Anonymo Esports jechało na lanowe finały ESL Mistrzostw Polski w Katowicach jako największy faworyt do końcowego triumfu. Ostatecznie jednak przygoda zespołu zakończyła się już na półfinale, w którym lepsza okazała się Wisła All iN! Games Kraków. Czy Anonymo czuło się głównym kandydatem do mistrzowskiego tytułu? Skąd wziął się tak słaby występ na Duście2? I czy niepowodzenie w ESL MP może odbić się na postawie zespołu w ESL Pro League Conference? O to, ale nie tylko wypytaliśmy najmłodszego członka Anonymo, Kacpra "Kylara" Walukiewicza. Zapraszamy!

Maciej Petryszyn: Zanim przejdziemy do tego, co działo się wczoraj, zacznijmy od fazy zasadniczej. Ta w końcówce była dla was raczej trudna, bo mieliście prawdziwy natłok spotkań. Nadrabialiście zaległości z wcześniejszych tygodni i trochę zgrało się to tym, że dopiero co zrobiliście zmiany w składzie. To raczej nie były zbyt korzystne okoliczności w najważniejszym momencie sezonu online.

Kacper "Kylar" Walukiewicz: Na starcie sezonu tworzyliśmy grę od nowa i w sumie początkowo było ciężko, bo wszyscy byli sztywni. demho i black musieli się przyzwyczaić, my do nich też, żeby wszystko lepiej działało. Nasze późniejsze wyniki nie było wcale takie złe, ale gdy przyszli rallen i snatchie, to praktycznie zaczęliśmy robić wszystko od nowa. Poszło to jednak szybko, bo mieli swój pomysł, tak więc połączyliśmy to z naszymi pomysłami i coś z tego szybko wyszło. Niemniej po tych zmianach dobrze nam poszło, bo dostaliśmy się od razu do półfinałów.

Na dobrą sprawę wasza decyzja, by po odejściu KEia i mynia wziąć dwóch młodych, czyli demho i blackteara, to było trochę zagranie va banque. Albo się uda i będzie spoko, albo się nie uda i trzeba będzie zaraz znowu przebudować skład.

Trochę tak. Wierzyliśmy jednak, że młodzi mają potencjał. Ale niestety każdy ma swoje problemy. Tak więc z demho pracujemy nadal i myślę, że ma on potencjał, że będzie dobrym graczem, z kolei z blackiem ostatecznie się nie dogadaliśmy i musieliśmy zrobić zmianę. W tym wypadku woleliśmy postawić na gotowy, doświadczony skład z rallenem i snatchiem. Chcieliśmy iść po wyniki, ale nie udało się ostatecznie zdobyć mistrzostwa Polski, dlatego jestem tym bardziej zawiedziony, bo sądziłem, że je zgarniemy.

Te apetyty były pewnie tym większe, że fazę online zakończyliście na drugim miejscu.

Na początku nie myśleliśmy nawet, że wejdziemy do top 2. Bardziej nastawialiśmy się na grę w play-offach online. Że przejdziemy przez nie, przyzwyczaimy się i spadnie presja. Ale przyszli rallen i snatchie, od razu więc wszyscy podwyższyli swoje oczekiwania. Był apetyt, ale im większy wcześniejszy apetyt, tym większy teraz ból.

Z uwagi na duże nazwiska, które do was trafiły, z pewnością kibice liczyli na więcej.

Myślę, że wszyscy, a przynajmniej większość liczyła, że wygramy.

Wy też czuliście się głównym faworytem całych mistrzostw?

Tak. Przyszli do nas rallen i snatchie, którzy na poprzednim lanie jeszcze z AGO wygrali chyba ze wszystkimi, więc czuli się pewnie. My też się tak czuliśmy. Snax na lanie zawsze jest mocny, Paweł też się dobrze czuje. Ja nie mam większego doświadczenia, ale w domu mam problemy z internetem, więc wole grać na lanie (śmiech). Tak więc była pewność siebie, ale wydaje mi się, że mogłoby być inaczej, gdybyśmy przygotowali większą liczbę map. Myślę, że mogliśmy się jeszcze bardziej przygotować i wtedy dalibyśmy radę.

Nie sądzisz, że mógł was trochę uśpić fakt, że w fazie zasadniczej pokonaliście Wisłę dwa razy?

Myślę, że mogło. Mieliśmy w głowach, że wygraliśmy, że tak w sumie to dzięki temu mamy nad nimi przewagę. Ale lan rządzi się swoimi prawami.

No tak, lan zweryfikował. Zresztą, rozmawiałem wczoraj z jedqrem i ten stwierdził, że było po was widać, iż wasza forma nie jest najwyższa.

Tak, w naszej grze jest jeszcze dużo błędów komunikacyjnych. Nie ma automatyzmu i wtedy trzeba polegać właśnie na komunikacji. A gdy się wahasz, to wtedy w sekundę przegrywasz, gdy rywal potrafi strzelać. A Wisła niestety potrafiła.

Już początek meczu w waszym wykonaniu nie wyglądał najlepiej, bo na Duście2 się po was przejechali.

Nie dość, że mało trenowaliśmy Dusta, to na dodatek nie spodziewaliśmy się, że go wezmą. Ale ja, i myślę, że pozostali też, musiałem się przyzwyczaić, bo to był pierwszy mecz lanowy, pierwsza mapa po takim czasie. Na początku to był trochę szok. A oni poszli na fali i pojawiła się dominacja. Na drugiej mapie ogarnęliśmy się bardziej i wydaje mi się, że wyglądało to już lepiej. Chociaż też nie na tyle dobrze, jak byśmy chcieli.

Bo druga mapa była mimo wszystko wyrównana.

Tak i dużo też wkradło się błędów w naszą grę. Chociaż nie tyle, ile na Duście, bo tam to była z naszej strony porażka.

Potem przyszedł decydujący Nuke, gdzie na przerwę schodziliście z korzystnym dla siebie wynikiem. Wydawało się, że możecie domknąć ten mecz.

Na trzeciej mapie szło mi nieźle. Zacząłem już chyba od pistoletówki, gdzie jakimś cudem trafiłem skaczącego SZPERA. Wtedy pomyślałem sobie, że będzie dobrze, że jedziemy z nimi. I było dobrze, bo prowadziliśmy chyba 10:5, więc w sumie był to zadowalający wynik. Ale po drugiej stronie pojawiły się proste błędy, doszedł też jeden team kill z mojej strony. Mieliśmy też wiele rund z przewagą. Jak pamiętam, to w statystykach mieliśmy przewagę w entry na każdej mapie, ale wynik tego nie odzwierciedlał. Było dużo błędów taktycznych w ostatecznych rundach, a u nich jedna osoba robiła różnicę.

W tych końcowych rundach można było odnieść wrażenie, że daliście się ekonomicznie stłamsić.

Szczerze mówiąc, nie pamiętam już tego, ale końcówka w naszym wykonaniu była tragiczna. U nich przecież też zostawało mało osób i chcieliśmy ich przełamać. Mieliśmy w głowach, że nie możemy przegrać i myślę, że pojawiło się myślenie, że czego nie spróbujemy, to i tak ostatecznie wygramy. Dlatego próbowaliśmy force'ować, ale nie wyszło. Mieliśmy kilka planów, raz np. zbiegaliśmy dworem na dół, ale trzy osoby zginęły przez smoke'a i sprawa się posypała.

Mieliście już wczoraj okazję, by na gorąco porozmawiać o tym, co się stało?

Jeszcze nie rozmawialiśmy o meczu, będziemy to robić dopiero dziś. A wszystko dokładnie przeanalizujemy już na bootcampie i wtedy też pogadamy dłużej. Wczoraj, gdy przegraliśmy, wszyscy byli w słabych humorach, ja np. szybko poszedłem spać, bo nie chciałem gadać.

Sądzisz, że wasza porażka z Wisłą może też wynikać z tego, że ta sprawa ze snatchiem i rallenem to wciąż świeży temat. I przez to nie było czasu, by się dostatecznie zgrać.

W pewnym stopniu pewnie tak. Pewnie, gdybyśmy dłużej ze sobą trenowali, to by nam to pomogło. Ale myślę  też, że to nie jest żadna wymówka, bo byliśmy w stanie wygrać. Niemniej indywidualnie graliśmy słabo i taktycznie też pojawiło się dużo błędów. To przygotowanie nie miało aż takiego znaczenia, bo w wielu sytuacjach mieliśmy przewagę, której prawie nigdy nie wykorzystywaliśmy.

W tym roku z ważnych rzeczy zostało wam jeszcze ESL Pro League Conference, które będziecie grać już niedługo. Wasz występ w Katowicach może być przed tą walką słabym prognostykiem, ale też np. buffem motywacyjnym.

Dla mnie na pewno jest to motywacja. Zresztą już wcześniej byłem zmotywowany, bardzo mi zależało na wygraniu tutaj. Tak więc, gdy przegraliśmy, to na początku, jak wiadomo, poczułem się załamany, ale teraz skupiam się już na wygraniu Conference. Jedziemy na bootcamp, a sam turniej to nie będzie lan, więc będzie inaczej. Na pewno będzie spokojniej. Tak więc wydaje mi się, że ten mecz nie będzie mieć wpływu na to, jak zagramy w EPL-u.

Mimo wszystko Conference to będzie dobra okazja, by uratować tę końcówkę roku.

To prawda, trzeba spróbować ją jeszcze uratować.

Obserwuj rozmówcę na Facebooku – Kacper "Kylar" Walukiewicz
Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn