Kariera Joshuy "steela" Nissana w CS:GO to materiał nadający się na produkcję filmową. Było w niej wszystko – błędy, upadki, walka z przeciwnościami losu i szczęśliwe momenty u samego jej progu. Na temat Kanadyjczyka można mieć różne poglądy, lepsze, gorsze, ale za poświęcenie i niezłomność w trakcie zawodowej drogi należy mu się szacunek.

Niewielu jest ludzi, którzy tak jak steel przez lata potrafiliby zagryzać zęby i iść przed siebie ze świadomością, że pewnego poziomu nigdy nie uda im się przeskoczyć. Po karze wymierzonej przez Valve w styczniu 2015 roku zawodnik stracił wszystkie perspektywy rozwoju. Kto wie, gdzie dzisiaj byłby Nissan, gdyby mógł wyrwać z kalendarza nieszczęsny 21 sierpnia 2014 roku. Dzień, gdy on i trzej jego koledzy z iBUYPOWER obłowili się na ustawionym meczu i stali się bohaterami pierwszego wielkiego skandalu o takim podłożu. Zawsze będę utrzymywał, że dożywotni zakaz uczestniczenia na Majorach był zbyt surowym wyrokiem. Konsekwencje tego typu oszustwa nie były opisane w żadnym regulaminie, a jako że podobny precedens nie miał wcześniej miejsca, to można było zastosować taryfę ulgową. Nie chcę usprawiedliwiać działania graczy, ale uważam, że Valve potraktowało ich niesprawiedliwie i wykorzystało do własnej kampanii przestrzegającej przed ustawianiem spotkań.

Kara od dewelopera to jedno, natomiast to, z czym steel spotykał się poza serwerem, było po prostu przykre. Właściwie po dziś dzień, prawie sześć lat od pamiętnego wydarzenia, jest obiektem drwin, żartów i gdziekolwiek się nie pojawi, to przypomina mu się tę jedną historię, bez żadnego kontekstu. Jasne, popełnił tragiczny w skutkach błąd, miał moment słabości, ale każdy zasługuje na drugą szansę. Szkoda, że pracownicy Valve nie podzielają tej opinii. Dla nich profesjonalista musi być krystaliczny. W moim odczuciu Kanadyjczyk odpokutował wszystkie winy z nawiązką. 30-latek firmował nawet spot, w którym uświadamiał kilkuletnie dziecko na temat matchfixingu. Wyobraźcie sobie, jak trudne dla Kanadyjczyka musiało być tłumaczenie skutków działania, które pogrzebało jego marzenia i odebrało możliwość samorealizacji w ukochanej grze. Gracz zapłacił naprawdę wysoką cenę, a mimo to jego kariera nadal jest definiowana przez jedno potknięcie. Nawet sportowcy złapani na dopingu podczas najważniejszych imprez mogą powrócić do sportu po minięciu karencji. To chore.

W każdym razie steel nie odpuszczał i po zniesieniu bana przez ESL w lipcu 2017 roku, ruszył z kopyta. Ze swojej kariery nie mógł czerpać garściami, ale za misję obrał przekazywanie wiedzy innym i dokładanie cegiełek do rozwoju młodych talentów. Tego dokonał w Chaos Esports Club. Drużyna przez wiele miesięcy była niczym biuro pracy, ludzie do niej przychodzili, wychodzili, niektórzy zostawali na dłużej, ale finalnie Kanadyjczykowi udało się poskładać ją w całość. Wyciągnął Nathana "leafa" Orfa i Ericka "Xeppęę" Bacha z odmętów amerykańskiej sceny, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Chaos przechodziło samo siebie, z każdym potrafiło walczyć jak równy z równym i sprawiło kilka niespodzianek. steel wprowadził ekipę do czołowej dwudziestki na świecie i aż szkoda, że nie będziemy mogli zweryfikować, gdzie wisiał jej sufit. Ale rozstanie było nieuniknione – formacja nie mogła przecież w nieskończoność korzystać ze zmienników podczas turniejów powiązanych z Majorem. Nie po to przez większość roku trenujesz w jednym składzie, żeby zmieniać go na czas najważniejszej próby. Ograniczanie szans na sukces nie jest w interesie żadnego esportowca.

POPRZEDNI FELIETON:
QuickScope: W tym roku nie zobaczymy już lepszego mousesports

Dziewiętnaste miejsce w rankingu HLTV osiągnięte z Chaos to miłe zwieńczenie lat wędrówki pod wiatr. steel był świetnym prowadzącym, który czas swojej świetności powinien spędzić w Teamie Liquid, Cloud9, czy innym NRG, a nie na grze w ESEA MDL. Bardzo chciałbym, żeby skreślony przez Valve zawodnik odnosił liczne sukcesy za miedzą, w konkurencyjnym VALORANCIE, gdzie już przed oficjalną premierą zadomowili się jego towarzysze niedoli z iBUYPOWER. Weteranowi należy się nagroda za całokształt twórczości.


Wszystkie felietony z cyklu „QuickScope” można znaleźć pod tym adresem. Kolejny tekst już w następną środę w godzinach wieczornych.

 Śledź autora tekstu na Twitterze – Tomek Jóźwik