Obrońcy tytułu nie są faworytami

Pytanie to wydaje się być tym zasadniczym. W 2021 roku KCorp zdobyło w dużej mierze wszystko, co można było zdobyć. Pierwsza część sezonu to mistrzostwo zarówno w Ligue Française de League of Legends, jak i EU Masters. Druga natomiast wyglądała już minimalnie gorzej, bo wówczas w rozgrywkach ligowych lepsze okazało się być Misfits Premier. Co z tego, skoro na europejskim turnieju ponownie to KC sięgnęło po trofeum.

Trzeba jednak zaznaczyć, że od tego czasu skład zmienił się diametralnie, a w szeregach formacji pozostali jedynie Lucas "Saken" Fayard oraz Lucas "Cabochard" Simon-Meslet. Drużyna przeszła gruntowną reformę, biorąc pod swoje skrzydła m.in. legendarnego strzelca, czyli Martina "Rekklesa" Larssona. Po kilku miesiącach wiemy natomiast, że z dużej chmury popadał mały deszcz, bowiem huczny transfer doświadczonego Szweda wcale nie okazał się remedium na utrzymanie się na samiutkim szczycie na swoim podwórku.

[caption id="attachment_306270" align="alignnone" width="1120"]G2 Rekkles LEC fot. Riot Games/Michał Konkol[/caption]

Dosadnie pokazała to rywalizacja w lidze francuskiej podczas jej wiosennej edycji. Podopieczni Yanisa "Strikera" Kelli mieli po raz kolejny być głównym kandydatem do zdobycia złotych medali za pierwszy w tym roku split. Nic takiego natomiast nie miało miejsca, ba, ostatecznie okazało się, że Rekkles i spółka nie mogli pochwalić się nawet srebrnym wyróżnieniem. Wszystko za sprawą tego, że w play-offach z wyścigu o triumf wypadli już w pojedynku z Teamem BDS Academy, przegrywając jeszcze wcześniej z dzisiejszym rywalem, czyli LDLC.

Podczas bieżącej odsłony EUM początkowo również łatwo nie było. Z czasem jednak wydawało się, że Karmine Corp łapie wiatr w żagle i w końcu zdoła odpalić i pewnie dotrze do decydującego spotkania. Połowa tego planu faktycznie została wykonana – KC znalazło się w finale. Co do drugiej części możemy mieć jednak wiele wątpliwości, gdyż w pojedynku z Vitality.Bee o miejsce w finale ekipa Cabocharda dokonała czegoś niemal niemożliwego, reverse sweepując Pszczoły. Nie takiej postawy spodziewaliśmy się po drużynie, która przez ostatnie miesiące święciła triumfy. I najgorsze jest to, że dla fanów tej formacji mamy złe wieści – nie zapowiada się, żeby dziś miało się to zmienić.

Cicha woda brzegi rwie

A to wszystko przez LDLC, które w odróżnieniu od swojego przeciwnika przekracza wszelkie oczekiwania, jakie mogliśmy stawiać na starcie tego roku. Kto by pomyślał, że z ligowego średniaka, jakim ten zespół był jeszcze poprzedniego lata, można tak szybko stać się jedną z najlepszych formacji na poziomie Europejskich Regionalnych Lig? Organizacja znalazła jeden prosty trick, który pozwolił jej na osiągnięcie takich rezultatów. Tym magicznym sposobem była wymiana dwóch zawodników. Przed startem wiosennego splitu LFL w miejsce Dannyego "Dan Dana" Le Comte'a oraz Finn-Lukasa "Don Artsa" Salomona wskoczyli Onurcan "Ragner" Aslan i Martin "Yike" Sundelin.

Początkowo nadal nie można było się spodziewać, że roszady na dwóch liniach całkowicie odmienią los drużyny. Podczas gdy eksperci stale debatowali na temat tego, która formacja jest najlepszą z całej mocnej stawki, LDLC błyskawicznie objęło fotel lidera i już do końca z niego nie zeszło. Yike i jego kompani z meczu na mecz wyglądali coraz lepiej, a wszyscy fani tych rozgrywek powoli musieli przyzwyczajać się do widoku tego kolektywu na szczycie tabeli. Mimo zdobycia pierwszej lokaty w fazie zasadniczej dużo osób nadal uważało, że w play-offach skończy się świetna dyspozycja podopiecznych Quentina "Zepha" Viguié. Jak bardzo pomylił się każdy, kto tak uważał. Ekipa Ragnera pewnie rozprawiła się z Rekklesem i jego towarzyszami, a następnie, w już dużo trudniejszym boju, zwyciężyła równie akademię BDS. To pozwoliło jej cieszyć się z mistrzostwa Francji.

Po zaskakująco dobrym splicie w rodzimych rozgrywkach przyszedł czas na zmierzenie się na arenie międzynarodowej. I tutaj rezultat był podobny, co do wiosny w LFL-u. LDLC w swojej grupie okazało się być nietykalne i bez większych kłopotów zakończyło ją z czystym kontem. To po raz kolejny rozwiało wszelkie obawy o ewentualnym spadku formy reprezentantów tej organizacji. Droga do finału również nie okazała się być zbyt skomplikowana, gdyż zarówno ćwierćfinał z X7 Esports, jak i półfinał z AGO ROGUE został błyskawicznie zakończony wynikiem 3:0. Złoci medaliści Francji kroczą zatem pewnie po perfekcyjne domknięcie pierwszej połowy tego roku.

Trzeci tytuł, czy nowy król?

Pojedynek ten, jak już nakreśliliśmy, będzie również powtórką z meczu drugiej rundy drabinki wygranych play-offów LFL. Wówczas to LDLC przejechało się po ekipie Sakena, która miała problem z nawiązaniem walki. Nie mogło się to zatem skończyć inaczej niż 3:0 na korzyść podopiecznych Zepha. Biorąc pod uwagę również wszystkie dotychczasowe występy na EU Masters, trudno jest się również spodziewać tego, aby KCorp nagle odpaliło i było w stanie tym razem przełamać szyki rywali. Trzeba jednak pamiętać, że duch tego zespołu nakazuje walczyć do samego końca, tym bardziej że stawką tego spotkania jest nie tylko przegrany finał, ale oficjalna detronizacja dotychczasowo dominującej organizacji. Jedno jest pewne, emocji w tym spotkaniu będzie co niemiara, więc warto zarezerwować sobie kilka godzin wolnego na dzisiejszy wieczór, aby obejrzeć to widowisko.

7 maja

Finał

17:00 LDLC OL vs Karmine Corp BO5

Finałowe starcie EU Masters rozpocznie się już o godzinie 17:00. Mecz z polskim komentarzem będziecie mogli obejrzeć na kanałach Polsat Games w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Po więcej informacji dotyczących wiosennej odsłony tego turnieju zapraszamy do naszej relacji tekstowej: