W ostatni piątek poczuliśmy się jak za tych starych dobrych czasów, gdy Virtus.pro regularnie dostarczało nam ogromnych emocji – zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Zwyczajnie było się czym emocjonować, bo przecież od wielu lat nieczęsto zdarza się, by polska drużyna nie tylko pojawiła się na jakiejś bardziej znaczącej imprezie, ale przede wszystkim była w stanie podjąć rękawicę i postawić się wyżej notowanemu rywalowi. A tak było tuż przed minionym weekendem, gdy Anonymo Esports, mimo bęcków zebranych na Overpassie, potrafiło podnieść się z kolan i odwrócić losy rywalizacji z legendarnym Ninjas in Pyjamas. I wszystko byłoby dobrze, ale szybko okazało się, że wraz z upływem ostatniej sekundy na serwerze mecz wcale się nie skończył, a po prostu przeniósł na zupełnie inne pole. I na dobrą sprawę trwa do dziś.

Bitwa na oświadczenia

A wszystko zaczęło się zaraz po tym, jak Anonymo przypieczętowało swój sensacyjny triumf 2:1. – Przegraliśmy z Anonymo, mieliśmy gówniane warunki i muszę podkreślić, że jestem cholernie rozczarowany amatorskim podejściem FACEITA do problemu – narzekał nowy nabytek NIP-u, dev1ce. Cała sprawa rozbijała się o problemy techniczne, przez które spotkanie już po dwóch rundach zostało zastopowane na około godzinę, a których finalnie naprawić się nie udało. Skandynawowie nadal mieli doświadczać utraty pakietów na poziomie 30-40%, a ich sugestie w kwestii zmiany serwera na zewnętrzny miały zostać odrzucone przez organizatorów. – Ignorancja, upartość i brak prezentowania jakichkolwiek rozwiązań, których doświadczyliśmy od przedstawicieli Flashpointa, to nie są standardy, których można oczekiwać od turnieju eliminacyjnego do Majora. Przegraliśmy mecz ze zdeterminowanym przeciwnikiem, który rozegrał świetny mecz i akceptujemy to, ale jednocześnie jest niesamowicie frustrujące, gdy na najwyższym poziomie rywalizacji w CS:GO doświadcza się problemów technicznych i nie ma się na to wpływu – pisała w swoim oświadczeniu sama szwedzka organizacja.

Wtedy wydawało się jeszcze, że na owych narzekaniach sprawa się zakończy, ale już w sobotę w godzinach nocnych zaczęły dopływać do nas sygnały, że cała sprawa może mieć nieoczywisty finał w postaci powtórzenia całego meczu lub przynajmniej jego części. Sygnały te w niedzielę wieczorem okazały się prawdą. – Usłyszeliśmy o dacie powtórzenia meczu na mniej niż 24 godziny przed jego ewentualnym startem i podczas naszego półfinałowego starcia w ESL Mistrzostwach Polski. [...] Jesteśmy zmuszeni, by rozegrać BO1 (ostatnią mapę) jeszcze dziś lub też pełne BO3 we wtorek. To absurd. Mamy wrażenie, że FACEIT był pod biznesową presją ze strony NIP-u. [...] Chcemy zrobić wszystko, co możliwe, by zachować ducha uczciwej sportowej rywalizacji. NIP natomiast nie wydaje się tym w ogóle zainteresowany – jako pierwsze armaty wystawiło Anonymo. Szwedzi skontrowali to kilka godzin później, określając oświadczenie Polaków jako wprowadzające w błąd. Oliwy do ognia dolał też sam Flashpoint, który w międzyczasie nie potrafił ustalić ostatecznej wersji swojego komunikatu, wprowadzając chaos w i tak już mocno zagmatwaną sytuację.

Organizator nie dał rady

Ostatecznie do rozegrania decydującej mapy w niedzielę nie doszło, bo takie rozwiązanie odrzucili Polacy. I trudno im się dziwić, tak samo jak nie budzi zaskoczenia fakt, że cała międzynarodowa esportowa społeczność wydaje się stawać po stronie Anonimowych. Dzieje się tak z kilku powodów, chociaż najbardziej oczywistym z nich jest wrażenie, że duży (w tej sytuacji NIP) próbuje wykorzystać swoją pozycję, by zyskać przewagę nad maluczkim (Anonymo). O jakiej przewadze tu mowa? Cóż, nie oszukujmy się, ale prawdopodobnie dziewięć na dziesięć starć obu ekip zakończyłoby się zwycięstwem skandynawskiej piątki, która indywidualnie zdaje się mocno przewyższać rywali znad Wisły. Ci jednak przygotowali się do meczu w odpowiedni sposób, stworzyli pewne schematy, taktyki i zagrywki, które w piątek wykorzystali. Wówczas były one dla NIP-u zaskoczeniem, ale w przypadku powtórki już zaskakiwać nie będą, co oznacza, że to właśnie Nindże będą w uprzywilejowanej sytuacji.

Przede wszystkim zresztą należy zacząć od tego, że samo spotkanie nigdy nie powinno zostać rozegrane. Jeżeli NIP zgłaszał problemy techniczne, bo należało coś z tym zrobić, zamiast zmuszać zawodników do gry w niekorzystnych ich zdaniem warunkach. Warunkach, które co znaczące, nie były ich winą. Ktoś powie, że taka organizacja powinna mieć zapasowy internet lub inne zabezpieczenie i pewnie miałby rację, ale nie należy zapominać, że to po stronie organizatora leży odpowiedzialność za zapewnienie wszystkim zespołom równych warunków, by nie było żadnych wątpliwości co do tego, kto jest lepszy. A tymczasem Flashpoint dopuścił do tego, że takie wątpliwości się pojawiły i to właśnie w Amerykanach dopatrywałbym się największej winy za całe to szambo, które wywaliło i teraz potwornie śmierdzi. Oczywiście Ninjas in Pyjamas także mają swoje za uszami, ale... Czy gdyby w podobnej sytuacji było Anonymo, to wszyscy nie dopominalibyśmy się o powtórkę, by wykorzystać każdą możliwą szansę na odwrócenie losów rywalizacji, która wydawała się przegrana? Być może moralnie nie wygląda to najlepiej, ale tam, gdzie w grę wchodzą duże pieniądze (a tutaj zdecydowanie tak jest) moralność schodzi na drugi plan.

Flashpoint? Nie, dziękuję

Tak czy inaczej, Flashpoint pokazał, że nie był gotowy na to, by brać odpowiedzialność za coś tak istotnego, jak turniej RMR. Osoby operujące zawodami nie potrafiły rozwiązać sytuacji kryzysowej, gdy ta znajdowała się dopiero w powijakach, doprowadzając finalnie do eskalacji całego konfliktu, a ostatecznie do momentu, w którym każde rozwiązanie jest złe. Mecz zostanie powtórzony? Anonymo ma prawo czuć się poszkodowane, bo włożyło serce w spotkanie i je wygrało. Mecz nie zostanie powtórzony? NIP będzie czuć się oszukany, bo niezależnie od tego, czy gadki o 30-40% utracie pakietów są przesadą, czy nie, niezawinione przez graczy problemy techniczne były faktem, czyli warunki do rywalizacji nie były równe. I tak źle, i tak niedobrze.

Cóż, zarówno sobie, jak i wam życzę oczywiście, by zwycięstwo Anonymo mimo wszystko zostało podtrzymane. Ale przede wszystkim życzę sobie, by Flashpoint nigdy więcej nie otrzymał prawa do organizowania imprezy RMR. Już wcześniejsze wydarzenia, takie jak nieudany atak na integralność ESL Pro League, pokazały, że B Site nie do końca potrafi w te klocki, a wydarzenia minionych dni tylko potwierdziły, że kogoś coś tu chyba mocno przerosło.

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn