Kwestia esportu i sposobu, w jaki podchodzą do niego politycy z rodzimego podwórka, to temat, który w mediach przewija się już od dawna. Minionej nocy kwestia sportu elektronicznego ponownie została zresztą podniesiona z wysokości sejmowej mównicy.
O esporcie z sejmowej mównicy
Wczoraj bowiem posłowie głosowali nad wotum nieufności dla Kamila Bortniczuka z Partii Republikańskiej, który od października pełni w rządzie Mateusza Morawieckiego funkcję ministra sportu i turystyki. Zwyczajowo debata rozpoczęła się od wypowiedzi członków wszystkich stron sceny politycznej, aż wreszcie na mównicy pojawił się sam zainteresowany. A wspominamy o tym nie bez powodu, bo w trakcie swojego przemówienia Bortniczuk poruszył również kwestię esportu. Zawiodą się jednak ci, którzy liczyli na jakieś górnolotne deklaracje. Zamiast tego minister przyznał, że jego resort zdaje sobie sprawę z istnienia tego zjawiska i zamierza wykorzystywać je, by w lepszy sposób promować sport tradycyjny.
– Nie możemy udawać, że takiego zjawiska, jak esport nie ma – zaczął Bortniczuk. – My esportu w ramach żadnego programu ministerialnego nie wspieramy, natomiast zauważamy to zjawisko. Zauważamy zagrożenia, które płyną z tego zjawiska, ale zauważamy też szanse. Bo esport to są często gry sportowe, to jest forma zainteresowania dzieci sportem. Połączenie tego z inną formą aktywności fizycznej jest też pewnego rodzaju szansą. I my w Ministerstwie Sportu i Turystyki będziemy chcieli tę szansę wykorzystać. Nie promować esportu, ale wykorzystać esport i popularność niektórych dyscyplin sportowych, które esport również generuje, do tego, aby upowszechniać ten sport klasyczny. Aby wspierać aktywność młodych Polaków – dodał.
Ministerialne podchody
Retoryka ta nie różni się specjalnie od tego, co rządząca koalicja mówiła już za czasów poprzedniej kadencji Parlamentu. Przypomnijmy, że pod koniec 2016 roku, czyli w czasach, gdy Ministerstwem Sportu i Turystyki zarządzał jeszcze Witold Bańka, obecny prezydent Światowej Agencji Antydopingowej, pojawiła się propozycja nowelizacji ustawy o sporcie. Pojawiły się wówczas nadzieje, że nowa definicja sportu może objąć również esport, ale finalnie do zrównania sportu elektronicznego i tradycyjnego w ujęciu prawnym nie doszło. – Zauważając rosnące zainteresowanie tzw. esportem, chcemy wyjść temu zjawisku naprzeciw i uzmysłowić młodym ludziom, jak ważne i niezbędne do prawidłowego rozwoju jest jednoczesne podejmowanie aktywności w obrębie sportu tradycyjnego – mówiło wówczas Ministerstwo.