Mówiłem ci już, na czym polega szaleństwo? Szaleństwo to ciągłe, pieprzone, robienie tego samego w nadziei, że coś się zmieni. To wariactwo. Ale gdy usłyszałem to po raz pierwszy, pomyślałem „Jaja se robisz” i bum! Strzeliłem mu w łeb. Ok, ale wiesz co? Miał rację. Szybko zacząłem dostrzegać to wszędzie. Wszędzie wokół pieprzone czubki robią ciągle dokładnie to samo, w kółko i na okrągło. Myślą sobie „Tym razem będzie inaczej. Nie, nie. Błagam! Teraz będzie inaczej”.

Fani Far Cry'a 3 zapewne kojarzą powyższy cytat. Cóż, być może antagonista wspomnianej produkcji, Vaas Montenegro, nie jest najlepszą osobą do cytowania, bo sam przecież był nielekko stuknięty, ale w tym wypadku trudno odmówić mu racji. Powtarzanie tych samych czynności w nadziei, że w końcu przyniosą inny skutek faktycznie brzmi jak pierwszy krok na drodze do Tworek, a przynajmniej jako sygnał, że może warto pochylić się nieco nad własnym zdrowiem psychicznym. I bynajmniej nie chcę tutaj niczego sugerować, ale wydaje mi się, że włodarze FaZe Clanu powyższą definicję szaleństwa wzięli sobie do serca aż za bardzo. I co gorsza, zaczęli wcielać ją w życie.

Cała historia ma już prawie dwa lata i rozpoczęła się w grudniu 2018 roku. To właśnie wtedy amerykańska organizacja zrezygnowała z usług karrigana – jak już dziś wiemy, ostatniego prowadzącego z krwi i kości, który reprezentował jej barwy. Nie jestem zbytnio przesądny, ale wygląda to trochę tak, jakby Duńczyk na odchodne przeklął swojego byłego pracodawcę tekstem typu "Nigdy już nie będziecie mieć prawdziwego IGL-a!". To znaczy, pewnie tak nie powiedział, ale fakty są takie, że pomimo upływu czasu formacja nie zaślepiła powstałej w wyniku odejścia skandynawskiego lidera wyrwy, a zamiast tego niczym wątpliwej jakości robotnik zaślepiła ją "na słowo honoru", byleby wszystko się trzymało. I jakoś to będzie.

A tak naprawdę jest nie "jakoś" a "byle jako". Przez ostatnie niespełna dwa lata triumfy FaZe możemy policzyć na palcach jednej ręki, a większość z nich wcale dotyczy imprez spod szyldu BLASTA, które wcale nie są uważane za najbardziej prestiżowe. Żadnego złotego medalu ESL One, żadnego trofeum Intel Extreme Masters czy też DreamHack Masters, a i na Majorach bez szału. Zresztą "bez szału" to pewne niedopowiedzenie, bo na ostatniej jak dotychczas współorganizowanej przez Valve imprezie międzynarodowy skład nie wywalczył nawet statusu legendy. Trudno więc powiedzieć, by w FaZe wszystko szło ku lepszemu, bo nawet przeniesienie rywalizacji i podzielenie jej na kontynentalne dywizje nie pomogło poszerzyć gabloty o kolejne trofeum.

Może byłoby inaczej, gdyby drużyna miała prowadzącego. To znaczy, teoretycznie go ma i jest nim NiKo, ale nie ma co tu kryć, że Bośniak do czołówki zawodników spod znaku I, G oraz L nie należy. I tak obecnie radzi on sobie lepiej z łączeniem obowiązków lidera oraz szeregowego gracza, bo był taki okres, gdy Kovač wyraźnie obniżył loty, na czym cierpiało całe FaZe. Nadal jednak trudno nie odnieść wrażenia, że byłoby lepiej, gdyby zawodnik z Bałkanów mógł w pełni skupić się tylko na strzelaniu, bo cała ekipa znacznie by na tym zyskała. Ale jak na złość nikt nie chce zaangażować kogoś, kto mógłby NiKo ulżyć w tym cierpieniu. Kimś takim miał być NEO, ale tamten eksperyment okazał się kompletnym niewypałem. A co poza tym? Od odejścia karrigana organizacja ściągała takich graczy, jak AdreN, coldzera, broky, Bymas oraz Kjaerbye. W sumie sześć osób i zero prowadzących – nieźle.

Wygląda więc na to, że członkowie międzynarodowej ekipy bez sensownego dowodzenia wciąż będą walić głową w mur, którego przebić nie są w stanie. Co więcej, o ile jeszcze do niedawna drużyna kręciła się chociaż w okolicach miejsc medalowych, tak od lipca wygląda fatalnie. Fatalny występ na cs_summit, równie fatalna gra podczas ESL One Cologne, a teraz fatalna postawa w ESL Pro League, gdzie NiKo i spółka nie wygrali jeszcze ani jednego meczu, ale za to ponieśli cztery porażki.

Panowie z FaZe, rozwiązanie naprawdę znajduje się na wyciągnięcie ręki, trzeba tylko spróbować. FalleN na przykład prawdopodobnie będzie niedługo wolny. A jeżeli nie on, to ktokolwiek inny. Po prostu zatrudnijcie wreszcie IGL-a i dajcie temu biednemu NiKo i jego kolegom grać tak, jak grać powinni.

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn