Pojawiło się światełko w tunelu dla Fnatic
Przez ostatnie tygodnie antyfani Fnatic mieli niezłą pożywkę. Czarno-pomarańczowi wyglądali fatalnie i nawet po zakończeniu rywalizacji w systemie best of 1 i przejściu do dłuższych serii niewiele się zmieniło. Postawa w meczu z EXCEL ESPORTS pozwoliła jeszcze bardziej utwierdzić się w przekonaniu, że przygoda FNC w tym splicie zmagań może bardzo szybko i boleśnie się zakończyć. Wszak ekipa Marka "Humanoida" Brázdy była o krok od odpadnięcia i musiała niezwykle się namęczyć, aby dopiero po reverse sweepie na chwilę odetchnąć z ulgą i awansować do drugiej rundy.
Po tak nieprzekonującym zwycięstwie nadszedł czas na stawienie czoła Misfits Gaming. Króliki po nie do końca udanym występie z G2 Esports musiały szybko się otrząsnąć, aby ich ostatnie chwile w LEC nie zakończyły się w najgorszy możliwy sposób. Na niekorzyść zawodników, jak i pozostałych przedstawicieli tak się niestety stało. Fnatic wykorzystało fakt, iż MSF nie jest w swojej optymalnej formie. Mimo tego, że przedstawiciele brytyjskiej organizacji sami borykają się z ogromnymi problemami, to w przedwczorajszej batalii pokazali, że to właśnie oni zasłużyli bardziej niż dwaj poprzedni rywale na pojawienie się na nadchodzących mistrzostwach świata.
[caption id="attachment_330362" align="aligncenter" width="1120"] fot. Riot Games/Michał Konkol[/caption]
Pojedynek z Misfits zakończył się wynikiem 3:0 i po zobaczeniu ostatecznego rezultatu wydawać by się mogło, że dla graczy FNC był to spacerek. Bynajmniej. Humanoid i jego kompani nadal w wielu sytuacjach podejmowali bardzo zaskakujące decyzje, które przynosiły szereg strat. Niemniej gra podopiecznych Jakoba "YamatoCannona" Mebdiego faktycznie wyglądała już nieco lepiej od tego, co prezentowali w fazie zasadniczej oraz w meczu z EXCEL. Warto zauważyć, że m.in. Martin "Wunder" Hansen pokazał się już znacznie stabilniej niż w przypadku poprzednich potyczek. Najważniejszym jednak plusem Fnatic jest oczywiście strzelec formacji, który w tym spotkaniu dał prawdziwy popis swoich umiejętności i świetnie poradził sobie z równie groźnym Matúšem "Neonem" Jakubčíkiem.
Pytanie teraz tylko w jakim stopniu był to przejaw dobrej gry czarno-pomarańczowych, a w jakim pomogli w tym ich przeciwnicy. Wszak ani EXCEL, ani Misfits nie możemy w tym splicie zaliczyć do topki stawki. Ba, FNC trafiło możliwie jak najlepiej, podejmując najpierw heroiczne, choć nadal nie do końca zrównoważone XL, a następnie Króliki, które i tak żyły już ze świadomością, że jest to koniec ich przygody z europejskimi rozgrywkami.
MAD Lions faworytem w zestawieniu
Z takim właśnie obrazem Fnatic wchodzi do walki z MAD Lions, czyli formacją, która może poszczycić się zdecydowanie lepszą dyspozycją od swoich dzisiejszych rywali. Regular split w wykonaniu Lwów był naprawdę solidny, a organizacja odkupiła się po zaskakująco słabej wiośnie. Zakończenie pierwszej części zmagań LEC na drugiej lokacie, z takim samym dorobkiem punktowym co G2 Esports jest czymś godnym pochwały. MAD odnalazło właściwy rytm i po zaledwie jednej zmianie w swoich szeregach ponownie wróciło do czołówki i z pewnością chciałoby bić się o mistrzostwo tej odsłony rywalizacji.
Świetnie pokazała to seria z Rogue, w której niewiele brakowało, aby to podopieczni Jamesa "Maca" MacCormacka przeszli do kolejnej rundy i we wczorajszej potyczce mierzyli się z Samurajami. Wszak w pojedynku z Łotrzykami MAD jako pierwsze zdobyło punkt meczowy i nawet prowadziło na czwartej mapie, która mogła dać zwycięstwo. Niestety Lwy pogubiły się podczas środkowego etapu gry i oddały zdobytą wcześniej przewagę, a RGE należycie to wykorzystało. W piątej grze to formacja Adriana "Trymbiego" Trybusa jako pierwsza wysunęła się na prowadzenie, lecz gracze brytyjskiego szkoleniowca nie dawali łatwo za wygraną i nawet odrobili straty. W decydującym momencie jednak to polski wspierający i jego towarzysze okazali się lepsi, przez co MAD ostatecznie poniosło klęskę.
[caption id="attachment_330363" align="aligncenter" width="1120"] fot. Riot Games/Michał Konkol[/caption]
Przegrana z RGE i to jeszcze w takim stylu nie jest jednak żadnym wstydem. Lwy pokazały, że mają ciekawy plan na poprowadzenie gry i stale się go trzymają. Są zdecydowanie bardziej ułożoną drużyną niż ich dzisiejsi przeciwnicy i w odróżnieniu od nich nie przechodzą żadnego kryzysu. Co więcej, nawet i w bezpośrednich starciach jest to bardzo dobrze widoczne, bowiem podczas fazy zasadniczej to właśnie Yasin "Nisqy" Dinçer i spółka dwukrotnie triumfowali nad czarno-pomarańczowymi.
Nie ma co zatem ukrywać, że w najbliższym starciu to MAD Lions uchodzą za faworyta spotkania. MAD z pewnością jest bardzo zdeterminowane, aby jeszcze raz mieć okazję zmierzyć się z Łotrzykami i zrewanżować się za wypuszczenie ostatniej serii z rąk, a następnie spróbować zawalczyć o mistrzostwo ligi, które przecież udało się zdobyć dwukrotnie w zeszłym roku. Zagadką jednak pozostaje postawa Fnatic, które faktycznie jest w mocnym dołku, ale przecież bardzo dobrze wiemy, do czego zdolna jest ta formacja. Jeśli tylko najważniejsze elementy tego zespołu właściwie zagrają, to spodziewać możemy się bardziej wyrównanej batalii, niż mogłoby się na początku wydawać.
Kto zapewni sobie podium play-offów LEC?
Co by natomiast o tej serii nie mówić, to z pewnością będziemy mieli do czynienia z naprawdę niezłym widowiskiem. Już sam pojedynek dwóch bardzo wybitnych strzelców jest wystarczająco dobrą wizytówką tego spotkania. Ponadto trzeba mieć na uwadze, że obie drużyny biją się o top3 ligi, co może zwiastować zażartą rywalizację. Mimo iż MAD Lions są bardziej faworyzowane w tym zestawieniu, to Fnatic z pewnością nie odda tego meczu bez walki. Szykuje się zatem solidna dawka League of Legends. Batalia zaplanowana jest na godzinę 17:00.
4 września | ||||||
3. runda drabinki przegranych |
||||||
17:00 | MAD Lions | vs | Fnatic | BO5 |
Transmisję będzie można śledzić na kanałach Polsat Games na Twitchu, YouTube oraz w telewizji. Po więcej informacji dotyczących League of Legends European Championship zapraszamy do naszej relacji tekstowej: