Reginald zostanie ukarany
O co dokładnie chodzi? Wszystko zaczęło się od słów Yiliang „Doublelift” Peng, czyli byłego gracza TSM-u. Ten podczas streama powiedział, że spotkał się z niewłaściwym traktowaniem ze strony właściciela formacji. Następnie portal WIRED dotarł do innych byłych i obecnych pracowników organizacji, którzy wypowiedzieli się o zachowaniu Reginalda. Według nich faktycznie sytuacja miała miejsce, a na jaw wyszły kolejne fakty. Osoby zaangażowane miały być nazywane głupimi, bezwartościowymi czy okropnymi, a ich praca określana miała być jako śmieć. Dwa źródła potwierdziły, że Dinh dzwonił do nich po godzinach pracy, krzycząc na nich w trakcie rozmowy. Więcej informacji na temat samej sprawy pisaliśmy tutaj i tutaj.
Riot Games w oficjalnym oświadczeniu podzieliło się wynikami swojego śledztwa. Według niego faktycznie istniał wzorzec i praktyka dyskredytowania i zastraszania pracowników ze strony Andy'ego Dinha. Okazuje się, że faktycznie znęcał się on słownie nad profesjonalnymi graczami i członkami personelu, a miało to związek bezpośrednio z obecnie prezentowaną formą występów oraz wydajnością pracy. Żaden ze świadków nie potwierdził jednak, żeby miało to jakikolwiek związek z rasą, płcią czy też wiekiem danej osoby. Nie było też doniesień o faktycznym fizycznym znęcaniu się nad kimkolwiek. W komunikacie możemy przeczytać, że sama formacja została ukarana grzywną w wysokości 75 tysięcy dolarów. Dodatkowo sam Reginald musi ukończyć szkolenie dotyczące wrażliwości i kadry kierowniczej. Mało tego właściciel jest na okresie próbnym przez następne dwa lata w ekosystemie Riotu. Niezależny obserwator będzie wyznaczony do monitorowania sytuacji w tej organizacji i zachowania wobec graczy dywizji League of Legends.