League of Legends polskim esportem narodowym? Jeżeli kiedyś powstałby taki plebiscyt, to produkcja Riot Games z pewnością by w nim przewodziła. W LoL-u posiadamy naprawdę sporo świetnych osobistości, które swoimi umiejętnościami, a co niektórzy także osiągnięciami, śmiało mogą się chwalić. Każdy polski widz rozgrywek w popularnej MOBIE wie, na jakiej pozycji nasi rodacy są najlepsi. Mowa tu rzecz jasna o dżungli, a wszystko dzięki pewnemu tercetowi, który tworzą Marcin "Jankos" Jankowski, Oskar "Selfmade" Boderek oraz Kacper "Inspired" Słoma.

Wspomniana trójka należy do europejskiej czołówki, regularnie występując w League of Legends European Championship. Każdy z tych zawodników reprezentował także Europę na tegorocznych Mistrzostwach Świata. Powiedzmy sobie wprost – dżunglerzy stali się głównym polskim towarem eksportowym, a wschodzące talenty jak Lucjan "Shlatan" Ahmad zwiastują, że raczej za prędko się to nie zmieni. Dzięki tegorocznym sukcesom Jankosa, Selfmade'a i Inspireda powstała dyskusja, który z polskich leśników jest najlepszy. Bo to, że są oni najlepszą trójką leśników na Starym Kontynencie, jest nie do podważenia.

(Stary) Król Dżungli

Na początek weźmy pod lupę zawodnika, który wydaje się być na scenie od jej początków. To by nie było tak dalekie od prawdy, wszak Jankos na najwyższym szczeblu europejskich rozgrywek występuje od 2014 roku, a samo LEC (wówczas znane jako EU LCS) wystartowało rok wcześniej. Zawodnik G2 Esports na przestrzeni swojej kariery zdobył cztery tytuły mistrza Europy i zgarnął wiele przydomków, które oddają jego grę. Król Pierwszej Krwi to zaledwie jeden z nich. Jak za to wyglądał kończący się rok w wykonaniu Rzeźnika z Poznania?

Zaczęło się wyśmienicie, a skończyło niezbyt dobrze. Chociaż to określenie i tak zabrzmi odrobinę przesadnie w kontekście kogoś, kto zdobył kolejne dwa lokalne trofea i został półfinalistą Worlds. Nie zapominajmy jednak, jak wyglądała indywidualna forma Jankosa. Na zakończenie wiosennej rundy LEC otrzymał on tytuł MVP splitu. Następnie dżungla się trochę zmieniła, zmuszając Jankowskiego do roli, do której nie był przyzwyczajony, a pandemiczna rzeczywistość i brak możliwości grania z azjatyckimi zespołami aż do wylądowania w Szanghaju nie pomagały. Niemniej Jankos zdążył na tyle nadrobić materiał, aby nie być balastem dla G2 i stawiać dosyć wyrównany opór Kimowim "Canyonowi" Geon-bu, który przecież był najlepszym zawodnikiem finału MŚ. Jak dla mnie jest to przejaw klasy, której niejeden gracz może mu pozazdrościć.

Pomimo końcówki roku, która dla Jankowskiego nie była najlepsza, wciąż jest on zawodnikiem najlepszego sortu, a jeżeliby wierzyć jego słowom z naszej wspólnej rozmowy, to w pełni podobają mu się nowe zmiany w rozgrywce. Można więc spodziewać się, że 22 stycznia Król Dżungli wróci po swoje.

Najniebezpieczniejszy pretendent

Selfmade jest pewnego rodzaju przeciwieństwem Jankosa. 21-latek jest częścią największego nemezis G2 – Fnatic. W przeciwieństwie do Jankowskiego, który jest weteranem sceny, ciągle trzymającym koronę najlepszego leśnika, Boderek to największy pretendent do skradnięcia jej. Dodatkowo to właśnie Selfmade lepiej odnajdywał się w mecie, która obowiązywała przez ostatnich parę miesięcy. To on ciągnął resztę Fnatic na swoich plecach, zwłaszcza na Worlds 2020. Dzisiaj, po odejściu Martina "Rekklesa" Larssona, zadanie to będzie jeszcze trudniejsze. Ale nie ma chyba pewniejszego siebie zawodnika od Selfmade'a, który jest urodzonym liderem.

Niemniej czy w tym roku reprezentant Fnatic przerósł swojego największego rywala z linii? Raczej nie. Pomimo świetnej indywidualnej dyspozycji pod koniec sezonu, Selfmade'owi brakuje doświadczenia. Nie zdołał on pociągnąć w górę Fnatic w finale LEC, tak samo jak w ćwierćfinale Worlds 2020. I pomimo tego, że indywidualnie mógł on momentami błyszczeć jaśniej niż Jankos, to nie można zapominać, że spoglądając szerzej na całą rywalizację, to Jankowski ma po prostu inną rolę. Jego zadaniem nie było carry'owanie swojej formacji, zwłaszcza że obecna meta mu nie odpowiada. Jeżeli Selfmade chce przegonić Jankosa, to musi on rozegrać najbliższy sezon, prezentując jeszcze lepszą formę od tej prezentowanej przez ostatnich parę miesięcy.

Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta

Wyścig po miano najlepszego europejskiego leśnika 2020 roku nie byłby tak ciekawy, gdyby nie Inspired. Reprezentant Rogue co prawda rozwija się w cieniu swoich dwóch starszych kolegów z Polski, nie oznacza to jednak, że pod względem samych umiejętności jest on w tyle. W istocie Słomie bardzo mało brakuje w doścignięciu Jankosa i Selfmade'a. Ba, w samym Summer Splicie statystykami nieraz wypadał on lepiej od wspomnianej dwójki. 18-latkowi niewątpliwie nie brakuje odważnego, medialnego charakteru, wszak kilka razy mogliśmy od niego usłyszeć opinię, że jest on najlepszym leśnikiem na Starym Kontynencie.

Aby to stwierdzenie można było uznawać za prawdziwe, młody dżungler musi jednak nabrać jednej rzeczy, która przychodzi z czasem. Mowa tutaj o niczym innym a doświadczeniu. Mistrzostwa Świata bezbłędnie zweryfikowały ten aspekt. Podczas gdy Jankos i Selfmade nie sprzedawali tanio skóry i szli łeb w łeb z oponentem z lasu, Inspired często był lekko zagubiony na Summoner's Rifcie. Nie pomagał tu oczywiście fakt, że przyszło mu mierzyć się z Canyonem i Seo "Kanavim" Jin-hyeokiem. Jest to jednak dobry prognostyk. Przygoda w Szanghaju z pewnością dobrze zrobiła Słomie, a jego przyszły rok powinien wyglądać indywidualnie jak i drużynowo jeszcze lepiej. Dlatego też Rogue powinno być w 2021 poważnym kandydatem do tronu Europy, tak jak Inspired powinien być kandydatem do tronu dżungli.

Ile ludzi tyle opinii. Mając na uwadze wszystkie argumenty trudno nie odnieść wrażenia, że to właśnie Jankos do dziś króluje w Europie w kategorii leśników. Jednak jak pokazał 2020 rok, Selfmade i Inspired są niedaleko w tyle, a ich zapał do gry i pozycja głównego carry w zespole sprawiają, że już w przyszłym sezonie korona może zostać Jankowskiemu skradziona.

Śledź autora na Twitterze – Mateusz Miter