Za nami trzy kolejki League of Legends Championship Series, po których samotnym liderem jest Cloud9. Chmurki zapowiadane były jako jedna z najmocniejszych ekip w tegorocznej edycji amerykańskiej ligi, głównie dzięki angażowi Luki "Perkza" Perkovića na środkowej alejce. Prognozy do tej pory się sprawdzają, a z samym midlanerem zespołu parę słów zamienił Travis Gafford.
Jedno z pierwszych pytań zadanych przez amerykańskiego dziennikarza dotyczyło synergii w drużynie i tego, czy wykonuje ona progres. – Zdecydowanie. Widzę, że wiele poprawiliśmy w naszej grze i komunikacji. Poza tym nasz sztab szkoleniowy wykonuje świetną robotę, wiemy co mamy robić. Uczymy się grać wielu różnych stylów i kompozycji. Jestem naprawdę zadowolony, że używając tych różnych pomysłów, jesteśmy w stanie zwyciężać – odpowiedział Chorwat. Dodał również, że sam ma nad czym pracować, wszak jeszcze niedawno był strzelcem. – W pewnym sensie ponownie uczę się bycia midlanerem i powoli odnajduje w pełni swoją rolę w Cloud9.
Skoro podopieczni organizacji Jacka Etienne'a próbuje wielu różnych pomysłów na rozgrywkę, to czego oczekuje od formacji sam Perkz? – Przede wszystkim wymagam od mojego zespołu umiejętności grania w każdym stylu. Jako że jestem najbardziej doświadczoną osobą w wyjściowym składzie, to czuję obowiązek poprowadzenia reszty w nieznanych dotąd kompozycjach [...] Po drugie, pozostaje kwestia psychologiczna tego, że jestem w stanie dobrze zagrać każdym czempionem. Pragnę pokazać wysokie umiejętności na każdym bohaterze, żeby rywale nie mogli się na mnie przygotować, a ja właśnie będę mógł to zrobić z łatwością. To mój ogromny atut – przyznał 22-latek. W Cloud9 niewątpliwie jest on zawodnikiem z największym bagażem doświadczenia, dlatego też nie dziwi fakt, że mierzy on w zostanie pewnego rodzaju liderem w zespole, który będzie zbierał na sobie największą presję.
Kiedy Perkz przyszedł do Ameryki Północnej, mówił, że pragnie zrewolucjonizować region i wywindować go na wyższy poziom. Chciał dać przykład rywalom, pokazać im, jak mają grać. O ten temat również zahaczył Gafford, pytając Perkovića o opinię na temat ligowych oponentów. – Każda drużyna w praktyce rzuca nam rękawicę, nawet CLG. To bardzo dobra rzecz, ponieważ nie wyciągasz żadnych lekcji z kompletnych dominacji swoich przeciwników. To samo tyczy się grania tego samego w każdej rozgrywce. Jeśli nie zmieniasz swoich kompozycji, to nie wychodzisz ze swojej strefy komfortu, przez co tak naprawdę nie rozwijasz się – podsumowuje Perkz. Fanów amerykańskich rozgrywek taka postawa z pewnością cieszy, wszak potrzebowała ona gracza, który będzie wymagał nie tylko od swoich kolegów z drużyny, ale także od innych uczestników ligi. Taka chęć dywersyfikacji swojej gry, co zresztą było widoczne już w G2 Esports, może faktycznie zainspirować LCS do stania się lepszym. Kto wie, może nasi "zachodni sąsiedzi" niedługo powrócą do międzynarodowej rywalizacji z hukiem?
Pełną wersję rozmowy możecie zobaczyć tutaj: