Spośród sześciu ekip, które w piątek przystępowały do fazy pucharowej Intel Extreme Masters Katowice 2021, aż cztery wywodziły się z Europy Wschodniej. Wobec tego szansa na to, że mecz finałowy stać będzie pod znakiem regionu CIS, były bardzo duże – i tak też się stało. Już dziś naprzeciwko siebie w walce o 400 tysięcy euro staną Gambit Esports oraz Virtus.pro. Zespoły, na które w kwestii ewentualnego mistrzostwa raczej nikt nie stawiał, bo przecież dookoła było wiele "bardziej odpowiednich" drużyn. Problem w tym, że te "bardziej odpowiednie" drużyny w wielu przypadkach musiały uznać wyższość właśnie dwójki finalistów, których świetny wynik nie jest bynajmniej dziełem przypadku, a efektem poukładanej pracy i pewnej koncepcji na zespół, która okazała się słuszna.
Od akademii do finalistów IEM-a
Chociaż Gambit ostatnimi czasy było daleko od światowego topu, to nazwa ta przecież anonimowa nie jest. Mówimy tutaj o formacji, której podopieczni w 2017 roku sięgnęli po sensacyjne mistrzostwo Majora, osiągając największy sukces w historii sceny CIS. Sukces ten był jednocześnie przekleństwem tamtego składu, który nie potrafił udźwignąć skali tego osiągnięcia i nieco ponad rok później przestał istnieć definitywnie. Sama organizacja bynajmniej jednak nie wycofała się ze wspierania sceny CS:GO, bo na początku 2019 roku powołała do życia projekt akademii, który otrzymał nazwę Gambit Youngsters. Owa akademia funkcjonowała mniej więcej półtora roku i w tym czasie kilkukrotnie udowodniła, że jest gotowa, by przejąć obowiązki pierwszej drużyny, co też stało się w październiku ubiegłego roku. Wtedy częścią składu był już powracający po dłuższej przerwie Abay "Hobbit" Khassenov, czyli jeden z triumfatorów wspomnianego PGL Major Kraków 2017. Doświadczony Kazach był tym brakującym elementem układanki, który miał pomóc zgromadzonej wokół siebie młodzieży w wejściu na CS-owy szczyt. No, może "szczyt" to jeszcze za duże słowo, ale bez wątpienia z IEM Katowice do owego szczytu już naprawdę niedaleko.
fot. Gambit Esports |
Niemniej droga Gambit przez katowicki IEM wcale nie była usłana różami. Ekipa z Europy Wschodniej swoją przygodę z turniejem zaczęła przecież już w fazie play-in, z tą jednak Hobbit i spółka poradzili sobie zaskakująco łatwo. Żadnego oporu nie postawił im Team One, z kolei mousesports, chociaż próbowało się stawiać, koniec końców także musiało uznać wyższość drużyny spod znaku czerwonej gwiazdy. Schody miały zacząć się dopiero potem i... faktycznie zaczęły się. Podopieczni Konstantina "groove'a" Pikinera główną część zawodów zaczęli bowiem od porażki z Evil Geniuses, która zrzuciła ich do dolnej części drabinki, gdzie miejsca na błędy już nie było. Fakt ten wyraźnie podziałał na Gambit motywująco, bo zespół z nożem na gardle pokonała kolejno mousesports, Heroic oraz G2 Esports, tracąc w tych wszystkich meczach tylko jedną mapę. A przecież przynajmniej dwie ostatnie formacje przystępowały do starcia z reprezentantami sceny CIS w roli faworytów! Nic to jednak nie znaczyło. Tak samo znaczenia nie miał fakt, że w fazie pucharowej rosyjsko-kazachski skład mierzył się najpierw z obrońcami tytułu z Natus Vincere, a potem ze zwycięzcami grupy A z Teamu Spirit – obie te potyczki zakończyły się triumfem byłej akademii wynikiem 2:0.
Te wszystkie rezultaty były w dużej mierze zasługą jednego z najmłodszych członków ekipy, Dmitrya "sh1ro" Sokolova. – Wielokrotnie ja i mój zespół wspólnie trenowaliśmy z jego ekipą. Wygląda na to, że zawsze wykonuje on mądre ruchy i ma naprawdę dobrego aima – komplementował 19-letiego Rosjanina jeszcze na początku ubiegłego roku Jere "sergej" Salo. Od tego czasu Sokolov jeszcze się rozwinął i ugruntował już swoją pozycję jako jednego z najlepszych graczy rywalizujących w drugim tierze. Niemniej okazuje się, że nawet wśród gwiazd sceny CS-a nastolatek czuje się jak ryba w wodzie. Dowody? Podczas głównego turnieju IEM Katowice 2021 osiągnął on jak do tej pory rating 1,30, co jest trzecim wynikiem całej imprezy! Jakby tego było mało, w trakcie sześciu rozegranych przez siebie spotkań wygrał aż 17 clutchy, co jest osiągnięciem wręcz nieprawdopodobnym! Wystarczy wspomnieć, że drugi pod tym względem Timur "buster" Tulepov triumfował w... dziewięciu clutchach. Aż do wczoraj sh1ro mógł się pochwalić wyłącznie dodatnimi ratingami, a przecież przyszło mu rywalizować m.in. z G2 czy NAVI. Tę statystykę popsuł dopiero Overpass, na którym Team Spirit wyłączył go z gry, ale nie zmienia to faktu, że gracz z Rosji to obecnie najpoważniejszy kandydat do tytułu MVP katowickiego IEM-a.
Od transferowej wpadki do światowej czołówki
Ostatnie losy Virtus.pro również były niezwykle kręte. Organizacja miała już co prawda wyrobioną markę, do czego przyczynił się skład z Polski, wygrywając m.in. Majora w 2014 roku, ale na dobrą sprawę niewiele z tego wynikało. Po ostatnich chudych latach i licznych rozczarowaniach VP zakończyło wspieranie nadwiślańskiej sceny i powróciło na własne podwórko. A okazja na taki powrót była teoretycznie idealna, bo pojawiła się możliwość zaangażowania graczy AVANGAR, którzy ledwie kilka miesięcy wcześniej zadziwili świat i doszli do finału StarLadder Major Berlin 2019. Włodarze Moskwy po długich negocjacjach w końcu dopięli transfer, który według nieoficjalnych informacji mógł ich kosztować nawet 1,5 miliona dolarów! Wobec tak zawrotnej sumy nie dziwi fakt, iż pojawiły się głosy, że Virtusi przepłacili. Głosy te nasiliły się w kolejnych miesiącach, gdy nowe nabytki nie potrafiły nawiązać do poprzednich sukcesów i zamiast tego kontynuowały fatalną passę swoich polskich poprzedników. Sytuacja odmieniła się dopiero w połowie 2020 roku, wraz z transferem z Mareksa "YEKINDARA" Gaļinskisa z pro100. Łotysz okazał się brakującym elementem układanki i z nim w składzie Virtus.pro zaczęło sukcesywnie piąć się w światowym rankingu i w pewnym momencie znajdowało się nawet w top 5.
fot. Virtus.pro |
W obliczu tego wszystkiego nikogo nie dziwił fakt, że Virtusi przebrnęli przez play-iny katowickiego IEM-a, aczkolwiek nie obyło się bez wpadki. Tą była porażka z występującymi w eksperymentalnym składzie Ninjas in Pyjamas, nie miała ona jednak aż tak rażących konsekwencji – wygrane z Wisłą All iN! Games Kraków oraz Renegades i tak dały podopiecznym Dastana "dastana" Akbayeva upragniony awans. Potem przyszedł turniej główny, a w nim kolejna przegrana, tym razem z broniącym tytułu Natus Vinere. W związku z tym VP, tak samo jak omawiane wcześniej Gambit, już do końca fazy grupowej miało nad głową widmo eliminacji. Widmo straszne tylko pozornie, bo przez dolną drabinkę gracze rosyjskiej organizacji przeszli jak burza, trzykrotnie triumfując 2:0 – i to z takimi formacjami, jak Team Vitality oraz FURIA Esports, przy okazji biorąc także rewanż na NiP-ie. Co więcej, mapy przedstawicielom sceny CIS nie urwał nawet rozgrywający jak dotychczas świetny turniej Team Liquid i tylko Astralis jakkolwiek oparło się sile polarnego niedźwiedzia. Niemniej opór ten ograniczył się tylko do wygranej na Trainie oraz pewnych prób przejęcia inicjatywy na Overpassie oraz Inferno, które finalnie i tak padły łupem potencjalnych nowych mistrzów.
Chociaż to, czy faktycznie mowa tutaj o nowych mistrzach, zależeć będzie w dużej mierze od formy YEKINDARA. Najmłodszy stażem członek zespołu w krótkim odstępie czasu stał się jedną z kluczowych postaci całego VP. Wcześniej najważniejszym elementem składu był oczywiście Dzhami "Jame" Ali, ale od momentu przyjścia łotewskiego 21-latka zarówno on, jak i Rosjanin wypracowali rating na poziomie 1,18. Ba, podczas IEM-a lepiej pod względem ratingu wypada właśnie Gaļinskis, którego wynik to 1,33 – żaden inny uczestnik zawodów nie osiągnął takiego pułapu. – Główną rzeczą, z którą muszę walczyć, jest utrata motywacji, która mi teraz doskwiera. Muszę też uważać na kierunek, w którym będzie szło moje ego. Muszę zrozumieć, że wiodę życie niczym z marzeń. Marzyłem o czymś takim wcześniej, ale to nie znaczy, że powinienem teraz odpuścić. Wciąż muszę się rozwijać, a dodatkowo jest też wiele rzeczy, które nadal mogę osiągnąć – mówił jeszcze niedawno w rozmowie z HLTV. I chyba idzie mu nieźle, bo na kończącej się dziś imprezie to właśnie on jako jedyny przekroczył barierę 300 zdobytych fragów. Ma on też na swoim koncie aż 74 eliminacje otwierające. To o 25 więcej niż drugi pod tym względem Andrei "arT" Piovezan. Cóż, robi wrażenie.
Finał bez wyraźnego faworyta
Przed nami więc już tylko decydujące spotkanie. A kto je wygra? Cóż, turniej był pełen niespodzianek i w związku z tym trudno jednoznacznie typować, tym bardziej że obaj uczestnicy finału na przestrzeni minionych dni wyglądali naprawdę dobrze. Nic więc dziwnego, że w tej kwestii wahali się też eksperci STS-u, którzy za minimalnego faworyta uważają Virtus.pro. Kurs na zwycięstwo YEKINDARA i spółki to 1,85, podczas gdy potencjalny sukces Gambit wyceniono na 1,95. Możliwe jest też zagranie na któregoś z uczestników niedzielnego meczu z handicapem -2,5. W takim wypadku mnożnik wkładu, niezależnie od tego, którą formację wybierzemy, wzrośnie do poziomu 4,60. Warto jednak pamiętać, że przed nami mecz w systemie BO5, co oznacza, że zdarzyć się może naprawdę wszystko. Możliwe jest nawet to, że zwycięzców IEM Katowice 2012 poznamy dopiero po pięciu mapach. Gdyby tak się stało, a my obstawilibyśmy takie wydarzenie, to pomnożylibyśmy nasz wkład o 2,61.
Pełną ofertę STS-u można sprawdzić po naciśnięciu na poniższy baner:
Pasjonująca bez wątpienia będzie także rywalizacja o to, kto ostatecznie otrzyma od serwisu HLTV medal dla najbardziej wartościowego gracza turnieju. W grze o to cenne wyróżnienie pozostało tak naprawdę tylko dwóch kandydatów – wspomniani już tutaj sh1ro oraz YEKINDAR. Rosjanin i Łotysz wykazali się nadspodziewaną regularnością i zdecydowanie odjechali całej stawce. Wydaje się więc, że wyłącznie naprawdę katastrofalny występ mógłby pozbawić tytułu MVP tego, który sięgnie ze swoją drużyną po trofeum IEM-a. Co prawda niektórzy liczą, że do gry o medal pamiątkowy włączy się jeszcze Jame, który ze świetnej strony pokazał się podczas półfinału z Liquid, aczkolwiek trzeba pamiętać, że Rosjanin wcześniej miewał wahania formy. A zarówno o Sokolovie, jak i Gaļinskisie tego powiedzieć nie można. Oni zachwycali od początku do końca i w pełni zasłużyli sobie na to, by po raz pierwszy w karierze móc zapozować z indywidualną nagrodą od HLTV. Niemniej nagroda ta jest tylko jedna.
Wielki finał turnieju CS:GO w ramach Intel Extreme Masters Katowice 2021 rozpocznie się o godzinie 15:00 i rozegrany zostanie w systemie BO5. Spotkanie to wraz z polskim komentarzem obejrzeć będzie można w ESL.TV Polska. Po więcej informacji na temat imprezy zapraszamy do naszej relacji, do której przejść można po naciśnięciu na poniższy baner.