To nie mogło skończyć się inaczej. Po pełnej serii TSM ponownie może cieszyć się z pucharu League of Legends Championship Series. Ekipa Sørena "Bjergsena" Bjerga przez pięć splitów musiała godzić się z miejscem innym niż pierwsze, wszak ostatni tytuł zdobyła w 2017 roku. Co więcej, od tamtego momentu jedna z najpopularniejszych organizacji za oceanem przeprowadziła wiele zmian, dokonując roszad na każdej pozycji poza midem. Tak się jednak składa, że z ostatniego zwycięskiego składu z 2017 roku, dzisiaj TSM reprezentują także Yiliang "Doublelift" Peng oraz Vincent "Biofrost" Wang. Zespół posiada także tego samego trenera co przed trzema laty – Partha "Partha" Naidu.

CZYTAJ TEŻ:
Jankos: Nie liczyłbym na to, że drużyny z NA wyjdą na Worldsach z grupy

Sam finał z FlyQuest był pełen emocji, które zostały jednak przyćmione przez wiele przerw w rozgrywce. Były one spowodowane falą upałów w Los Angeles, które powodowały braki prądu w domach niektórych zawodników rywali TSM-u. Długie przerwy nie odebrały podopiecznym Davida "DLima" Lima woli walki. Po dwóch pierwszych grach, które zostały przez nich przegrane, podnieśli się z kolan i wyrównali serię wynikiem 2:2. Za piątym razem, kiedy obie formacje znalazły się na Summoner's Rifcie, prawdziwy popis dał sam Bjergsen. Duńczyk ponownie stworzył tak zwane "one man show", co zresztą docenili eksperci, nagradzając go tytułem MVP finałów.

Taki rezultat oznacza, że TSM będzie pierwszą reprezentacją Ameryki Północnej na zbliżających się Worldsach, przez co znajdzie się w pierwszym koszyku podczas losowania grup. Ten seeding z pewnością powinien pomóc organizacji Andy'ego "Reginalda" Dinha w przejściu do kolejnego etapu. Chociaż warto zaznaczyć, że pierwsza drużyna LCS na Mistrzostwach Świata nigdy nie zdołała wyjść z grupy. Drugim zespołem zostało naturalnie FlyQuest, a trzecim Team Liquid, który będzie musiał przejść przez Play-iny turnieju.