Debiuty nigdy nie są łatwe. Ten wyświechtany frazes możemy już wyrzucić do kosza, bo rzeczywistość, jak to często bywa, brutalnie zweryfikowała tego typu przewidywania. Owa rzeczywistość wczoraj nazywała się Lucas "honda" Honda i podczas spotkania BLAST Premier Global Final 2020 pokazała, że wcale nie trzeba mieć w papierach pięciu zaliczonych Majorów i trzech medali IEM-a, by prezentować akcję rodem z najlepszych highlightów przygotowywanych przez montażystów HLTV.

Skąd on się wziął?

Kim w ogóle jest Brazylijczyk o niezwykle motoryzacyjnym nazwisku? Cóż, mowa tutaj o 20-letnim latynoskim strzelcu, którego osoba niewiele powie typowemu kibicowi (chyba że nazywasz się Tomek Jóźwik). Ale też trudno się dziwić, bo młokos całą swoją dotychczasową karierę spędził na rodzimej scenie, grając tylko w ekipach o statusie akademii. Najpierw było to DETONA Pound, a od połowy grudnia ubiegłego roku FURIA Academy. Dokładnie tak – w FURII Honda przebywał przez zaledwie miesiąc. Okres niezwykle krótki, ale najwyraźniej wystarczający, by zwrócić na siebie uwagę sztabu szkoleniowego i zasłużyć sobie na promocję do głównego zespołu. Promocję nieco na "pół gwizdka", bo w charakterze tylko szóstego gracza, co nie zmienia faktu, że było to ogromne wyróżnienie. Ogromne i znaczące.

A wszystko dzięki Paytynowi "Juniorowi" Johnsonowi. Amerykanin z FURIĄ łączony był od dawna, ale dopiero niedawno potwierdzono jego transfer. Wtedy też wydawało się, że oficjalny debiut w nowych barwach zaliczy on już podczas finałów BLAST Premier, jednakże przed tym powstrzymały go problemy z uzyskaniem na czas zezwolenia na wlot na terytorium Europy. I wtedy właśnie cały na biało wchodzi honda. Brazylijczyk, który jeszcze kilka tygodni temu nie miał nawet stałego zatrudnienia, nagle otrzymał szansę na występ przeciwko światowej czołówce i walkę o milion dolarów. – Jestem pewny, że honda będzie kimś w stylu "arTa 2.0". Będzie kimś, kto jako pierwszy wejdzie na bombsite'y i będzie bardzo agresywny. W taki sposób gra i będziemy mogli to rożnie wykorzystać – komplementował swojego nowego kompana, wykazując się jednocześnie nieco brakiem skromności, Andrei "⁠arT⁠" Piovezan.

Debiut na piątkę z plusem

Ale pochwały pochwałami, a wypadałoby coś pokazać na serwerze. A na 20-latka czekał test naprawdę niebanalny, bo przecież nie codziennie można mierzyć się z szóstą drużyną Europy, która w swoich szeregach ma dwóch z dwudziestu najlepszych strzelców globu. I nie oszukujmy się – nikt raczej nie miałby hondzie za złe, gdyby ten podczas potyczki z G2 Esports zwyczajnie spalił się psychicznie, bo niejednemu z jego (nikłym) doświadczeniem nogi ugięłyby się pod ciężarem obecnych na mapie nazwisk. Szybko okazało się jednak, że brazylijski gracz to nie "niejeden", bo nowy nabytek FURII udowodnił to już w drugiej rundzie wspomnianego spotkania.

Runda pierwsza, nawiasem mówiąc pistoletowa, zakończyła się zwycięstwem G2, przez co goście zza oceanu nie mogli pozwolić sobie na zakup zbyt dobrego wyposażenia. Mimo wszystko zdecydowali się oni jednak zagrać force'a, a honda na tę okoliczność wybrał desert eagle'a. Początkowo wydawało się, że Latynosi wyrzucili pieniądze w błoto, bo nie minęła nawet minuta, a stracili oni dwóch graczy. W sytuacji 3v5 dwóch Brazylijczyków pozostało na BS-ie A, zaś osamotniony Honda musiał radzić sobie na BS-ie B, który stał się celem rywali ze Starego Kontynentu. Sytuacja z góry przegrana? Bynajmniej! Nowy nabytek w zatrważającym tempie rozdał cztery głowy, powstrzymując napór przeciwnej piątki, by kilkadziesiąt sekund później dopełnić dzieła zniszczenia i przypieczętowując za pomocą zdobycznego MAG-7 ace'a.

Jak zostało wspomniane, to była druga runda. Co ciekawe, podczas starcia na Inferno honda ustrzelił jeszcze jednego ace'a, a stało się to w... rundzie czwartej. Wszystko jeszcze raz wydarzyło się w okolicach bombsite'u oznaczonego literą B, aczkolwiek już nie na samym obszarze bombowym, a na bananie. Dwa pierwsze fragi wpadły na konto Hondy już na początku rushu G2, gdy zespół ten spotkała niemiła niespodzianka w postaci połączenia Mołotowa oraz granatu odłamkowego. Tego iście wybuchowego spotkania nie przetrwali Kenny "kennyS" Schrub i François "AmaNEk" Delaunay, a nim trójka ich kolegów w ogóle zorientowała się, co się stało, 20-latek z Ameryki Południowej ruszył po nich niczym student po parówki na promocji w Żabce i za pomocą swojego MP9 dopełnił dzieła zniszczenia.

Co ciekawe, mimo tych dwóch fantastycznych akcji FURIA ostatecznie poległa 12:16, ale na swoje szczęście udało jej się odpowiedzieć na Mirage'u. Wygrana 16:14 pozwoliła Latynosom przedłużyć nadzieje na zwycięstwo, aczkolwiek to trzeba było sobie wywalczyć na decydującym Nuke'u. A tam... Tak, chyba już wiecie, co chcę powiedzieć. Honda znowu dał o sobie znać i po raz trzeci tego wieczoru samodzielnie wyeliminował cały przeciwny skład. Sytuacja miała miejsce już w rundzie pistoletowej, podczas której jego ekipa za wszelką cenę starała się obronić podłożoną bombę. I dokonała tego właśnie za sprawą cudownego młodziana, który ładował kolejne głowy z Glocka-18 jak na aimbocie (o którego posiadanie go oczywiście nie podejrzewamy). Skończyło się na pięciu fragach i udanym początku meczu.

Niemniej były to tylko miłe złego początki, bo podopieczni Nicholasa "guerriego" Nogueiry nie dali rady dowieźć korzystnego rezultatu do końca. Finalnie polegli oni 10:16 i tym samym spadli do dolnej drabinki finałów BLAST Premier 2020. Sam honda serwer opuszczał, mając w sumie na koncie 50 fragów, co było trzecim wynikiem w drużynie. Nowy nabytek pod tym względem wyprzedził nawet wspomnianego wcześniej arTa, który nie tylko zabijał mniej, ale i ginął częściej. Zresztą, tu nie o liczby chodzi, bo przecież 20-latek nie był na serwerze od tego, by udawać starplayera. On wykonywał zupełnie inne zadania, spisując się jak na zawodnika o tak nikłym doświadczeniu nadspodziewanie dobrze, a przy okazji dokładając do tego kilka akcji, w których wykazał się niesamowitym opanowaniem.

Zasłużone słowa uznania

GGWP, FURIA! Ostatecznie najważniejsze jest to, że wygraliśmy nasz pierwszy oficjalny mecz w 2021 roku. Honda, masz ogromny potencjał, powodzenia! – już po zakończeniu meczu chwalił swojego rywala Nemanja "huNter-" Kovač. – Honda po prostu przejechał się po nich niczym samochód – można było wyczytać na CS-owym profilu Teamu Liquid na Twitterze. – Założę się, że w FURII cieszą się, że wybrali Hondę zamiast Toyoty. Co za maszyna! – śmieszkował z kolei Jacob "Pimp" Winneche. Cóż, młody gracz z Brazylii został zauważony i nie ulega wątpliwości, że podczas kolejnych spotkań każdy będzie przyglądać mu się ze zdwojonym zainteresowaniem. Pierwsza ku temu okazja już dziś o 19:30, gdy FURIA w meczu przegranych podejmie Evil Geniuses. – Dziś liczymy co najmniej na trzy ace'y – pisał trener ekipy z Ameryki Południowej, guerri. Był to oczywiście żart, aczkolwiek kto wie, czy najmłodszy stażem członek składu nie weźmie go sobie do serca?

I wszystko fajnie, tylko finały BLAST Premier 2020 kiedyś się skończą (dla Brazylijczyków może nawet dziś). A potem wspomniany kilka akapitów temu Junior w końcu uzyska zgodę na przybycie do Europy i finalnie zasili skład. Skład, który będzie sobie liczyć aż sześć osób i nie dla każdego znajdzie się miejsce w podstawie. Może to być oczywiście problematyczne, a włodarze FURII już teraz mogą odczuwać pierwsze symptomy nadciągającego bólu głowy. Jedyne sensowne rozwiązanie to pójście drogą Teamu Vitality i korzystanie z usług hondy w taki sposób, jak formacja znad Sekwany robi to w przypadku Nabila "Nivery" Benrlitoma. To znaczy, lepsza droga Vitality niż droga Astralis, bo szkoda by było, gdyby młody zawodnik o motoryzacyjnym nazwisku został przyspawany do ławki rezerwowych niczym Lucas "Bubzkji" Andersen. Z ławki przecież trudno strzelać ace'y.

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn