Gdy opracowywałem tekst o największych niewypałach transferowych 2020 roku na scenie CS:GO, jedną z kandydatur, która mogła znaleźć się w środku, były zakup dywizji CR4ZY przez c0ntact Gaming. Po krótkim zastanowieniu doszedłem jednak do wniosku, że tacy gagatkowie zasługują na oddzielne miejsce, które niniejszym dla nich tworzę.
Amerykańska organizacja i międzynarodowa mieszanka dobrały się idealnie, jakby w zgodzie z porzekadłem, że nieszczęścia chodzą parami. W zasadzie nie wiem, za którą stronę tego karykaturalnego związku powinienem zabrać się w pierwszej kolejności, więc zacznę neutralnie, od kilku faktów. Styczeń 2020 roku – c0ntact Gaming, klub z drużynami we franczyzowych ligach Overwatcha i Call of Duty, zawitał do świata strzelanki Valve. Organizacja zza oceanu bardzo poważnie podeszła do nowej gry, przeznaczając na nią potężne środki jeszcze przed pierwszym meczem. Za przystąpienie do pół hermetycznego Flashpointa c0ntact zapłaciło 2 miliony dolarów, a na skład, który miał ją reprezentować między innymi w tych rozgrywkach, rzekomo wydało niewiele mniej, bo pomiędzy 1,5 do 2 milionów dolarów. Pierwszej inwestycji nie zamierzam komentować, ponieważ poza gołym wpisowym nie wiem, jaki model biznesowy kryje się za ligą, natomiast opisania przejęcia sekcji od CR4ZY sobie nie odpuszczę, mimo że to wątpliwa przyjemność.
Zacznijmy od tego, że c0ntact wparowało na scenę CS:GO w wybitnie niesprzyjającym czasie i niefortunnych okolicznościach. Na początku roku pandemię koronawirusa znaliśmy tylko z medialnych przekazów z Chin i okolicznych państw azjatyckich. Konia z rzędem temu, kto w tamtym momencie powiedziałby, że choroba zaleje cały glob i dotknie wszystkich sektorów życia, doprowadzając do zbiorowych dramatów, bankrutujących biznesów i ludzi lądujących na bruku. W styczniu nie podejrzewaliśmy, że przeprowadzeniu brazylijskiego Majora może zagrażać niebezpieczeństwo, a finalnie wydarzenie nigdy się nie odbędzie. A to właśnie impreza w Kraju Kawy była jednym z argumentów CR4ZY w negocjacjach z c0ntact. EspiranTo i spółka mieli zagwarantowane bilety do Rio, co dla ich organizacji oznaczało szereg przyszłych zysków: z niematerialnych korzyści oczywiście rozgłos wiążący się z samą obecnością na najważniejszym turnieju, z materialnych pieniądze z naklejek oraz procent tego, co zespół dostanie z tortu zwanego pulą nagród. Sprzedający mieli podstawy, żeby oddać skład za więcej, niż wart był sportowo.
Swoją drogą, jaka była wartość sportowa kadry CR4ZY? Jeszcze z huNterem i nexą ekipa biła się o awans do najlepszej ósemki Majora, natomiast po przenosinach, w dziwnych okolicznościach, tych dwóch graczy do G2 Esports, nie widziałem w niej potencjału na podobne rezultaty, ergo na przebicie się do mitycznego tieru 1. Do końca 2019 roku nie było jak zweryfikować mojej tezy, bo przemeblowany zespół, już z emim i SHiPZem, nie zakwalifikował się/nie został zaproszony na żaden turniej obsadzony światową czołówką. Nie chcę deprecjonować dwóch półfinałów i dwóch finałów (w tym jednego zwycięskiego) podczas kolejnych imprez rangi DreamHack Open, ale te wyniki, jak już, potwierdzały, że CR4ZY jest jedną z mocniejszych formacji z drugiej półki, gdzie umownie odkłada się drużyny spoza top10. A za taką z czystym sumieniem nie wydałbym przynajmniej półtora miliona dolarów.
Spójrzmy na inne transakcje sfinalizowane po Majorze w Berlinie (wszystkie kwoty są nieoficjalne i pochodzą z prasowych doniesień): Evil Geniuses przejęli dywizję od NRG Esports za 3 miliony dolarów, 100 Thieves stali się właścicielami składu Renegades za 2,2 miliona dolarów – to transfery gotowców z topu. Bliżej poziomu CR4ZY na pewno były AVANGAR, za które Virtus.pro musiało wyjąć ze swojego konta od 1,2 do 1,5 miliona dolarów, czy Tricked Esport, które zmieniło dom na MAD Lions za ponad 300 tysięcy dolarów. Tricked jako jedyne ze wszystkich wspomnianych ekip nie było pewne występu na odwołanym brazylijskim Majorze. Gdyby było inaczej, to duńska marka w teorii mogłaby liczyć na zarobek porównywalny z AVANGAR lub CR4ZY, tym bardziej że jej podopieczni w rankingu znajdowali się w sąsiedztwie tych dwóch zespołów. Ile w takim razie wart jest slot na jednym Majorze? Milion?
Zestawienie z 16 grudnia 2019, pierwsze, gdzie zawodnicy AVANGAR zostali podpisani jako Virtus.pro, a gracze Tricked Esport jako MAD Lions.
- Virtus.pro (AVANGAR) #15
- MAD Lions (Tricked Esport) #18
- CR4ZY #20
Virtus.pro po tragicznych pierwszych miesiącach odbiło się i wróciło nawet do czołowej dziesiątki, w obozie MAD Lions też nie obyło się bez turbulencji, aczkolwiek wydaje się, że wszystko zmierza ku dobremu. A c0ntact? A c0ntact, pomimo paru zmian w wyjściowej piątce, cały czas niosło swój krzyż. Jest to o tyle trudne do pojęcia, że te roszady generalnie nie były złe. Snappi za LETN1EGO – więcej siły ognia. smooya i Spinx w miejsce emiego i SHiPZa (wypisał się na własne życzenie) – ujdzie, eksperyment ze smooyą jako drugim snajperem, plus za wypatrzenie Spinxa. I wreszcie rigoN zastępujący smooyę – Brytyjczykowi nie odpowiadała nowa rola, dlatego spróbowano talentu ze Szwajcarii. Przez dwanaście miesięcy ekipa wystawiała się na publiczne pośmiewisko, nawet wtedy, gdy za przeciwników miała na papierze słabszych od siebie. Rok skończyła na 40. lokacie w rankingu HLTV, minimum jakieś dwadzieścia pozycji od miejsca, gdzie miała obowiązek być. Powtarzam minimum, bo pewnie liczono, że uda jej się zaatakować okolice czołowej dziesiątki. Krótko mówiąc, drużyna się nie popisała, lecz jej pracodawca bynajmniej nie jest święty.
c0ntact, tu nie ma zdziwienia, wystawiło cały skład na sprzedaż, o czym nawet oficjalnie nie poinformowało. To nie żart – organizacja nie wspomniała słowem o tym, że gracze mają pozwolenie na negocjacje z innymi drużynami. Na starannych obserwatorach działań klubu (w tym mnie) to nie robi wrażenia, bo pamiętają, że nie przygotował on żadnego oświadczenia na podobnie wzniosłą okoliczność, jaką było samo zakontraktowanie składu. Grzechów na koncie organizacji jest więcej. Narzekacie na bezbarwne prowadzenie mediów społecznościowych przez rodzime podmioty? Na profilach c0ntact nie znajdziecie niczego innego niż informacji o meczach, urywek z ich przebiegu i podawanych dalej wiadomości napisanych przez graczy. Można mieć furę siana, ale nie zatrudnić łebskich osób od opieki nad kanałami przekazu. Doceniajmy to, co mamy nad Wisłą, gdyż, jak widać na załączonym obrazku, może być gorzej.
Uff… muszę przyznać, że zmęczyła mnie ta podróż w czasie. Mam nadzieję, że kolejny skład c0ntact Gaming nie będzie kulą u nogi organizacji, a organizacja przestanie promować dywizję CS:GO po łebkach. Zwłaszcza gdyby wypełnił się jeden ze scenariuszy, który wybitnie zbliżyłby mnie do tego klubu. Kto ma wiedzieć, ten wie.