Jeśli przed startem ESEA Premier Season 37 ktoś powiedziałby nam, że kilka tygodni później w meczu o utrzymanie zmierzą się Sprout i Anonymo Esports, to pewnie kazalibyśmy owemu jegomościowi udać się do najbliższego lekarza. Pierwsza z wymienionych formacji to przecież zawsze jeden z kandydatów do najwyższych miejsc na drugim poziomie rozgrywkowym, a druga... no cóż, oczekiwania w stosunku do podopiecznych Adriana "IMD" Piepera małe nie są. Tym bardziej że sami określali awans do ESL Pro League jako jeden ze swoich celów. W każdym razie, w drugiej tegorocznej odsłonie zmagań obie drużyny nie przeszły pomyślnie serwerowej weryfikacji i niespodziewanie znalazły się najpierw w barażach o ligowy byt, a następnie w ich ostatnim, jakże stresującym spotkaniu. To zaczęło się dla Anonimowych świetnie i... na tym koniec dobrych wieści. Nie będziemy się znęcać, ale nie szukamy też usprawiedliwień. I tyle.

Anonymo Esports 1 : 2 Sprout
Mirage 16:4 Dust2 14:16  Nuke 7:16

Mirage w polskim rytmie, fałszywy comeback na Duście2

O pierwszej mapie pojedynku trudno się rozpisać, bo zamknęła się przecież w zaledwie dwudziestu rundach. Po wymianie jeden za jeden inicjatywę przejęło Anonymo i nie oddało jej właściwie do końca potyczki. W ofensywie Polacy byli zabójczo skuteczni i dopiero tuż przed zmianą stron pozwolili rywalowi na dwa pojedyncze zrywy. Nie miały one jednak żadnego znaczenia dla losów rywalizacji na Mirage'u, bo Anonimowi po chwili odpoczynku po raz drugi okazali się lepsi w strzelaniu z pistoletów. Postawienie kropki nad i było więc tylko formalnością.

Na wybranym przez Sprout Duście2 role się odwróciły. Teraz to Niemcy radzili sobie znacznie lepiej, konsekwentnie budując zaliczkę. Przy stanie 1:8 można było już powoli zaczynać bić na alarm, lecz wtedy Anonymo przełamało się, dwukrotnie powstrzymując natarcie przeciwnika. Do przerwy taki scenariusz powtórzył się jeszcze raz, a wynik 4:11, choć nie rewelacyjny, dawał cień nadziei na comeback. Owa nadzieja nie była bezpodstawna, co Janusz "Snax" Pogorzelski i spółka potwierdzili, odzyskując impet. Z uśmiechem na ustach obserwowaliśmy więc, jak topnieje przewaga sąsiadów zza zachodniej granicy. Nasi rodacy pozytywnie zareagowali nawet na rundę, w której finalizację clutcha Snaxa powstrzymał upływ czasu i nagle zrobiło się 14:13. A wtedy, jak to często w Counter-Strike'u bywa, Sprout wróciło na właściwe tory i zainkasowało trzy oczka, przenosząc wszystkich na Nuke'a.

denis katem Anonymo

Denis "denis" Howell długo będzie się nam śnił po nocach. Niegdyś wspólnie z Pawłem "innocentem" Mockiem walczył na Majorze, dziś okazał się jego zmorą. Doświadczony zawodnik na trzeciej mapie był bohaterem swojego zespołu, w pojedynkę decydując o losach niektórych rund. Otwierające trafienia? Proszę bardzo. Multikille? Jeszcze jak. 26-latek na przerwę schodził z bilansem 21:7, a jego skład prowadził 11:4, bo Anonymo dopiero pod koniec połowy wreszcie pokazało oznaki życia. Kolejnym zdanym sprawdzianem była wygrana pistoletówka, po której gracze IMD kontynuowali zwycięski marsz. Snax przetrwał wojnę nerwów w pierwszej rundzie z pełnym wyposażeniem i było już tylko 7:11. Starcie numer osiemnaście było jednak finalnym pozytywnym akcentem tego meczu. Pożegnaniu z Kamilem "KEiem" Pietkunem, który oficjalnie jest już zawodnikiem rezerwowym i w środę po raz ostatni przywdział trykot Anonymo, towarzyszą niestety łzy rozpaczy.

Wcześniej na poziom Advanced zdegradowane zostało również Izako Boars, a więc w 38. sezonie ESEA o bilet do Pro Ligi walczyć będą tylko dwie polskie drużyny: x-kom AGO oraz Wisła All iN! Games Kraków. Dziki i Anonymo na trzecim szczeblu będą natomiast jedynie częścią liczniejszej reprezentacji polskiego CS-a. Do boju staną też m.in. HONORIS i MAD DOG'S PACT.