Gdyby zapytać o legendarne organizacje związane ze sceną Counter-Strike'a, to chyba nie ma nikogo, kto nie wskazałby na Ninjas in Pyjamas. Ekipa ze Szwecji na swoją pozycję pracowała przez lata, już od czasów CS-a w wersji 1.6. To ona także zdominowała pierwsze miesiące po nadejściu wersji Global Offensive. NIP był wtedy na fali i chyba nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że nadejdzie moment, gdy zespół będzie miał problem nie tylko z tym, by wygrać Majora, ale by w ogóle się na niego dostać.
Od statusu legendy do przeciętności
fot. DreamHack |
Wszyscy pamiętamy tę historię i te nicki. GeT_RiGhT, Xizt, f0rest, friberg i Fifflaren, którego potem zastąpił najpierw Maikelele, a potem allu. Tych siedmiu graczy przyczyniło się do tego, że NIP dotarł do wielkiego finału pięciu pierwszych Majorów, zdobywając wówczas cztery wicemistrzostwa oraz jeden tytuł mistrzowski. W międzyczasie zespół zanotował też niepobitą do dziś serię, podczas której udało mu się wygrać aż 87 kolejnych map na lanie. A to wszystko w dziś już dość prehistorycznych czasach, gdy świat dopiero uczył się nowej gry, pozbywając się nawyków z poprzednich jej edycji. Ninjas jako pierwsi zdołali się przestawić i wykorzystać swoje atuty, zgarniając ogromną liczbę trofeów. Był to dla organizacji najbardziej udany okres w historii, który na wiele lat zapewnił jej miejsce pośród najlepszych. Nic jednak nie trwa wiecznie i NIP przekonał się o tym naprawdę boleśnie.
Od 2015 roku pozycja skandynawskiej formacji regularnie się osłabiała. Początkowo obstawiano, że jest to tylko kwestia niemożności znalezienia stałego snajpera, bo przecież po allu byli jeszcze pyth, draken, a w międzyczasie na chwilę powrócił także Maikelele. Ale w końcu stało się jasne, iż żelazny kwartet, rdzeń tej drużyny, musi zostać naruszony, jeżeli NIP chce dotrzymać kroku innym, młodszym. Pierwszą ofiarą poszukiwania powrotu na właściwą ścieżkę był friberg, który odszedł w lipcu 2017 roku. Kilka miesięcy później pożegnano też Xizta. Ostateczne zamknięcie rozdziału pod nazwą "legendarny skład" nastąpiło zaś na przełomie 2019 i 2020 roku, gdy rozstano się z GeT_RiGhTem i f0restem. W organizacji nie został już nikt, kto pamiętał dawne sukcesy. Starano się natomiast stawiać na zdolną młodzież, ale akurat te starania wychodziły różnie.
Dość powiedzieć, że między 2016 a 2020 rokiem Ninjas in Pyjamas wygrali zaledwie trzy lanowe imprezy. Trzy! Kiedyś coś takiego było nie do pomyślenia, bo przecież mówimy o ekipie, która w początkach CS:GO była zaliczana do grona faworytów wszędzie, gdzie tylko się pojawiła. Niemniej NIP dosięgło to samo, z czym zmagało się nasze Virtus.pro – legendarni gracze zwyczajnie nie potrafili nadążyć za stale zmieniającymi się realiami, a to, czym zachwycali w przeszłości, przestało być skuteczne. Na swoje nieszczęście szwedzka organizacja, tak jak zresztą VP, bardzo długo czekała z roszadami i gdy je przeprowadzała, to za każdym razem można było odnieść wrażenie, że jest z tym spóźniona co najmniej o kilka miesięcy. A nawet gdy już ściągnęła kogoś nowego, to często ten ktoś nie spełniał pokładanych oczekiwań. Kryzys trwał i drogi wyjścia nie było widać.
Wrócić na szczyt z dev1cem u boku
fot. instagram.com/devveking/ |
Angażowane przez NIP nazwiska coraz mniej wzbudzały zainteresowanie, a coraz bardziej ich następstwem było obojętne wzruszenie ramionami. Do czasu. W końcu przyszedł bowiem kwiecień 2021 roku, gdy włodarze ze Szwecji zaskoczyli wszystkich. To właśnie wtedy legendarne barwy oficjalnie przywdział uważany za jednego z najlepszych graczy świata dev1ce. – Pozyskanie dev1ce’a to jak pozyskanie Cristiano Ronaldo. I oczywiście jeżeli ma się możliwość dodania dev1ce’a do swojego składu to… każdy zespół powinien to zrobić. Może poza NAVI i Vitality, bo oni mają już s1mple’a i ZywOo – komplementował swojego nowego kolegę hampus. Wielu jednak pukało się w czoło, bo wybór Duńczyka wydawał się totalnie nielogiczny. Z pogrążonego w kryzysie Astralis przeszedł on do zespołu, którego szanse na sukces wcale nie były większe i którego przyszłość wcale nie malowała się w jaśniejszych barwach.
Dziś wiemy już, że dev1ce potrzebował NIP-u, a NIP potrzebował dev1ce'a. Dla Duńczyka była to szansa na zupełnie nowy start i odzyskanie radości z gry, na zmierzenie się z ogromnym wyzwaniem, jakim było przywrócenie drużyny na właściwe tory. Dla Ninjas była to natomiast okazja, by w końcu zyskać kogoś zdolnego do dźwignięcia zespołu. Od czasów legendarnego składu ekipa nie miała kogoś takiego, kto w pojedynkę potrafiłby przesądzić o wyniku meczu. Nowy nabytek natomiast zdecydowanie był kimś takim. Pierwszą próbkę otrzymaliśmy już przy okazji Flashpoint Season 3, które dla skandynawskiej piątki zakończyło się wicemistrzostwem. Szczytowa forma przyszła jednak w najodpowiedniejszym okresie, czyli jesienią. To właśnie wtedy NIP zatriumfował w Intel Extreme Masters Fall 2021, dzięki czemu zajął pierwsze miejsce w europejskim Regional Major Rankings i z przytupem dostał się na Majora.
Właśnie, Major. Zarówno NIP, jak i dev1ce znają już smak sięgnięcia po najcenniejsze trofeum na scenie Counter-Strike'a. Ale o ile Duńczyk wznosił je stosunkowo niedawno, bo po raz ostatni w 2019 roku, tak organizacja na upragniony sukces czeka już od naprawdę wielu lat. Chciałoby się powiedzieć, że jak na taką markę to zdecydowanie za długo. Ale jeżeli po coś dev1ce został kupiony, to właśnie po to. NIP chce odzyskać mistrzostwo świata i chociaż jeszcze kilka miesięcy wydawało się to nieprawdopodobne, to dziś trzeba traktować zespół ten jako jednego z faworytów.
Natus Vincere ma s1mple'a, Team Vitality ma ZywOo, a Ninjas in Pyjamas mają dev1ce'a. Każdy z tej trójki posiada ogromne umiejętności. Każdy ma pozytywny wpływ na swoich kolegów, którzy w jego otoczeniu grają na 120% swoich umiejętności. O ile jednak NAVI i Vitality z dobrodziejstw związanych z posiadaniem gwiazdy korzystają już od dawna, tak NIP dopiero od pewnego czasu ma ten komfort. I zrobi wszystko, by wrócić na CS-owy tron. Zwłaszcza że ten tron znajduje się obecnie w rodzimym dla organizacji Sztokholmie.