Osłabione absencją dwóch podstawowych graczy Evil Geniuses nie miało nic do stracenia w meczu otwarcia fazy grupowej BLAST Premier Fall 2021. Michał "MICHU" Müller i jego koledzy przegrali z Astralis 0:2 i już jutro zagrają w meczu o życie. Rywalem EG będzie słabszy z pary Team Liquid-Team Vitality.

Evil Geniuses 0 : 2 Astralis
Dust2 11:16 Nuke 10:16  Inferno 

Dwa trafienia Polaka były jedynymi, jakie wpadły na konto EG w otwierającej Dusta2 pistoletówce. MICHU w kolejnych rundach konsekwentnie powiększał swój dorobek, co po zakupieniu przez Evil Geniuses karabinów przerodziło się w pierwsze punkty dla tej formacji. Przy stanie 3:3 międzynarodowy skład zajął bombsite A, lecz zgubił po drugiej stronie mapy zawodnika z bombą, co bez żadnej litości wykorzystało Astralis. Więcej szczęścia czekało na EG na B i wymiana ciosów trwała w najlepsze. W dziesiątej turze stała się rzecz dotąd niespotykana – ani jednego fraga nie zgarnął Müller. Chwilę później zachwycił za to Emil “Magisk” Reif, który w pojedynkę ograł trzech rywali. W przerwie nieznacznie i tak prowadzili jednak Źli Geniusze.

Druga połowa nie była tak wyrównana. Astralis zdołało odskoczyć na cztery oczka i choć EG odpowiedziało dwoma udanymi rundami (wejście przeciwników na długą zatrzymał MICHU), to nie było w stanie w całości zniwelować powstałych strat. Duńczycy wygrali 16:11.

Przed przenosinami na Nuke'a trudno było z optymizmem patrzeć w przyszłość. Nadchodziła w końcu pora na arenę wybraną przez Astralis. Skandynawowie nie zasypiali gruszek w popiele i już od pierwszej rundy nadawali rytm rywalizacji. Jeśli liczycie, że zaraz będziemy mieli dla was dobre wieści, to niestety nie będziemy mieli. Wprawdzie MICHU popisał się czterema eliminacjami, ale co z tego, skoro wtedy EG przegrywało już 1:6. Szyki obronne międzynarodowej formacji pełne były dziur i koniec końców Duńczycy wygrali pierwszą połowę 11:4, a następnie błyskawicznie zainkasowali jeszcze trzy punkty.

Evil Geniuses zebrało siły na desperacką próbę comebacku i przesadą byłoby stwierdzenie, że przewaga Astralis nigdy nie przestała być bezpieczna. Dawni dominatorzy zatracili gdzieś swą pewność siebie i często decydowali się na ostrożne gospodarowanie pieniędzmi. Wypracowana wcześniej zaliczka wystarczyła jednak, by zwyciężyć ostatecznie wynikiem 16:10.

Michał Müller całe spotkanie zakończył z więcej niż przyzwoitym w tych okolicznościach bilansem 45-36, natomiast w Astralis szczególnie wyróżnić musimy Magiska, któremu najwyraźniej służy przejęcie obowiązków prowadzącego pod nieobecność Lukasa "gla1ve'a" Rossandera.