Dziś w esport inwestują nie tylko kluby sportowe, ale i sami sportowcy. Ci nierzadko zakupują akcje funkcjonujących już organizacji, aczkolwiek zdarza im się też ze zmiennym szczęściem kreować zupełnie nowe marki, które przystępują do elektronicznej rywalizacji.
Reprezentanci Polski planowali wspólne wejście w esport
Jak się okazuje, plan poważnego wspólnego wejścia w esport miało trzech polskich piłkarzy – Wojciech Pawłowski, Dawid Kownacki oraz Krystian Bielik. Ten ostatni o całej sytuacji opowiedział w programie Foot Truck. – Wszystko było już na stole, kontrakty zawodników były rozpisywane. Mieliśmy ekipę w CS-a, bo to właśnie od CS-a mieliśmy zacząć. Byli naprawdę mocni sponsorzy, byliśmy też w trakcie rozmów z następnymi mocnymi sponsorami. Mówię tutaj o czołówce jeżeli chodzi np. o motoryzację. Mieliśmy naprawdę fajną ekipę chłopaków, w których wierzyliśmy i chcieliśmy dać im szansę. To byli chłopa, którzy grali na trochę niższym poziomie, zarabiali mniejsze pieniądze, ale my widzieliśmy w nich naprawdę wielki potencjał. To miało wyglądać tak, że w zespole było kilku doświadczonych graczy i kilku młodych, niedoświadczonych. Naprawdę wierzyliśmy w ten projekt i to nawet wiedząc, że najpewniej przez pierwsze dwa lata będziemy musieli do niego dokładać. Ale wiedzieliśmy też o sponsorach, dzięki którym to była trochę inna rozmowa, bo oni by nam zamknęli budżet, dzięki czemu byliśmy pewni, że jednak prawie dokładać nie będzie trzeba – przyznał były zawodnik m.in. Legii Warszawa i Arsenalu.
"Musieliśmy przepraszać tych chłopaków"
Jak więc widać, plany były ambitne, a nazwiska dwóch reprezentantów kraju oraz Pawłowskiego, który w przeszłości posiadał już własną formację, mogły być sporym magnesem dla zainteresowanych współpracą marek. Finalnie jednak nic z tego nie wyszło. Nowa, zarządzana przez trzech piłkarzy organizacja nie pojawiła się na CS-owej mapie Polski, a cały projekt umarł, nim na dobrą sprawę się narodził. – Temat ucichł, bo niestety w pewnym momencie coś się wydarzyło i między nami trzema nie doszło do porozumienia. Nie chcę o tym mówić, po prostu całość doszła do takiego momentu, że nie było takiego kontaktu, jaki chcieliśmy mieć, więc wszystko poszło w niepamięć. Musieliśmy przepraszać tych chłopaków, bo wszystko było już na takim etapie, że ustalaliśmy z nimi stawki, więc oni też się napalili. Dla nich to miał być taki kop do jeszcze cięższej pracy – stwierdził Bielik.