Choć mijający rok był dla polskiej sceny League of Legends nieustającym pasmem sukcesów, to we mnie budzi on bardzo ambiwalentne uczucia. Z jednej strony niebywale cieszą międzynarodowe osiągi K1ck Neosurf i AGO ROGUE, z drugiej martwią aspekty pozasportowe.

Już po wiosennym splicie Ultraligi pożegnaliśmy się z dwoma naprawdę dobrze rokującymi projektami – devils.one i Diablo Chairs. Ponadto rzekomo drogie inwestycje (skład piratesports czy Illuminar Gaming), które liczyły na udaną wiosnę, dostały po głowie dwukrotnie – najpierw uderzył w nie brak sukcesów na polskim podwórku, a potem swoje dołożył koronawirus. Efektem tego w lecie organizacje operowały z mocno ograniczonymi budżetami, my zobaczyliśmy mnóstwo ultraligowych debiutantów, a oczekiwania społeczności rosły, głównie za sprawą udanego European Masters.

Wszystko to prowadzi nas do dość prostej, ale istotnej konkluzji – to nie był łatwy rok dla graczy. Dynamiczna sytuacja na rynku esportowym i wywołane pandemią problemy gospodarcze postawiły całe nasze środowisko w zupełnie nowej sytuacji, sytuacji, w której wielu trudno było się odnaleźć.

Mimo to znalazło się kilku zawodników, którzy wbrew wszystkiemu ciągle parli do przodu i usilnie pracowali na swój sukces. Przed Wami pięciu graczy z poziomu lig regionalnych, którzy moim zdaniem zrobili w 2020 największy postęp w stosunku do oczekiwań, jakie wobec nich stawiano. Kolejność, oczywiście, losowa.

5. Jakub "Sinmivak" Rucki

fot. twitter.com/czajekklol

Zaczynamy od wyboru, który chyba nie wzbudzi żadnych kontrowersji. Jakub "Sinmivak" Rucki to z pewnością najlepszy polski toplaner młodego pokolenia, a bieżący rok był dla niego naprawdę udany. I choć tym razem nie udało mu się sięgnąć po puchar mistrza Polski, to dwukrotne zajęcie trzeciego stopnia na podium bezsprzecznie świadczy o wysokich umiejętnościach.

Sinmivak to jeden z tych zawodników, których szanuję najbardziej. Ciężką pracą i ustawicznym dążeniem do celu udowodnił niedowiarkom, że przy odpowiednim zaangażowaniu można osiągnąć naprawdę wiele. W Ultralidze zaczynał praktycznie od zera – jego Piast Gliwice w inaugurującym sezonie zajął przedostatnie miejsce, a sam Sinmivak nie wypadał przekonująco. Drugą szansę dostał dopiero w projekcie devils.one Scouting Grounds kilka miesięcy później i tym razem już nie odpuścił. W dość szalonych okolicznościach udało mu się wygrać finał drugiego sezonu UL przeciwko akademii Rogue, więc na wiosnę 2020 Jakub figurował już jako mistrz Polski. Jednak nie oszukujmy się, mało kogo ten tytuł onieśmielał i mało kto oczekiwał, że Sinmivak wykosi konkurencję.

Wielomiesięczna praca z Adrianem "Zeturalem" Dziadkowcem i pozostałą częścią sztabu szkoleniowego Diabłów przyniosła jednak efekty i Sinmivak szybko został okrzyknięty jednym w największych talentów polskiej sceny. Resztę historii pamiętacie już zapewne doskonale. Rebranding na Pompę, wyjazd na EU Masters, udane występy w akademii MAD Lions w Iberian Cupie... świeże wspomnienia.

W tej chwili najważniejsze pytanie w kontekście dalszej kariery Ruckiego brzmi: czyje barwy przywdzieje na początku przyszłego roku? Cóż, oficjalne informacje jeszcze nigdzie nie padły, ale twitterowe ptaszki coraz głośniej ćwierkają o AGO ROGUE. Jeżeli okaże się to być prawdą, może to być dla Sinmivaka prawdziwy przełom.

4. Krystian "Chriss" Dobrzański

fot. H34T Esports

Chyba każdy młody zawodnik chciałby zaliczyć tak szybki start kariery jak Chriss. Rok temu bowiem, wtedy jeszcze pod nickiem "Krysia", Krystian przebijał się do świadomości polskich fanów esportu za pośrednictwem... Ligi Grimorr. Mało komu znany, ale szalenie utalentowany leśnik powoli szlifował swoje umiejętności w akademii Illuminar Gaming pod okiem Jakuba "Bezuma" Iwanickiego.

Jego kariera eksplodowała na przełomie lutego i marca bieżącego roku. Wtedy to udało mu się pokonać na grimorrowym LAN-ie akademię PRIDE, a potem zanotować świetne występy w ultraligowych kwalifikacjach. Chriss zrobił też duże wrażenie w tryoutach  zorganizowanych przez Frderyka "Veggiego" Kozioła, Bartłomieja "VoV-a" Ryla, Patryka "Tuksiarza" Ewertowskiego i Piotra "Incę" Leszczyńskiego i dość prędko stał się gorącym towarem na krajowym rynku transferowym.

Ostatecznie trafił do Komputronik H34T, gdzie wspólnie z Marcinem "bucu" Świechem stworzyli fantastyczny duet mid-jungle. Obaj panowie notowali świetne występy i dużej mierze to właśnie dzięki wysokiej formie Chrissa H34T zostało szybko okrzyknięte czarnym koniem czwartego sezonu. Szkoda jedynie, że play-offy nie były już dla Płomyków tak udane jak faza zasadnicza.

Najbardziej ekscytujące jest to, że Chriss wciąż nie jest wyraźnie ukształtowanym zawodnikiem. Współpraca z bardziej doświadczonymi graczami i trenerami może zaowocować naprawdę niesamowitymi efektami, bo już teraz Krystian udowodnił, że warto w niego inwestować.

3. Lucjan "Shlatan" Ahmad

fot. K1CK Neosurf

Muszę przyznać, że długo zastanawiałem się, czy umieścić Shlatana na tej liście. Szukałem bowiem zawodników, którzy przy stosunkowo niskim progu oczekiwań pokazali się z naprawdę dobrej strony, a o Shlatanie dobrze mówiło się już przed startem trzeciego sezonu Ultraligi. Zwróćmy jednak uwagę na dwie sprawy. Pierwsza – nie zawsze powroty zza granicy do Polski wychodziły graczom na zdrowie, druga – Shlatan w trakcie tego roku nie tylko wspiął się na sam szczyt, ale co ważniejsze, był w stanie się na nim utrzymać.

W 2019 roku Shlatan zanotował świetne występy na Bałkanach i w Hiszpanii, ale dla wielu to wciąż było to za mało. Kibice wciąż mieli w pamięci niechlubne występy w R-SIXTEAM, z którym pod koniec 2018 Shlatan odpadł już w pierwszej rundzie play-offów zerowego sezonu Ultraligi. Po roku nieobecności w Polsce angaż w K1ck, aspirującym do topowych lokat, spotkał się z dość mieszanym odbiorem wśród społeczności.

Nie potrzeba było jednak wielu spotkań, by polski dżungler uciszył niedowiarków. W nabitym gwiazdami składzie Shlatan wyrósł na prawdziwego lidera i nie raz przyćmiewał weteranów takich jak Łukasz "Puki Style" Zygmunciak czy Mateusz "Matislaw" Zagórski. Jego talent w pełni objawił się podczas wiosennego EU Masters, w którym K1ck zdołało dojść do wielkiego finału. Kolejne miesiące przynosiły kolejne sukcesy. K1ck zdetronizowało AGO w Polsce, a podczas letniego EU Masters odpadło dopiero w ćwierćfinale.

Po takim sezonie wiadomym było, że Ahmad nie zagrzeje w kraju miejsca za długo. Na początku offsezonu wiele plotek mówiło o jego angażu w League of Legends European Championship, ale ostatecznie wakatów zabrakło. Jeśli jednak nie do samego LEC-a, to czemu nie do którejś z akademii? Wybór padł na Misfits Premier, które w najbliższym sezonie postawiło na Polaków. W szeregach organizacji miejsce znaleźli też Jakub „Jactroll” Skurzyński i Paweł „Woolite” Pruski. Naszą mini reprezentację będziecie mogli oglądać we francuskim LFL, bezsprzecznie najmocniejszej lidze regionalnej w Europie.

2. Artur „Zwyroo” Trojan

fot. LOL Esports

Artur „Zwyroo” Trojan od zawsze był graczem, którego niespecjalnie ciągnęło do polskiej ligi. Zagraniczne początki, potem fatalnie zakończona próba zaistnienia w Wiśle Płock, następnie kolejne występy poza Ultraligą... Zwyroo od zawsze chodzi własnymi ścieżkami, przez co dla wielu polskich fanów LoL-a jest to postać dość anonimowa.

Historia bieżącego roku z perspektywy Zwyroo nie zaczyna się niestety najlepiej. Na wiosnę brakuje jakiegokolwiek sukcesu, a jego hiszpańska wyprawa nie rzuca na kolana. Sytuacja diametralnie zmienia się latem. Midlaner dołącza do włoskiego Mkers i świetnie wygląda w PG Nationals. Fazę zasadniczą kończy na pierwszym miejscu, choć w play-offach zajmuje rozczarowującą trzecią lokatę. Po sezonie dość szybko zmienia barwy klubowe na Cream Real Betis i znów próbuje podbić Hiszpanię, tym razem poprzez Iberian Cup – niestety nieskutecznie.

Ostatnią deską ratunku jest Trinity Force Puchar Polski, do którego Betis dołącza w ostatniej turze kwalifikacyjnej. Zwyroo i spółka bez kompleksów niszczą wszystkich na swojej drodze, brawurowo wchodząc do turnieju głównego. Tam w końcu ma okazję pokazać się polskim kibicom z dobrej strony. W każdym meczu robi świetne wrażenie, jest elastyczny, doskonale zgrany z zespołem i nieograniczony champion poolem. Turniejowe zmagania kończy na trzecim miejscu, jedynie za plecami K1ck i AGO.

W poturniejowych analizach głośno chwalono Zwyroo, a samym zawodnikiem miały się interesować duże polskie organizacje. I choć z kuluarowych doniesień wynika, że w najbliższym sezonie znów nie zobaczymy go w Ultralidze, to z pewnością końcówką tego roku otworzył sobie kilka furtek, które do tej pory były pozamykane.

1. Adrian „Trymbi” Trybus

fot. AGO ROGUE

Gdy przed letnim splitem Adrian „Trymbi” Trybus zastąpił w szeregach AGO ROGUE Patryka „Mystiquesa” Piórkowskiego, wielu obserwatorów polskiej sceny dość sceptycznie patrzyło na podjęte przez mistrzów Polski ruchy transferowe.

Trudno też się było temu dziwić. Z perspektywy widza w AGO wszystko wydawało się być na odpowiednim miejscu, skład radził sobie świetnie, wygrał krajowe rozgrywki w splicie wiosennym i dobrze wypadł na European Masters. Do gry Mystiquesa nie można było się przyczepić, a wyniki ówczesnej drużyny Trymbiego, SK Gaming Prime cóż... powiedzmy, że nie porywały.

Zmiana jednak nastąpiła i jak się później okazało, była to zmiana na lepsze. Charakter gry Trymbiego pozwolił AGO otworzyć się na nowe rozwiązania, a cała drużyna wydawała się złapać luz i radziła sobie świetnie. W sezonie zasadniczym czwartego sezonu UL akademia Rogue zaliczyła tylko dwie porażki, a w play-offach była zdecydowanym faworytem.

Jednak zmagania w kraju były zaledwie preludium do fenomenalnych wystepów Trymbiego w European Masters. Huczny triumf na międzynarodowej imprezie sprawił, że o Trymbim zaczęto głośno mówić jak o potencjalnym LEC-owym wspierającym, a spekulacje wkrótce przerodziły się w prawdę. W 2021 roku Trymbi zastąpi Oskara „Vandera” Bogdana w głównym składzie Rogue.

To skok na naprawdę głęboką wodę, bo po wyjeździe na Worldsy i świetnym splicie letnim oczekiwania fanów wobec Łotrzyków są bardzo wysokie. Mimo to ja jestem spokojny o Trymbiego. W swojej karierze nie raz już udowadniał, że nieważne w jakim otoczeniu będzie mu dane grać, świetnie wykona swoje zadanie.

Tym samym dotarliśmy na koniec tej listy. Zachęcam, byście i Wy wytypowali swoją piątkę, a może urodzi się z tego ciekawa dyskusja. Na sam koniec pozwolę sobie jeszcze wymienić kilku graczy, którzy byli bardzo blisko finałowego zestawienia, ale ostatecznie się w nim nie znaleźli. Mowa tu o: Kamilu "LeQu" Rosiku, Łukaszu "Pyrce" Grześkowiaku, Adrianie "adrianie" Jackowskim i Kamilu "Chosiim" Chosie.