Wiele osób miało ogromne nadzieje związane z nadejściem Flashpointa. Nadzieje nadal niespełnione, chociaż za nami już dwa sezony organizowanych przez B site rozgrywek. Nic więc dziwnego, że niektórym puszczają nerwy i głośno mówią oni o zmarnowanej okazji. Jedną z takich osób jest, co ciekawe, Duncan "Thorin" Shields, który jeszcze do niedawna pełni funkcję dyrektora kreatywnego turnieju.
Piszemy "do niedawna", bo dzisiejszej nocy Brytyjczyk oficjalnie ogłosił, że odchodzi. – Rozwiązałem moją umowę z B site/Flashpointem. Od teraz nie będę już związany z tym projektem w żadnym charakterze – napisał w lakonicznym komunikacie, który ukazał się w mediach społecznościowych. Trudno w tej sytuacji odmówić 37-latkowi konsekwencji, bo już w maju ubiegłego roku zapowiadał, że jeżeli rozgrywki B site nie potoczą się tak, jak zapowiadano, to on przestanie być w nie zaangażowany. – Albo Flashpoint będzie najlepszym turniejem CS:GO, jaki miał kiedykolwiek miejsce, albo nie będę jego częścią. Biorę pełną odpowiedzialność za wyniki projektu i starać się popychać wszystkich do przodu tak mocno, jak to tylko możliwe – pisał wówczas.
Tak czy inaczej, raczej nikt nie jest zaskoczony takim obrotem spraw, zwłaszcza gdy przypomnimy sobie, że jeszcze pod koniec lutego Shields publicznie skrytykował Flashpointa i ludzi zaangażowanych w rozwój zawodów. – Nie pisałem się na to gówno i jestem pewny, że wielokrotnie obiecywano mi znacznie więcej. Żadnych dużych drużyn na starcie. Żadnych dużych składów kupionych lub utworzonych, z niewielkim uwzględnieniem Cloud9, które przynajmniej próbowało jeden stworzyć. [...] Nie było żadnej zachęty do ulepszania drużyn i tylko jedna organizacja podjęła taką sensowną próbę – stwierdził Thorin, atakując przy okazji CSPPA, czyli związek zawodowy graczy, za niemożność stworzenia odpowiedniego systemu rankingowego.
O nowej lidzie CS:GO, która początkowo w prasowych doniesieniach nosiła nazwę B site, mówiono już na przełomie 2019 i 2020 roku. W cały projekt zaangażowane było kilka ciekawych osobistości, takich jak Thorin czy też Christopher „MonteCristo” Mykles, a wszystko uzupełniała atrakcyjna pula nagród w wysokości miliona dolarów na sezon. Mimo to włodarzom nie udało się ściągnąć czołowych marek, a sytuacja ośmiu organizacji, które finalnie przyjęły status ekip-partnerów, nie wygląda dziś szczególnie dobrze. Wystarczy wspomnieć, że aż trzy z nich na ten moment nie mają w ogóle składów i ich przyszłość na scenie CS-a stoi pod znakiem zapytania, pozostali zaś radzą sobie ze zmiennym szczęściem, okupując odleglejsze lokaty światowego rankingu.