Krystian Dziok: Jak wszedłeś w świat gamingu? 

Jacek "MINISE" Jeziak: Jeżeli chodzi o CS-a to zaczynałem mniej więcej w 2002. To były jeszcze czasy kafejek, gdzie umawiałem się w sieci z kolegami, że idziemy grać razem w Half-Life'a czy CS-a. Nieraz spędzaliśmy tam całe nocki. Pamiętam takie czasy, więc to był gdzieś 2002 rok i początki... Nie wiem, jaki wtedy był CS, pewnie 1.3, choć nie wiem dokładnie, ale to wtedy zaczynałem. Pamiętam, że na nocki chodziłem z kolegami i tak się zaczęło.

Twoje początki sięgają 2002 – mowa tutaj o Counter-Strike’u. Czy wcześniej jednak miałeś jakieś przygody z innymi tytułami, jeśli chodzi w ogóle o gry, może jakieś przygodowe?

Nie, pamiętam, że na początku były Quake, Half-Life 2 i CS. Wbrew pozorom spędziłem trochę czasu przy komputerze. Ale zazwyczaj był to właśnie CS i, że tak powiem, niezbyt poznałem inne gry.

Czyli jeżeli bym zapytał cię o taką grę, która najbardziej kojarzy ci się z dzieciństwem, jakiś ulubiony tytuł z tamtych czasów, to śmiało można stwierdzić, że będzie to właśnie CS?

Tak, wskazałbym tu jeszcze Half-Life'a, bo od tego zaczynałem i to pamiętam. Nie grałem w niego już kupę lat, ale to jedno z dwóch skojarzeń, jakie bym miał.

Jaka była zatem twoja pierwsza konsola? Czy był to może komputer?

Kurcze, tego to ja nie pamiętam. Ogólnie, jeżeli chodzi o komputery to słabo ogarniam takie rzeczy, także tym bardziej nie pamiętam, co wtedy miałem. Wiem, że był komputer czy PlayStation. Pamiętam też, że jak się grało za dzieciaka, to i w Pegasusa. Contrę też pamiętam, bo chyba była taka gra. Właśnie Pegasus i Contra, gdy zaczynałem grać, a później głównie komputer.

W tym momencie chciałbym troszkę przeskoczyć do twoich dalszych lat, a mianowicie do czasów uczniowskich. Jak wspominałeś, twoja przygoda rozpoczynała się od Half-Life'a, CS czy Quake'a. Czy podczas grania w te gry, gdy tak naprawdę poznawałeś, stawiałeś swoje pierwsze gamingowe kroki, miałeś już jakąś taką myśl, żeby w przyszłości spróbować związać się z tą branżą? Słyszałeś o jakiś zawodach w gry komputerowe albo czymś tego pokroju?

Myślę, że na początku pewnie nie. Dopiero później, w późniejszych latach, bo wiadomo, że była Złota Piątka, czyli chłopacy, wtedy jeszcze z LUqiem itp. I mniej więcej wtedy pojawiło się takie światełko, że okej, może to gdzieś jest, może to być pomysł na przyszłość. Pewnie podświadomie pomyślałem o tym, że będę do tego dążył. Ale nie wiem, w którym to mogło być roku – 2005 albo 2006. Myślę, że to mogły być właśnie te lata, gdy poznałem i śledziłem wyniki chłopaków, widziałem, że jeżdżą po świecie i wygrywają. I za dzieciaka pojawiła się taka myśl, że może to być... nawet nie pomysł na przyszłość, ale po prostu, że fajnie by było też kiedyś pograć na takich turniejach, bo nie wiedziałem, że finalnie może się do łączyć z pracą czy długotrwałym zarobkiem.

Rozmawiamy jeszcze o czasach długo, długo przed Virtus.pro. Chciałem cię wobec tego zapytać, czy rozważałeś – jeżeli obserwowałeś właśnie te początkowe czasy Złotej Piątki, jeszcze właśnie z LUqiem – jakąkolwiek inną ścieżkę esportu niż CS? Czy byłeś sfocusowany tylko na tym jednym tytule?

Nie, chyba od początku był to tylko CS. Nie pamiętam też, w którym roku pojawił się LoL, ale pewnie w 2008. Poświęciłem na niego dużo czasu, ale raczej było to tylko zabicie czasu. Jeżeli chodzi o patrzenie w przyszłość i wiązanie z tym przyszłości, to tylko i wyłącznie CS.

Wnioskując po twoich słowach jasno można stwierdzić, że uwielbiałeś FPS-y. Czy poza CS, już nie mówiąc o esportowym graniu, próbowałeś sił np. w Call of Duty albo Battlefieldzie?

Nie. Tak naprawdę tylko i wyłącznie Counter-Strike.

Przez lata przewijały się różne wersje Counter-Strike'a, mieliśmy m.in. 1.5 czy 1.6. Pytanie brzmi następująco – jak przez te lata przychodziła ci zmiana pomiędzy wersjami tej gry? Czytając wypowiedzi innych graczy, sama mechanika była dosyć zróżnicowana. Jednym zmiana przychodziła dość łatwiej, drugim ciężej. A jak to było w twoim przypadku?

Pierwszych przeskoków z 1.3 czy z 1.6 specjalnie nie pamiętam, bo byłem raczej świeżakiem i dla casualowego gracza pewnie nie był to aż tak wielki przeskok. Ale pamiętam, że jak się pojawiła wersja CS:GO, czyli Global Offensive, to byłem raczej jednym z tych buntowników. Że "Nie, no gdzie to, zupełnie inna grafika, wszystko popsuje teraz CS-a". I tak, dopóki nie odpaliłem pierwszy raz CS:GO. Później to wszystko mi się spodobało. Wszyscy później zaczęli w to grać i od tamtej pory, co śmieszne, nigdy nie wróciłem już do 1.6, w której byłem tak bardzo zakochany.

W którym momencie swojej gry stwierdziłeś, że grasz na wyższym poziomie niż inni?

Myślę, że to gdzieś w czasach 1.6 w 2007-08, bo w 2008-09 pojechałem już na swoje pierwsze zawody. Pamiętam, że dostawca lokalnego Internetu zorganizował turniej, do którego mnie niestety nie dopuścił, bo wszyscy wokoło uważali, że haxuję i jako jedynemu nie pozwolono mi zagrać. Miałem u siebie w mieście łatkę cheatera, ale oczywiście nie haxowałem. Było widać, że mam predyspozycję do tego, żeby pójść dalej.

W 2009 zagrałeś swój pierwszy turniej CS:GO. W tym momencie chciałem cię zapytać, czy to był właśnie ten moment, w którym czułeś, że wchodzisz w świat profesjonalnego esportu, że to już nie jest zwykłe granie po szkole w celach rozrywkowych?

Myślę, że akurat po tym pierwszym turnieju nie do końca tak było. To śmieszne, bo ten turniej był w mieście, z którego pochodzi Jarek "pasha". Pamiętam, że też był na tym turnieju. Było to oczywiście na sali do WF-u gdzieś w szkole. To nie był jeszcze taki, że tak powiem, przełomowy turniej, bo rok później zacząłem jeździć na zawody z Cybersportu i tam było już widać, że to jest profesjonalnie przyszykowane. To były właśnie te turnieje, które pokazywały mi, że warto w to brnąć.

Czy podczas swoich pierwszych rozgrywek na wyższym poziomie miałeś jakieś momenty słabości, w których Ci nie szło? Nie było dostatecznych sukcesów i stwierdziłeś, że może ten CS nie jest jednak dla ciebie?

Wydaje się, że od początku nie było takich myśli, bo cały czas robiłem progres. Pamiętam, że a propos tych turniejów Cybersportu były trzy rangi turniejów. Były open, gdzie zaczynali tacy młodzi gracze jak ja, były amatorskie, gdzie walczyły amatorskie drużyny, i liga pro. Ja rok po roku w tamtych latach awansowałem z najniższej ligi do tej najwyższej. Ostatniego roku w lidze pro zająłem około trzecie miejsce, będąc właśnie za chłopakami z Frag eXecutors. To była już czołówka Polski, także w tamtych czasach te awanse dosyć łatwo przychodziły.

MINISE Team Kinguinfot. ESL

Zejdźmy teraz na temat bardziej prywatny. Jakiego zdania byli twoi najbliżsi, twoja rodzina, gdy zacząłeś profesjonalnie zajmować się gamingiem? Sam pasha wspominał, że u niego w rodzinie dochodziło już do bardzo ekstremalnych przypadków, gdzie nawet zamawiano msze czy modlono się, żeby przestał grać. A jak to wyglądało w twoim przypadku?

Myślę, że z jednej strony rodzice też chcieli, żebym zajął się nauką czy coś w tym stylu, ale z drugiej pamiętam, jak to właśnie tata odwoził mnie na ten pierwszy turniej do Jarka "pashy". Czy też mój pierwszy zagraniczny turniej, na który leciałem samolotem chłopakami grającymi już wtedy w Virtus.pro – to również tata wstawał o piątej rano, żeby mnie na to lotnisko zawieźć. Także raczej było to wsparcie i nawet w ostatnim roku, w którym wygrywałem, tata bardzo nalegał, żeby przyjechać na Polską Ligę Esportową – na pewno było to bardzo fajne przeżycie. Tata jest jednym z największych kibiców, jakich miałem.

Czyli śmiało można stwierdzić, że u ciebie nie było mszy za nawrócenie od komputera?

Nie, aż tak nie było <śmiech>. Raczej oceniam to pozytywnie.

Czy poza graniem gdzieś jeszcze pracowałeś?

Właśnie nie. Odkąd skończyłem liceum, byłem w stanie w mniejszym lub większym stopniu utrzymać się z CS-a. Często w rozmowach ze znajomymi mówiłem, że tej "prawdziwej" pracy nie doświadczyłem. Taka śmieszna anegdota ~ pamiętam, jak grałem w piłkę nożną jeszcze za dzieciaka i pojechałem na jeden z turniejów w CS-a, który odbywał się w weekend, kiedy miałem zgrupowanie. Gdy podpinałem się do komputera, zadzwonił do mnie trener z pytaniem, dlaczego właśnie nie ma mnie na zgrupowaniu. Wbrew pozorom raczej nie żałuję, że w tę stronę uderzyłem, bo w piłce nożnej byłoby dużo trudniej się przebić.

Czy myślałeś, czym będziesz zajmować już po zakończeniu swojej kariery? Wiemy, działałeś jako trener w Illuminar. Czy myślałeś o pójściu w trenerkę, analizę albo zająć się pracą komentatora?

O tych krokach tak naprawdę dopiero w tym roku zacząłem myśleć. Analizuje, co mogę robić, co też sprawiałoby mi przyjemność, ale raczej nie chciałbym się tym jeszcze chwalić. Tym bardziej że jeszcze nie podjąłem żadnej decyzji. Jeżeli chodzi o rzeczy związane z esportem – jeśli chodzi o trenerkę, wydaje mi się, że to jeszcze jest za wcześnie i chciałbym jeszcze przede wszystkim pograć. Ale rola eksperta, tak jak przyszło mi działać ostatnio na Polskiej Lidze Esportowej, wydaje mi się czymś, co sprawia mi przyjemność. Uważam, że to może być przyszłość dla mnie i jeżeli będzie zainteresowanie, to będę sprawdzał się w tej roli.

Jaki moment w swojej karierze wskazałbyś jako najważniejszy, najbardziej przełomowy?

Wydaje mi się, że to początkowe czasy CS:GO. Może nie pierwszy rok, ale to, gdy z chłopakami, czyli ze SZPEREM, innocentem i rallenem, dostaliśmy się na Majora. Wydaje mi się, że to było przełomowe i, że tak powiem, ruszyło wtedy na większą skalę nasze kariery.

Cieszę się, że właśnie wspomniałeś o temacie Majora, ponieważ chciałem zapytać, jak się czułeś, gdy zostaliście jako drużyna niesłusznie oskarżeni o ustawianie spotkań? Czy myśleliście, że jest jakaś szansa, że po prostu waszej niewinności nie uda się udowodnić?

Myślę, że tak, bo pamiętam, jak zbieraliśmy się na trening o 17, gdy nagle dostaliśmy wszyscy maila od Valve. Mieliśmy jechać na eliminację do Majora w Katowicach i dostaliśmy maile, że zostajemy wyrzuceni. Później pojawiły się newsy, że sprzedajemy mecze. Było to na pewno bardzo krzywdzące dla nas, bo mieliśmy na tyle zaufania do siebie, iż wiedzieliśmy, że nikt z nas w czymś takim nie uczestniczył. Problem był w tym, że jak Valve już coś postanowi, to trudno z tego wyjść. Byliśmy raczej pierwszym przypadkiem i chyba tak naprawdę ostatnim, że Valve cofnęło swoją decyzję. Wydaje mi się też, że była to bardzo duża zasługa naszej szóstki, bo był wtedy z nami jeszcze PRAWUs. Również ocelote'a z G2, który postanowił nam pomóc. Pamiętam, że też dzwonił do Valve do Ameryki. Wszyscy całą noc siedzieliśmy i kombinowaliśmy, jak to wszystko naprawić i gdzie jest problem. Nam żadne dowody nie zostały pokazane, dopiero w późniejszej fazie dowiedzieliśmy się, o co tak naprawdę się rozchodziło. Wydaje mi się, że wtedy to wszystko byłoby bardzo dużą zasługą ocelote'a i gdyby nie on, to wszystko to mogłoby zakończyć się inaczej.

Miałeś również okres, gdy grałeś z legendą polskiej sceny, TaZem. Czy odczuwałeś jakąkolwiek większą presję niż podczas standardowych spotkań, ponieważ mecze, które są rozgrywane przez byłych członków starego Virtus.pro, cieszą się większą oglądalnością i w związku z tym emocje są też na wyższym poziomie?

Nie wydaje mi się. Byłem doświadczony jako gracz, więc raczej to, że gram z TaZem w drużynie, nie powodowało, że się bardziej stresowałem. Raczej dodatkowego stresu nie było. Jestem bardzo wdzięczny TaZowi, bo to, żeby mnie ściągnąć wtedy to do Kinguin, to była jego decyzja. W sumie to był chyba najlepszy rok w mojej karierze, także bardzo dużo zawdzięczam Wiktorowi.

Czy wobec tego Kinguin było drużyną, z którą grało ci się najlepiej?

Nie to, że grało mi się najlepiej, chociaż był to mój najlepszy rok. Uważam jednak, że to właśnie ta ekipa z Majora dobrze funkcjonowała jako drużyna, dobrze się dogadywaliśmy, więc raczej postawiłbym te dwie formacje na równi. Mimo iż była różnica czterech lat i każdy z nas był na innym poziomie gry, to jednak te dwie drużyny będę na pewno najlepiej wspominał.

Byłeś bardzo mocno związany z PACTEM. Jak bardzo ważny był to dla ciebie okres twojej kariery właśnie podczas gry w tej organizacji?

Nie był to, że tak powiem, najlepszy okres w moim graniu. Wiadomo, jak się grało na największych turniejach, przez co później przychodzi walka o to, żeby dostać się na lana w ESL Mistrzostwach Polski – jest to demotywujące i raczej nie wspominam tego okresu najlepiej. Uważam, że przez pierwszy rok na pewno był potencjał i pierwszy rok na pewno wspominam dobrze. Uważam, że ta drużyna z Goofym w składzie miała potencjał i zmiana Goofy'ego wszystko zrujnowała – moja mobilizacja wtedy znacznie spadła. Podzieliłbym więc to na dwa etapy. Pierwszy rok z Goofym wspominam bardzo dobrze, w drugim było z kolei dużo czynników dookoła, które tylko negatywnie wpływały zarówno na moją formę, jak i na podejście do całego projektu.

Na koniec – czy w tym momencie kariery, w którym jesteś, gdyby dano ci możliwość cofnąć się o kilka lat przy zachowaniu całej wiedzy, którą masz teraz, czy ponownie zdecydowałbyś się na karierę gracza?

To na pewno i myślę, że ta kariera byłaby dużo lepsza. Wiadomo, że łatwo się teraz mówi, ale z perspektywy czasu na pewno poszedłbym w tę stronę – tylko poprowadził wiele rzeczy inaczej.

Ostatnia kwestia – masz możliwość przekazać coś młodym zawodnikom, którzy czytają ten wywiad. Co powiesz?

Z tego, co udaje mi się zaobserwować, wydaje mi się, że wielu młodych graczy jest zapatrzonych w samych siebie, a nie do końca w drużynę. I sądzę, że na polskiej scenie brakuje właśnie zawodników, którzy nie będą widzieli tylko czubka własnego nosa, a dobro drużyny. Życzyłbym tego, żeby było jak najwięcej takich graczy. No i żeby się nie poddawać, bo wydaje mi się, że jeżeli ktoś jest dobry, to tak naprawdę prędzej czy później wybije się i znajdzie dobrą drużynę.

  Śledź rozmówcę na Twitterze – Jacek "MINISE" Jeziak

  Śledź autora na Twitterze – Krystian Dziok