Wiele czołowych formacji w historii CS:GO miało swój czas. Dłuższy lub krótszy. A obecnie jesteśmy świadkami czasu Natus Vincere. Legendarna organizacja po raz kolejny potrafiła wstrząsnąć czołówką światowej sceny i pod wieloma względami ją zdominować, posiadając przy tym całkiem młody skład. Okrutnym zrządzeniem losu w tej sytuacji jest więc fakt, że do owej dominacji doszło w okresie, gdy Majory CS:GO na dwa lata zniknęły z turniejowego kalendarza.

Legendy z poczuciem niedosytu

W świecie piłkarskim mamy wiele klubów, które w powszechnej opinii uznawane są za legendarne, a którym nigdy nie było dane świętować zdobycia najważniejszego trofeum, czyli Pucharu Europy. Arsenal, Atlético Madrid, AS Monaco czy też AS Roma. Wszystkie te kluby łączy to, że z jednej strony zapisały się w annałach, ale jednocześnie nawet w swoich szczytowych okresach nie postawiły kropki nad i, pozostawiając wśród kibiców ogromny niedosyt. W podobnej sytuacji, przełożonej oczywiście na grunt CS-owy, jest NAVI. Przez lata przez szeregi ukraińskiej organizacji przewinęło się wielu utalentowanych graczy, którzy wypracowali sobie nawet status legend. Ioann "Edward" Sukhariev, Danylo Ihorovych "Zeus" Teslenko czy Yehor "markeloff" Markelov to czołowi przedstawiciele Europy Wschodniej, ale nawet oni nie potrafili dać swojemu pracodawcy trofeum, o którym marzą wszyscy profesjonalni gracze Counter-Strike'a.

A warto pamiętać, że NAVI blisko zdobycia owego trofeum było trzykrotnie. W 2015 roku lepszy okazał się jednak Team EnVyUs, rok później Luminosity Gaming, a w roku 2018 Astralis. Trzy ogromne rozczarowania, których świadkami byli wspomnieni już Zeus i Edward, ale także i Egor "flamie" Vasilev. Gracze, których już w organizacji nie ma. I trudno nie odnieść wrażenia, że mimo wszystko nie osiągnęli oni z zespołem tego, co osiągnąć mogli. Bo i owszem, na ich konta powpadało kilka trofeów, nierzadko naprawdę znaczących, ale znowu – zabrakło kropki nad i. Takie Ninjas in Pyjamas, które w pierwszych miesiącach istnienia wersji Global Offensive, było absolutnym dominatorem, wspominać będziemy przez lata. Podobnie Astralis, które dokonało rzeczy niesamowitej i wygrało aż trzy Majory z rzędu. A tamto Natus Vincere... Cóż, jedna z wielu mocnych formacji, które na przestrzeni lat to pojawiały się, to znowu znikały.

Dominacja w okresie bez Majorów

Wydaje się jednak, że tak mocne, jak teraz, NAVI nie było jeszcze nigdy. I nie chodzi nawet o sam fakt wygrania Intel Grand Slam, ale bardziej o styl, w jakim tego dokonano. Wszak przez COVID-owe problemy trzecia odsłona wielkiego szlemu została rozciągnięta na ponad dwa lata, a mimo to zespół z regionu CIS potrafił utrzymać wysoką dyspozycję i proces zapoczątkowany jeszcze na Intel Extreme Masters Katowice 2020 zakończył przy okazji ESL Pro League Season 14. W końcu też udało się znaleźć odpowiedni balans składu, dzięki czemu nie trzeba już liczyć wyłącznie na to, co zrobi Oleksandr "s1mple" Kostyliev. Owszem, 23-latek nadal jest kluczowym elementem ekipy, ale ma też kolegów, którzy są w stanie przyjść mu w sukurs. NAVI to wreszcie nie zbiór indywidualności, a drużyna pełną gębą. I to widać na serwerze, a także w gablocie, do której regularnie wpadają kolejne puchary. Prócz tego najważniejszego.

Bo i nie mógł on wpaść. Wszak od czasu StarLadder Major Berlin 2019 turniejów od Valve nie ma w ogóle. Przez długi czas nie było w ogóle możliwości podróżowania, nie mówiąc już o organizowaniu lanów, w związku z czym tymczasowo zarzucono koncepcję organizowania mistrzostw świata. Nie chciano przenosić rywalizacji do sieci, co oczywiście miało sens, ale z drugiej strony pozbawiło wielu graczy i drużyn szansy na to, by w swoim prime timie zaistnieć na najważniejszej scenie. Niewykluczone przecież, że gdyby zwyczajowo każdego roku odbywały się dwa Majory, to Natus Vincere w końcu zgarnęłoby co najmniej jeden, a może nawet więcej kompletów złotych medali. Biorąc pod uwagę postawę podopiecznych Andrija "B1ad3'a" Gorodenskyiego zarówno w internecie, jak i na żywo, nie można wykluczyć takiego scenariusza. Brzmi on bardzo prawdopodobnie i stawiam dolary przeciwko orzechom, że dziś mówilibyśmy o s1mple'u jako zdobywcy Majora, a nie "tylko" wicemistrzu Majora.

To już ten moment?

Na całe szczęście wiele wskazuje, że najważniejsza impreza na scenie w końcu powróci. Mimo pewnych rzucanych pod nogi kłód organizatorzy najprawdopodobniej dopną swego i ściganą do Sztokholmu najlepsze drużyny świata. A wśród nich, co wydaje się niemal pewne, Natus Vincere, które kolejny raz zawalczy o to, by zapisać się w historii. Turniej ruszy za nieco ponad miesiąc i jest spora szansa, że ukraińsko-rosyjski skład będzie w stanie do tego czasu utrzymać wysoką formę, chociaż prezentuje ją już od dawna. I jeżeli faktycznie tak się stanie, to nie ulega wątpliwości, że to właśnie drużyna s1mple'a uchodzić będzie za głównego faworyta. Wszak NAVI będzie mieć wszystko, by sięgnąć po mistrzostwo – utalentowanych graczy, zdobyte doświadczenie oraz, chyba przede wszystkim, ogromną żądzę sukcesu, by w końcu postawić tę cholerną kropkę nad tym cholernym i.

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn