Maciej Petryszyn: Cofnijmy się do lipca ubiegłego roku i do momentu, w którym Izako Boars pożegnali kobiecą dywizję CS-a. Jakie miałaś wtedy myśli na temat przyszłości? Zarówno waszego składu, jak i twojej w kontekście CS-a.

Angelika "Angelka" Kozłowska: Jeśli chodzi o moje plany, to te praktycznie się nie zmieniły. Nadal chciałam streamować i rozwijać się w tym kierunku. Problem był jednak w scenie żeńskiej – w Izako Boars zrezygnowano z nas dlatego, że nic się po prostu na scenie nie działo. Nie było żadnych turniejów. Ja jednak ciągle coś grałam, choćby FACEITY i inne tego typu turnieje. Potem zaliczyłam dwumiesięczną przygodę z europejskim teamem. Grałyśmy razem mniej więcej do końca listopada, ale każda z nas poszła w swoim kierunku, bo nic się nie działo. Przed dwa miesiące zagrałyśmy na jednym turnieju. A trenowałyśmy przecież nawet pięć razy w tygodniu, bo każdej z nas zależało. Ale nie ma turniejów – nie ma motywacji.

No tak, trwała pandemia, która wraz z innymi rzeczami wpłynęła na to, że kobieca scena znalazła się w dołku.

To prawda. Teraz jednak pandemia powoli się kończy i wszystko powraca. Pojawiają się turnieje lanowe. Oby to wszystko nadal się rozwijało.

Niemniej po tym, jak w Izako Boars z was zrezygnowano, zagrałyście jeszcze razem w Ambush Cup, chociaż w składzie nietypowym.

Jakim byłyśmy wtedy składem?

Ty, firin, LETi, opel i Domii. Nie było z wami wtedy Hani, bo ona nie mogła zagrać.

No tak, wtedy zagrałyśmy bardziej for fun. To był bardziej miksowy skład.

Ale jednak wicemistrzostwo zdobyłyście.

Dojście do finału to nie był wcale zbyt duży problem, bo miałyśmy dobry zespół. Prowadziła firin, LETi się do nas “wkleiła” i umiała się doprasować w zespół, bo posiadała już doświadczenie. Dzięki temu nie odczuwałyśmy aż tak bardzo, że Hani z nami nie ma.

Pamiętam jednak, że zaraz po rozstaniu z organizacją wasz skład miał się trzymać razem. Niemniej, gdy pod koniec tamtego roku rozmawiałem z firin, ta przyznała, że ten temat nie został ostatecznie pociągnięty, zrobiła się cisza.

Ogólnie to olczix nie chciała dalej gra, tak więc zostałyśmy firin, ja, Wiktoria i Hania. Wydaje mi się, że żadna z nas nie miała motywacji do gry i nie chciała tego dalej ciągnąć. Znowu przecież trzeba było szukać nowej zawodniczki. Tak więc wszystko to rozeszło się po kościach. Nic się nie działa i każda z nas poszła w swoją stronę. Chyba w tej kwestii nie powiem ci więcej niż powiedziała Kamila.

W tamtym okresie podobno miałyście oferty z dwóch organizacji, ale nie chciałyście się pakować w jakieś zobowiązania.

Szczerze mówiąc to nie pamiętam nawet, co to były za organizacje. Ale na pewno nie były to żadne duże ekipy. Raczej nie chciałyśmy się więc w to mieszać, wolałyśmy skupić się na innych rzeczach.

Ty w tamtym momencie mocno postawiłaś na streamowanie. Myśl była taka, by na razie odsunąć na bok profesjonalne granie i skupić się stricte na prowadzeniu własnych transmisji?

Bardziej to było wymuszone przez to, że nie było żadnych żeńskich składów. Nic się w tamtym okresie nie działo, nikt w Polsce nie grał teamowo. A ja nadal grałam w CS-a, chociaż był też moment, gdy myślałam o VALORANCIE. Zagrałam nawet na jednym turnieju, ale nigdy nie wiązałam z VALORANTEM przyszłości, bo jednak CS to CS. To ta gra sprawa mi większą frajdę. Z kolei w VALORANCIE rozgrywka jest wolniejsza i to po prostu nie moje klimaty. Sama gra jest w porządku, ale CS jest zwyczajnie lepszy.

Nie zachęcał cię nawet fakt, że gdy na kobiecej scenie CS-a nie działo się nic, tak Riot w VALORANCIE organizował kolejne imprezy?

Rozegrałam jeden wspomniany turniej. Było fajnie, były emocje, ale, szczerze mówiąc, zupełnie nie równało się to z emocjami, jakie są w CS-ie. Stwierdziłam więc, że nie będę dalej próbować w VALORANCIE, że nadal zamierzam grać w CS:GO. Potem więc występowałam przez dwa miesiące w tym międzynarodowym zespole i trochę się od dziewczyn poduczyłam, bo nie były to żadne przypadkowe osoby. Dwie albo trzy dziewczyny z tamtego składu grały na DreamHackach Online, więc nie były one nowicjuszkami. Bardzo liczyły, że to wszystko się rozwinie. Szukałyśmy nawet organizacji, ale w tamtym czasie nikt nie chciał inwestować w kobiecą scenę, bo tak naprawdę nie było w co inwestować – nie było żadnych turniejów.

Z tego, co kojarzę, część z dziewczyn koniec końców przeszła później na VALORANTA.

Aida grała w niego przez chwilę. Zresztą gdy rozmawiałyśmy, to one od razu mówiły, że mają zamiar próbować w VALORANCIE. Ale ostatecznie wyszło to tak, że kezziwOw nie przeszła, ja nie przeszłam, Aida i Marta chyba coś grały, nie wiem z kolei jak j3nkon. No ale nasze drogi się rozeszły – j3nkon gra teraz w Copenhagen Flames, kezi występuje w Ambush, z kolei Aida z D7 grają w equipie, z którą będziemy grały w niedzielę. Tak naprawdę każda z nas poszła w swoją stronę, ale jednocześnie każda nadal gra w CS-a.

A nie było pomysłu, by utrzymać wasz skład, ale już w VALORANCIE?

Próbowałyśmy, ale kezi i ja nie wyraziłyśmy chęci, by grać w VALORANTA. Zwyczajnie nie chciałyśmy. I w sumie opłaciło się to, bo na początku roku pojawiło się fajne ogłoszenie od ESL. Wtedy przez chwilę myślałam, żeby stworzyć europejski skład, ale Haniaa stwierdziła, że może lepiej iść w skład polski i zaproponowała kilka dziewczyn. Stwierdziłyśmy, że po prostu popytamy i zobaczymy, co będzie. Ja sama uznałam, że jeżeli Haniaa i Vicu faktycznie będą chciały grać, to możemy coś wspólnie pomyśleć. W Arcane były wtedy Liina i Danuu. Wiedziałam, że one zbyt wiele nie grają. Miały kontrakty, ale wraz z nowym rokiem wyraziły chęć grania z nami. I tak to się potoczyło.

Jeżeli chodzi o wasz skład i to, kto się w nim znajduje – tworząc zespół myślałyście też o innych zawodniczkach, których nie udało się ściągnąć?

Nie, to był pierwszy skład, o którym pomyślałyśmy. Nie brałyśmy pod uwagę nikogo innego i myślę, że fajnie wyszło. Dobrze się dogadujemy. Mamy dobrze dobrane charaktery, co, jak wiadomo, też jest ważne.

Gdyby jednak na początku roku nie pojawiło się ogłoszenie od ESL, to co byś robiła? Myślałaś o tym? Pytam w kontekście tego, że w CS-ie nie działo się zbyt wiele.

Chciałam skupić się głównie na streamerce i przez długi czas to był mój główny cel. Ale jeżeli chodzi o to, by stricte myśleć o tym, co będzie dalej? Nie, nie myślałam o tym. Nie miałam wówczas żadnego planu.

Niemniej wasz skład do ESL Impact League awansował dopiero za drugim razem. Za pierwszym przegrałyście z Flawless po dość wyrównanym meczu.

Szczerze mówiąc nie pamiętam już, z kim przegrałyśmy i jakim wynikiem – wiem tylko, że przegrałyśmy. Jeżeli faktycznie to było z Flawless, gdzie grałyśmy na Inferno, to rywalki nas wtedy zaskoczyły. Dziewczyny grały bardzo odważnie, a my trochę się tego nie spodziewałyśmy. Narzuciły nam swój styl i niestety przegrałyśmy. Ale nie złożyłyśmy broni. Wiedziałyśmy, że mamy drugie kwalifikacje i w nich już się udało. Z kolejnymi meczami było tylko lepiej, a my weszłyśmy w dryg wygrywania i tak naprawdę zaczęłyśmy wygrywać wszystko. Zresztą zrobiłyśmy 6-0 w ESL Impact, co dla mnie jest… Jakby ktoś na początku roku, gdy przegrywałyśmy mecze z praktycznie każdym, że zajdziemy tak daleko, to byłabym w lekkim szoku.

Jakie w ogóle były wasze myśli, gdy poznałyście waszą grupę? Miałyście w niej GODSENT, miałyście NOFEAR5, czyli ekipy, które, jak się wydawało, będą dla was groźne w kwestii walki o awans.

Na pewno były pewne obawy. Z NOFEAR jeszcze w czasach Izako Boars zawsze przegrywałyśmy, bo wtedy była to trzecia ekipa w Europie. Zawsze sprawiały nam one problem. Aczkolwiek tam trochę zmienił się skład, bo nie było już ich snajperki, victorii. A ona naprawdę robiła duży impact, była bardzo utalentowaną zawodniczką, ale chyba pozostała przy VALORANCIE. Tak czy inaczej, nie spodziewałyśmy się, że w pierwszym meczu pójdzie nam z nimi tak gładko, bo wygrałyśmy 2:0. Ten mecz strasznie nas nakręcił i potem dostałyśmy dzięki niemu ogromnego kopa pewności siebie. Wiedziałyśmy, że GODSENT nie będzie raczej szczególnie lepsze od NOFEAR. To znaczy, sądziłyśmy, że będą lepsze, ale nie aż tak. Byłyśmy pewne, że jesteśmy na ich poziomie i to przełożyło się też na serwer, bo znowu wygrałyśmy 2:0. A jeżeli chodzi o Ambush, to osobiście czułam, że mogą one być naszym największym problemem. Wiem, jak IGL-uje kezzi, wiem, jaki ma styl prowadzenia. Ona po prostu bardzo miesza, kombinuje, przez co, gdy grałyśmy z nimi, to pojawiło się trochę zamieszania. Umiały nas zaskoczyć.

W którym momencie pojawiły się takie myśli, a może nawet wiara, że faktycznie możecie doprowadzić to do końca i zrobić 6-0?

Wydaje mi się, że po pierwszych trzech meczach, a może nawet już po dwóch. Wtedy pomyślałyśmy, że skoro pokonujemy NOFEAR i GODSENT, to jesteśmy w stanie to zrobić. Czułyśmy, że to mamy, że będzie tylko lepiej. W kolejnych meczach było już nieco trudniej, bo dziewczyny miały też możliwość, by się pod nas przygotować. Mniej więcej wiedziały wtedy już jak gramy, mogły przeanalizować nasze demka. Oczywiście mogłyśmy coś pozmieniać, ale przecież w ciągu dwóch tygodni nie zmienisz całej swojej gry, prawda? Tak więc dziewczyny z NOFEAR ugrały z nami jedną mapę, na Duście2. GODSENT i Ambush też zdobyły z nami po mapie. Zresztą z GODSENT na trzeciej decydującej mapie to one prowadziły. Czułyśmy wtedy, że przygotowały się pod nas i jest trudniej. Fajne jest jednak to, że wychodziłyśmy z tego. Że potrafiłyśmy przegrywać 0:1, a potem i tak wygrać 2:1. Takie coś dużo daje drużynie.

[caption id="attachment_284358" align="aligncenter" width="1120"] fot. GG League/Maciej Kołek[/caption]

Tak rozmawiamy i odnoszę wrażenie, że sama jesteś zaskoczona, że aż tak dobrze poszło wam w ESL Impact League.

Nie no, wydaje mi się, że aż tak zaskoczona nie jestem. Po prostu trudno mieć inne odczucia, gdy ciągle przegrywa się z zespołami, które teraz nie są nawet w ESL Impact. Ciągle przegrywa się większość spotkań i, jak to często bywa na początku, traci się głupie rundy. Dopiero potem zaczyna się wygrywać i z jednej strony jest radość, a z drugiej zaskoczenie, że w ciągu krótkiego czasu udało się zrobić taki progres. My weszłyśmy poziom wyżej – wcześniej wszystko przegrywałyśmy, a teraz wszystko wygrywamy. W pierwszych meczach nie oddałyśmy nawet mapy. Takie coś daje do myślenia. Gdy wygrywa się 2:0 z NOFEAR czy GODSENT, to jest to jednak coś.

No i zajęłyście pierwsze miejsce w grupie, co jest o tyle wartościowe, że dzięki temu w meczu o awans udało wam się uniknąć Nigmy Galaxy.

Fakt, niestety Nigma to bardzo silna drużyna. Na dobrą sprawę, nawet gdy żeńskiej sceny nie było, to one i tak nadal trenowały. Dopiero po czasie stwierdziły, że przechodzą na VALORANTA, ale grały w niego może z miesiąc, tak więc nie było dla nich szczególnie wielkiej różnicy. Dodatkowo zmieniły też jedną zawodniczkę i ta nowa jest naprawdę dobra. Zresztą one zawsze, gdy robiły zmianę, to wychodziło im to tylko na plus. Grają one też w ESEA Main. Są dobre taktycznie i skillowo, a my potrzebujemy jeszcze trochę, by wejść na ich poziom. Potrzebujemy, myślę, jeszcze kilku miesięcy. Wystarczy spojrzeć, jak długo one ze sobą trenują, a jak długo robimy to my, a takie coś też robi swoje.

Niedawno miałyście okazję przekonać się o tym, jak bardzo są one mocne, bo grałyście z nimi w finale ESEA Cash Cup.

Pierwszą mapą był chyba wtedy Dust, a on u nas trochę niestety szwankuje ostatnio. Będziemy musiał coś tam wymyślić. A Vertigo akurat było wyrównane, ale wtedy poszedł tam mocny throw. Miałyśmy 12:12 i pojawiła się głupio przegrana runda, która pozbawiła nas ekonomii. To nas trochę przygasiło, bo mogłyśmy wygrać, mieć 13:12. A tymczasem przegrałyśmy i tak naprawdę zrobiło się 12:14, bo kolejną rundę grałyśmy z pistoletami i niestety dziewczyny wyszły na dwupunktowe prowadzenie. Myślę jednak, że z meczu na mecz będzie nam się z Nigmą grać coraz lepiej.

Na razie jednak czeka was mecz o awans, w którym zmierzycie się ze wspomnianą przez ciebie już equipą. Miałyście okazję już z nimi grać?

Tak, w finale drugiej ligi. Rozgrywałyśmy przeciwko nim mecz w drugiej dywizji Leagues.gg o awans do dywizji pierwszej i wygrałyśmy wtedy 2:0.

Sądzisz, że nadchodzący mecz będzie wyglądać inaczej niż tamto spotkanie?

Oczywiście, że tak, bo tamten mecz był już jakiś czas temu. A dziewczyny ciągle trenują, my zresztą też. Mogą się one pod nas przygotować, mają jakieś demka. Wtedy tak dużo się jeszcze nie grało, a teraz można trochę wyciągnąć z tego, jak gra przeciwnik. Aidy napisała chyba, że dla niej to będzie najważniejszy mecz w życiu i nic innego poza tym spotkaniem jej nie interesuje. To DreamHack, walka o lana, walka o USA. Nie dość, że to będzie przygoda, to jeszcze wielki lan. To naprawdę wielka sprawa. Jestem pewna, że dziewczyny się przygotują i nie będzie to taki sam mecz, jak ostatnio. Na pewno będzie trochę trudniej.

Trochę bolesny musi być fakt, że mimo 6-0 w fazie grupowej nie macie marginesu błędu. To w końcu drabinka pojedynczej eliminacji.

To prawda. To tylko jedno BO3 i… tyle.

Jak wygląda w waszym wypadku kwestia organizacji? Po tym, jak zrobiłyście 6-0 i jesteście o krok od awansu na lana, to pojawiły się jakieś propozycje, rozmowy?

Oczywiście pojawiły się, ale niestety nie chcę o tym mówić. A na dobrą sprawę nie mogę o tym mówić. Ale coś jest na rzeczy.

To może inaczej – czy kwestia organizacji jest zależna od tego, czy uda wam się wyjechać do Dallas?

Nie.

W takim razie idźmy dalej. Ty grałaś już przed erą COVID-u, zanim cała scena tąpnęła, no i grasz teraz. Z twojej perspektywy jak wygląda poziom sceny – obniżył się względem tego, co było wcześniej?

Jeśli mam być szczera, to wydaje mi się, że poziom nie jest wcale niższy. Powiedziałabym nawet, że jest on wyższy. Jest dużo europejskich drużyn, np. NSC jest według mnie bardzo dobrym zespołem. Dużo jest zresztą takich teamów, które mają wielki potencjał. Uważam, że pod względem poziomów większość ekip i osób zanotowała progres. Sama uważam, że team, który mam teraz, jest na wyższym poziomie niż Izako Boars. W IB wiele dziewczyn zbierało doświadczenie, na pewno ja i Haniaa, olczix w sumie też. Jedynie firin była bardziej doświadczona, chociaż Młoda też coś grała. Ale większość z nas gromadziła wiedzę, a tutaj gramy na ważnych turniejach i czuć od nas doświadczenie. Ja i Haniaa umiemy dodać coś od siebie do gry, a gdy byłyśmy w Izako Boars, to bardziej Kamila prowadziła, nie było tak wielu pomysłów z naszej strony. Teraz jest zupełnie inaczej, czuć to ogranie.

Teraz gdy gracie w ESL Impact League i zrobiłyście 6-0, dużo się o was mówi. Wy też czujecie to zainteresowanie ze strony kibiców?

Sądzę, że ogólnie prezentujemy dość fajną grę. Mamy bilans 6-0 i nie zrobiłyśmy go przypadkowo. Jest mniejsze grono kibiców, którzy cieszą się razem z nami i nam kibicują. Teraz chcemy dzięki naszym wynikom powiększać to grono fanów.

Jak w waszym wypadku wygląda kwestia waszego zaangażowania? Pytam tutaj o treningi – ile jesteście w stanie poświęcać czasu na nie i na ogólne przygotowania?

Staramy się wykorzystywać każdą wolną chwilę na to, by grać. Ale Danuta pracuje, ale w jej wypadku jest z tym różnie, bo może pracować dwa dni w tygodniu, czasami cztery, a czasami w ogóle. Myślę jednak, że trzy-cztery razy w tygodniu poświęcamy po pięć godzin na to, by trenować. Dodatkowo rozgrywamy też dużo oficjalnych meczów.

Przy tym wszystkim macie też trenera, Zefira. Wydaje mi się jednak, że to chyba jego pierwsze doświadczenia w pracy szkoleniowej? Ja przynajmniej kojarzę go bardziej jako zawodnika, a nie trenera.

To prawda, zgadza się. Zefir grał w różnych teamach, np. przez jakiś czas był w Liquid Biceps z pashą. My jednak znamy go już od dawna. Ja i Haniaa, a może też i Wiktoria, grałyśmy z nim nawet na FACEICIE. Czuć było wtedy od niego, że bardzo się stara. Zawsze miał pomysł na grę, umiał podrzucić taktykę. Dlatego wzięłyśmy go na testy, bo on chciał spróbować. Sam nawet do nas napisał, a my wtedy szukałyśmy trenera. I szczerze mówiąc naprawdę pozytywnie nas zaskoczył. Potrafi on dużo wnieść do naszej gry, jest dużo pomysłów. Jak nie ma koncepcji od dziewczyn, to Zefir wyciąga z rękawa jakiegoś asa i np. większość jego pomysłów wychodzi. Umie przewidzieć, co przeciwnicy mogą zrobić, co mogą zagrać. Widzi luki, których my czasami możemy nie zauważyć.

Bez trenera z pewnością byłoby wam trudniej.

Na pewno. Praktycznie każda drużyna ma teraz trenera. A trener czasami może zauważyć to, czego nie zauważą zawodniczki. I dodatkowo przygotuje zespół od strony taktycznej – treningi, taktyki, ustawki i inne takie rzeczy. Ale też analizowanie demek. Co prawda można to robić samemu, ale zawsze lepiej robić to z coachem.

Jako zespół skupiacie się bardziej na rozgrywkach stricte kobiecych, czy też może kładziecie pewien nacisk na turnieje ogólne?

Oczywiście skupiamy się na ESEA Open. Bardzo zależy nam na tym, by w tym sezonie awansować w końcu do Intermediate. Będziemy się na tym skupiać i robić wszystko, by dostać się do play-offów, a potem też awansować.

Pomyślałem, że Totalne Gituwy mogą być impulsem dla całej kobiecej sceny w Polsce i jej odbudowy. Jeżeli osiągniecie sukces, pojedziecie do Dallas, to może to być motywacja dla innych dziewczyn, by bardziej się zaangażować.

Myślę, że dla innych dziewczyn to byłby impuls, gdyby zobaczyły, że inwestują tutaj fajne organizacje, że jest dużo turniejów i, tak jak mówiłeś, że jako Polki dostajemy się na DreamHacka. Niestety nie jest tak łatwo zebrać zespół dobrych dziewczyn, bo teraz wiele z tych, które były na scenie wcześniej, po prostu nie gra w CS-a. Albo po prostu streamują, albo całkowicie odpuściły grę, albo też przeszły na VALORANTA. I tutaj przydałby się projekt zrobiony stricte pod dziewczyny. Ale nie tylko w samej Polsce, chociaż tutaj też fajnie byłoby coś takiego zrobić. Niemniej chodzi mi o projekt w całej Europie, w którym grałyby dziewczyny z różnych krajów, zdobywałyby wiedzę. To wszystko mogłoby trwać przez kilka miesięcy i mogłoby być czymś na wzór akademii.

Zawsze możesz komuś sprzedać ten pomysł. Być może akurat ktoś się skusi.

Bardzo bym się cieszyła. Niestety ja jako zawodniczka skupiam się na czymś zupełnie innym. Byłoby jednak fajnie, gdyby ktoś się tym zainteresował, ale niestety to nie jest takie proste.

Tak czy inaczej, na scenie coś się dzieje. Jesteście wy, mamy też dziewczyny z Entropiq, które mają wsparcie konkretnej organizacji. Można więc powiedzieć, że polska scena trochę wstała z kolan.

Mamy na pewno dwa teamy, czyli Entropiq i my. Jakby nic się nie działo, to pewnie by nas nie było, ale na szczęście coś się dzieje. A Entropiq to fajna organizacja i dobrze, że zainwestowała. Oby było takich więcej. Każdy cieszy się, gdy takie marki wchodzą na scenę.

Domyślam się, że wasz główny cel to obecnie awans do Dallas, ale co poza tym? Przed wami druga połowa roku, być może przyjście jakiejś organizacji. Ale wtedy też większa presja, większe nadzieje itp.

Tak jak mówiłam, ESEA Open. Chcemy dostać się do Intemediate. Wiadomo, że zależy nam też na DreamHacku w Dallas, a potem w lipcu czy sierpniu jest też chyba kolejny DreamHack w Hiszpanii, więc w niego też będziemy celować. Zobaczymy, czy w międzyczasie coś się jeszcze pojawi, bo być może dojdą kolejni organizatorzy. Może ktoś jeszcze się skusi, pojawią się kolejne serie turniejów od kogoś, kto w to zainwestuje. Ale na ten moment naszym celem są rozgrywki od ESL, w tym Cash Cupy, żeby móc grać, trenować i walczyć o DreamHacki. Żeby na nie awansować i zdobywać lanowe doświadczenie.

Obserwuj rozmówcę na Facebooku – Angelika "Angelka" Kozłowska
Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn