Już niedługo będziemy mogli cieszyć się kolejną edycją Mistrzostw Świata w League of Legends. Święto dla fanów LoL-a wystartuje 25 września, a podczas niego zobaczymy sporo znanych twarzy. Do Szanghaju poleci między innymi Søren "Bjergsen" Bjerg czy Tristan "PowerOfEvil" Schrage, których na najważniejszym turnieju w roku nie widzieliśmy od 2017 roku. Jednak według mnie ważniejszą postacią, która zawita w tym roku na Worldsach po raz pierwszy od siódmego sezonu, jest Han "Peanut" Wang-ho.

Dwudziestodwuletni Koreańczyk był ewenementem sceny w 2015 roku. Wówczas, jako młody rekrut prędko wyrobił sobie renomę i popularność, dzięki czemu w 2016 roku wylądował w ROX Tigers. Tygrysy od samego początku dominowały na koreańskim gruncie, zdobywając wicemistrzostwo wiosny i wygrywając Summer Split. Lokalna dominacja przeniosła się na międzynarodowe wody. Na Worldsach ROX przejeżdżało się po rywalach jak po roztopionym maśle. Do czasu. W półfinale turnieju Tygrysy natknęły się na swój kryptonit – SK Telecom T1, przeciwko któremu uległo 2:3.

Głównym kowalem sukcesu ROX Tigers był właśnie ich młody leśnik, który w trakcie off-seasonu został ściągnięty do samego SKT. Dojście do ledwo co wyłonionych mistrzów świata i zastąpienie legendarnego Bae "Bengiego" Seonga-woonga nie było najłatwiejszym kawałkiem chleba dla Koreańczyka, a jego forma indywidualna nie była już na podobnym poziomie co w zeszłym roku. Niemniej Lee "Faker" Sang-hyeok ponownie dźwigał na swoich plecach formacje, którą dociągnął aż do finału Worldsów. Tym razem najbardziej utytułowana organizacja w League of Legends nie obroniła po raz drugi Pucharu Przywoływacza, a Peanut został spisany na straty i sprzedany do Kingzone DragonX.

CZYTAJ TEŻ:
Worlds 2020 – kto jest pewny udziału, a kto wciąż walczy o awans?

Transfer ten był początkiem nieudanej tułaczki dla dżunglera, który w League of Legends Champions Korea ani razu nie zdołał się wspiąć na wyżyny swoich umiejętności, czy to w Kingzone, czy w Gen.G, którego barwy reprezentował w 2019 roku. Dopiero tegoroczne rozgrywki okazały się światełkiem w tunelu dla Peanuta. Finalista Mistrzostw Świata dołączył bowiem do chińskiego LGD Gaming, które po fatalnych kilku latach ponownie zaczęło prezentować przyzwoity poziom. Co mecz Ha "Kramer" Jong-hun i spółka grają coraz agresywniej, przypominając najlepszą drużynę w Państwie Środka z 2015 roku – również LGD Gaming. Organizacja zaliczyła wówczas jedną z największych porażek w historii League of Legends. Przed Worldsami 5. sezonu zapowiadano ją jako faworyta do zgarnięcia tytułu, jednakże została ona upokorzona w fazie grupowej turnieju, między innymi przez Origen. To właśnie pechowy rok 2015 sprawił, że dzisiaj w slangu LoL-a istnieje określenie "być LGD tego roku". Oznacza ono nic innego jak zapowiadać się wyśmienicie, ale dać plamę już na samym początku zmagań.

Zarówno LGD jak i Peanut mają obecnie okazję na odkupienie. Dzięki świetnej dyspozycji w letnich play-offach League of Legends Pro League zespół zagra w Szanghaju jako trzecia reprezentacja Chin, ponownie zaczynając od fazy grupowej. Nad organizacją co prawda wisi nieszczęsne fatum nieprzychylnej przeszłości, jednakże z obecnym, doświadczonym składem, historia powinna potoczyć się zupełnie inaczej. Sam Koreańczyk będzie miał trzecią szansę na sięgnięcie po upragniony Puchar Przywoływacza. Za pierwszym razem skończyło się na półfinale, za drugim na finale. Podążając tym trendem, tym razem przyszedł czas na spełnienie marzeń i złoty medal na szyi, prawda? Piękna by to była historia, a co ważniejsze jest możliwa do zrealizowania. Jednak czy przepotężna opozycja już nie tylko z LCK oraz LPL, ale także z League of Legends European Championship na to pozwoli? Październik to zweryfikuje.