W lipcu minął rok od momentu, gdy Lucas "Bubzkji" Andersen zasilił szeregi Astralis. Mimo to młody Duńczyk nigdy tak naprawdę nie wywalczył sobie miejsca w składzie rodzimej formacji. Co więcej, wiele wskazuje, że ta najchętniej zakończyłaby z nim współpracę.


Śledź transfery na scenie Counter-Strike'a:


Bubzkji niechciany

Transfer 23-latka miał miejsce w okresie, gdy Astralis borykało się z problemami natury kadrowej. Poza grą znajdowali się wówczas Lukas "gla1ve" Rossander i Andreas "Xyp9x" Højsleth, którzy po nastaniu ery online'owego CS-a postanowili wziąć sobie zdrowotne przerwy od gry. To miało otworzyć przed Bubzkjim szansę na występy w legendarnej formacji, ale ostatecznie tak się nie stało, bo wspomniany duet kilka tygodni po przenosinach byłego gracza MAD Lions ponownie zameldował się w składzie. Andersen natomiast musiał pogodzić się z rolą rezerwowego, który na serwerze meldował się tylko okazjonalnie. W tym roku co prawda sytuacja nieco zmieniła się po odejściu Nicolaia "dev1ce'a" Reedtza do Ninjas in Pyjamas, ale nie była to też jakaś gruntowna zmiana. Tym bardziej że Bubzkji, chociaż wziął udział w ostatnim turnieju Regional Major Rankings, to ostatecznie nie został uwzględniony w składzie na sztokholmskiego Majora.

– Jestem zdruzgotany tym, że po tym, jak zakwalifikowałem się na Majora, nie znalazłem się w składzie na niego. Ominięcie mojego pierwszego Majora i brak możliwości gry przed „domową” publiką bolą – mówił sam zawodnik. A niewykluczone, że na tym nie koniec rozczarowujących dla niego wieści. Jak bowiem twierdzi Christian Slot z serwisu Jaxon, Astralis ma od pewnego czasu szukać możliwości, by pożegnać się z szóstym członkiem składu. Co więcej, sama organizacja miała nawet kontaktować się z innymi ekipami, proponując im usługi Bubzkjiego, te jednak jak dotychczas nie spotkały się z zainteresowaniem.

Cóż, pewnym pocieszeniem dla niechcianego Andersena może być fakt, że według Slota nie posiada on w swoim kontrakcie klauzuli, która obniżałaby jego wynagrodzenia w okresie przesiadywania na ławce, co oznacza, że mimo braku gry otrzymuje on sto procent wypłaty. Pytanie tylko, ile czasu jeszcze minie, nim Duńczyk znajdzie zespół, w którym pełnić będzie bardziej znaczącą rolę?