę. Zdajemy sobie sprawę, że wciąż mamy wiele do nauczenia. MDL, Mistrzostwa Polski, sporadycznie dodatkowy turniej i myślę, że tyle nam wystarczy. 

Gdy rozmawialiśmy pół roku temu, jeszcze przed powrotem z Illuminar do Wisły, czuć było, że wiele rzeczy w Twoim otoczeniu jest niepewnych, niejasnych. Czy dziś jesteś zadowolony z miejsca, w którym się znajdujesz?

Gdybym mógł cofnąć czas, to bym go cofnął. Tyle powiem. 

Śledź rozmówcę na TwitterzeGrzegorz "jedqr" Jędras
Śledź autora wywiadu na Twitterze – Marcin Gabren