10. Astralis

fot. Riot Games/Michał Konkol

Na szarym końcu stawki wylądowało Astralis. Zespół ten po fatalnej wiośnie i nieco lepszym lecie zeszłego roku zdecydował się dokonać zmian na zaledwie dwóch pozycjach. W formacji pozostali midlaner oraz duet z bota. Roszady nastąpiły natomiast na górnej alei i w dżungli. Miejsce Kissa "Vizicsacsiego" Tamása zajął Finn "Finn" Wiestål, z kolei w lesie od teraz zamiast Andreia "Xerxe" Dragomira występować będzie Doğukan "113" Balcı, czyli były gracz Karmine Corp.

Astralis nie było całkowicie nieobecne na rynku transferowym, jednak dokonane modyfikacje nie wyglądają na takie, które miałyby drastycznie polepszyć sytuację zespołu. Ba, jak jeszcze pozyskanie Finna na górną aleję, który zaliczył dobry okres w EXCEL ESPORTS, jest w pełni zrozumiałe, tak zakontraktowanie tureckiego dżunglera wywołało wiele kontrowersji. Kibice kwestionują sens dobierania zawodnika będącego często wskazywanym najsłabszym punktem KCORP. Debiutant nie będzie miał łatwej przeprawy, zwłaszcza że znajdzie się w nowym otoczeniu i w odróżnieniu od czasu we francuskiej organizacji często będzie musiał przełykać gorycz porażki. To może okazać się bardzo trudne, a wszyscy dobrze wiemy, jak ważna jest pozycja leśnika w profesjonalnym League of Legends. Nadziei upatrywać można w dolnej alejce, jednak w porównaniu z innymi botlane'ami ligi nawet tutaj może być widoczna różnica klas.

9. Team BDS

fot. Riot Games/Michał Konkol

Nieco wyżej uplasowałbym Team BDS. Organizacja, która w zeszłym roku zadebiutowała w LEC, miała z pewnością ciekawy, ale trudny okres. Mało znaczących sukcesów, gdzie jedynym plusem były występy poszczególnych zawodników. Te jednak nie przeradzały się w zwycięstwa, przez co zespół dwukrotnie zajął końcowe lokaty w klasyfikacji generalnej. W offseasonie natomiast nie miał zamiaru próżnować. Niemal cała drużyna została wymieniona, a swoje miejsce w wyjściowej piątce utrzymał jedynie Ilias "nuc" Bizriken, znany wcześniej pod pseudonimem NUCLEARINT. To właśnie wokół niego została zbudowana pozostała część drużyny.

W jej szeregach znaleźli się tacy gracze jak Adam "Adam" Maanane, Théo "Sheo" Borile, Juš "Crownie" Marušič oraz Labros "Labrov" Papoutsakis. Adama przedstawiać nikomu nie trzeba. Zawodnik, który na początku dał poznać się z dobrej strony, finalnie zakończył swój debiut we Fnatic w środku kontrowersji. Ten po przejściu do Teamu BDS i bardzo słabym splicie w LEC wrócił do akademii i zdołał się w niej odbudować. Pomogli mu w tym oczywiście jego sojusznicy, z których dwójka wylądowała finalnie w składzie na nadchodzącą edycję zmagań w czołowej lidze regionu EMEA. Sheo oraz Crownie bowiem mieli okazję cały rok grać dla BDS Academy i wraz z nim namieszać na scenie francuskiej. Awans wydaje się zatem naturalną rzeczą. Do całej brygady dołączył były wspierający Teamu Vitality – Labrov. Ten będzie musiał wpasować się należycie w szeregi ekipy, będąc jedynym graczem niepowiązanym z resztą.

Eksperyment jest z pewnością dość ciekawy, problem jednak jest taki, że trudno w tym składzie upatrywać szans na coś więcej, niż bezpośrednią walkę z Astralis o uniknięcie ostatniej lokaty. Nawet wejście do fazy grupowej będzie arcytrudne, bo ponad BDS znajdują się już formacje, które mają z czego rzeźbić. Po raz kolejny pewnie organizacja będzie bardziej skupiać się na rozwoju swoich przedstawicieli niż na samej walce o awans do kolejnych etapów.

8. SK Gaming

fot. Riot Games/Michał Konkol

Dwie poprzednie drużyny oddzielam grubą kreską i na ósmej pozycji wrzucam SK Gaming. Niemiecka organizacja podobnie jak Team BDS dokonała gruntownych zmian w składzie. Finalnie w zespole pozostał jedynie Daniel "Sertuss" Gamani, który najwidoczniej wpasował się w wizję formacji. W odróżnieniu od planu na przebudowę BDS SK postawiło na pomieszanie nieco więcej doświadczenia z ogromnym potencjałem na rozwój. W efekcie w drużynie znaleźli się Joel "Irrelevant" Miro Scharoll, Mark "Markoon" van Woensel, Thomas "Exakick" Foucou oraz Mads "Doss" Schwartz.

Pierwsza dwójka ma już za sobą debiut w LEC, gdzie Niemiec spędził jeden split, a Holender już dwa. Obaj okresy w swoich drużynach mogą uznać za udane, wszak niełatwo wcale jest wejść do najwyższej klasy rozgrywkowej Starego Kontynentu i zająć kolejno piąte oraz szóste miejsce. Warto też odnotować, że Markoon był uważany za jednego z silniejszych graczy EXCEL ESPORTS. Duet z dolnej alei to natomiast młodzi gniewni, którzy również mogą pochwalić się wieloma sukcesami, jednak z poziomu Europejskich Regionalnych Lig. Wspomniana wcześniej dwójka reprezentowała barwy LDLC OL, gdzie dwukrotnie triumfowała w rozgrywkach ligi francuskiej oraz dwa razy zaszła bardzo daleko na European Masters. Pozyskanie takich zawodników na pewno da organizacji świeże spojrzenie na grę, lecz nadal trzeba mieć na uwadze, że bazujemy jedynie na przewidywaniach. W związku z tym, że większość tych graczy jest jeszcze młoda i nie ma sporego bagażu doświadczeń, jej miejsce jest właśnie na ósmej pozycji.

7. Team Heretics

fot. Riot Games/Michał Konkol

Przechodzimy już do miejsc, w których może zadziać się wiele. Siódma lokata przypadnie według mnie Teamowi Heretics. Nowy gracz w najważniejszych rozgrywkach regionu EMEA postanowił już na start wejść z buta i stworzył naprawdę ciekawy skład. Nas jako Polaków oczywiście najbardziej uradowała wieść o dołączeniu do zespołu Marcina "Jankosa" Jankowskiego. Ten po odejściu z G2 Esports był bliski opuszczenia LEC na co najmniej jeden split. Na szczęście udało się znaleźć dom w postaci HRTS. Heretycy poza polskim dżunglerem w swoje szeregi pozyskali jeszcze kilka ciekawych pseudonimów. Na górnej alei występować będzie Shunsuke "Evi" Murase, a środka pilnować będzie Lee "Ruby" Sol-min. Walka na dolnej części mapy przypadła Jakobowi "Jackspektrze" Gullvag Kepple'owi oraz Mertaiowi "Mersie" Sariemu.

Na papierze skład ten to mieszanka wybuchowa z wieloma niewiadomymi. Oczywiście, o stabilności Jankosa jesteśmy przekonani, jednak nie wiemy jak poradzi sobie 27-latek w całkowicie nowym środowisku. Ponadto przyjęcie po raz pierwszy Japończyka do drużyny z LEC również jest wielkim znakiem zapytania. Jakby tego jeszcze było mało, to mamy dwóch debiutantów i Mersę. Garść złota temu, kto faktycznie poprawnie przewidzi losy tej formacji i będzie w stanie wskazać dokładnie jak działać ma ta drużyna. W efekcie, porównując ten zespół do niewymienionych jeszcze ekip, trudno zaufać wielkiej niewiadomej. Jest jeszcze tyle pewnych już formacji z zawodnikami, po których wiemy, czego się spodziewać. Dlatego też miejsce jest niższe, niż może finalnie powinno być.

6. EXCEL ESPORTS

fot. Riot Games/Michał Konkol

Team Heretics z pewnością będzie chciał bić się właśnie z EXCEL ESPORTS o wskoczenie na szóstą lokatę. Możliwe jednak, że to przedstawiciele brytyjskiej organizacji wygrają ten wyścig. XL dokonało bardzo wielu modyfikacji w swoich szeregach. W drużynie został jedynie strzelec formacji – Patrik "Patrik" Jírů. Pozostała czwórka wyemigrowała do innych drużyn, a w zespole w jej miejsce pojawił się inny kwartet. Do formacji dołączyli Andrei "Odoamne" Pascu, Xerxe, Vincent "Vetheo" Berrié oraz Raphaël "Targamas" Crabbé.

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że drużyna ta jest bardzo dobrze skompletowana. Mamy doświadczenie oraz jakość w postaci Odoamne czy Xerxe, mamy też młodzieńczą werwę i nieokiełznanie przejawiające się w stylu gry Vetheo czy Patrika. Pytanie tylko, czy skład ten będzie w stanie chociaż powtórzyć sukces z zeszłego roku? Wygląda na to, że tak. Na coś więcej może natomiast zabraknąć już umiejętności, gdyż czołówka na ten split zapowiada się naprawdę mocarnie.

5. MAD Lions

fot. Riot Games/Michał Konkol

Drugą połówkę otwierają nam MAD Lions. Lwy również postanowiły dość mocno zaingerować w wygląd swojej drużyny przed startem roku 2023 i wprowadziły trzy zmiany. W składzie nadal będziemy mieli okazję podziwiać występy Javiera "Elyoyi" Pradesa Batalli oraz Yasina "Nisqy'ego" Dinçera. Dwójka ta znakomicie radziła sobie w letniej edycji zmagań, będąc często uważanym za najsilniejszy duet spośród całego MAD. Zarząd organizacji zadecydował o wymianie dotychczasowego botlane'u. W ten sposób do ekipy powraca Matyáš "Carzzy" Orság, który właśnie tutaj zaliczał najlepsze występy. Do czeskiego strzelca dołożono bardzo doświadczonego Zdravetsa "Hylissanga" Galabova, kończącego swoją wieloletnią przygodę z Fnatic. Drużyna sięgnęła również po gracza z Korei, czyli Kima "Chasy'ego" Dong-hyeona, który do niedawna reprezentował barwy X7 Esports.

Skład ten bez dwóch zdań budzi podziw i na pewno będzie w stanie pokazać wiele. O dobrą dyspozycję belgijskiego midlanera i hiszpańskiego leśnika nie mamy się co martwić. Carzzy również powinien odżyć wśród Lwów, zwłaszcza że będzie wspomagany przez zawodnika z ogromną wiedzą i ograniem na najwyższy poziomie. Chasy stanowi niezły dodatek, który może bardzo dobrze wypalić i stać się nawet gwiazdą formacji. Na papierze wygląda to dobrze, teraz tylko trzeba będzie udowodnić swoją wartość na Summoner's Rifcie. Niemniej jak awans do grup jest oczywisty, tak wejście do play-offów będzie już znacznie trudniejsze.

4. Fnatic

fot. Riot Games/Michał Konkol

Dotarliśmy już do bardzo ściskowego miejsca, gdzie wydarzyć się może tak naprawdę wszystko. Jak przypuszczenia wobec poprzednich formacji były dość łatwe do sformułowania, tak od czwartej lokaty wzwyż nie sposób zapewnić, że faktycznie tak będzie wyglądać końcowy wygląd stawki. Co by jednak nie było, to zaryzykuję i na czwarte miejsce wrzucę Fnatic. Wobec tej drużyny stawiane są ogromne oczekiwania, ale jeszcze większe nadzieje wszystkich fanów. Czarno-pomarańczowi dokonali w czystej teorii kosmetycznych zmian, gdyż roszady dotknęły jedynie dolną aleję, jednak patrząc na to jacy gracze odeszli i jacy przyszli bynajmniej nie można tego określić niewielkimi modyfikacjami.

Wszak w miejsce Eliasa "Upseta" Lippa weszła legenda tej organizacji, czyli Martin "Rekkles" Larsson, który po dwóch latach wraca do swojego domu. Tym razem jednak nie zastał tam Hylissanga, z którym miał okazję łączyć siły przez bardzo długi czas, gdyż rolę Bułgara objął gracz akademii FNC – Rúben "Rhuckz" Barbosa. W głównej dywizji Fnatic miał on już okazję zadebiutować podczas zeszłorocznych Worlds, kiedy zastępował przez chwilę niedysponowanego Galabova. Portugalczyk pokazał się ze świetnej strony i być może to właśnie dlatego znalazł się w szeregach formacji na kolejny split. Biorąc jednak pod uwagę jeszcze pozostałą trójkę zespołu, to na papierze ekipa ta może równie dobrze ledwo wejść do play-offów, a może też całkowicie zdominować ligę i triumfować na koniec zmagań. Pod znakiem zapytania stoi jednak indywidualna dyspozycja poszczególnych graczy oraz oczywiście to, jak dobrze zgra się nowy botlane organizacji.

3. KOI

fot. Riot Games/Michał Konkol

Najniższa lokata podium przypadnie KOI z Adrianem "Trymbim" Trybusem na czele. Zespół po znakomitym roku 2022 nie podjął się poważnych restrukturyzacji, czego efektem była jedynie jedna zmiana. W miejsce powstałe na wskutek odejścia Odoamne wskoczył Mathias "Szygenda" Jensen. Reszta pozostała niezmienna, co pokazuje jedynie, jak duże zaufanie do tej formacji ma zarząd. Zresztą, nie tylko samo Rogue, przecież nie bez powodu też w projekt ten postanowili zainwestować sami Ibai "Ibai" Llanos i Gerard Piqué, dołączając wraz ze swoim KOI.

Zeszły rok w wykonaniu RGE był znakomity. Zespół ten zdołał zgarnąć najpierw wicemistrzostwo LEC, a kilka miesięcy później udało się nawet sięgnąć po puchar tych rozgrywek. Ponadto Rogue jako jedyna drużyna z Europy było w stanie wyjść z grup podczas Worlds 2022. Nie ma zatem co się dziwić, że składu nie dotknęły spore modyfikacje. Po co zmieniać coś, co działa bardzo dobrze. Szygenda może być tylko ciekawym dodatkiem, zwłaszcza że też może pochwalić się całkiem niezłym sezonem w szeregach Vitality.Bee. O wejście do play-offów raczej nie ma się co martwić, pytanie tylko czy ekipa ta będzie w stanie swoim zgraniem przebić niesamowity potencjał, jaki bije od Teamu Vitality oraz G2 Esports. Odpowiedzi na te pytania poznamy już wkrótce.

2. Team Vitality

fot. Riot Games/Michał Konkol

Wicemistrzem nadchodzącej odsłony LEC zostanie Team Vitality. I tak, po raz kolejny ufam niewiadomej, która na papierze wygląda bardzo dobrze, aczkolwiek nie wiadomo, czy będzie to miało odzwierciedlenie w rzeczywistości. Pokazały to już dwie poprzednie iteracje francuskiej organizacji. Ta w zeszłym roku była mocnym niewypałem, gdzie przed startem całego roku wielu kibiców i nie tylko upatrywało w tej formacji nadziei na dobre wyniki na światowych turniejach. finalnie skończyło się na blamażu zarówno wiosną, jak i latem. Nic więc dziwnego, że na nowy rok ogranizacja postawiła na kolejne gruntowne zmiany.

Z zespołem została jedynie gwiazda w postaci Luki "Perkza" Perkovicia. Pozostała czwórka to natomiast zlepek całkowicie nowych osobistości na europejskiej scenie LoL-a ze znanymi już graczami. Ci pierwsi to gracze, którzy występować będą na pozycji toplane'u oraz dżungli. Pierwszym z nich jest Kyeong "Photon" Gyu-tae, czyli niedawny gracz T1 Challengers. Z ówczesnym składem zdołał zaliczyć naprawdę niezły wynik na poziomie Challengers, lecz mistrzostwo było poza zasięgiem. Leśnikiem formacji będzie natomiast dotychczasowy sub i zarazem prawdopodobnie największy talent, jakiego spotkały rozgrywki Starego Kontynentu – Zhou "Bo" Yang-Bo. Postrach solokolejki ma ogromny potencjał na zostanie nie tylko najjaśniejszą gwiazdą swojej formacji, ale też i na zdobycie statuetki MVP całej ligi. Swoją pewność siebie i umiejętności jednak musi pokazać na Polach Sprawiedliwości i udowodnić, że materiały wideo, które krążą w mediach społecznościowych, przeobrażą się na znakomitą dyspozycję w grze na scenie.

Na bocie natomiast zameldowali się Matúš "Neon" Jakubčík oraz Norman "Kaiser" Kaiser, czyli byli gracze kolejno Misfits Gaming oraz MAD Lions. Dwójka ta również pokazywała się z bardzo dobrej strony w swoch poprzednich zespołach, dzięki czemu właśnie mogła liczyć na angaż do tak perspektywicznej drużyny. Niemniej wkład tego duetu bez dwóch zdań może okazać się kluczowy, aby ekipa ta walczyła o złoto. Z jednej strony niejednokrotnie przejechaliśmy się już na obietnicach Vitality, z drugiej natomiast nie sposób nie wierzyć w ten kolektyw. Czas pokaże, czy faktycznie po raz kolejny Pszczoły nas zawiodą.

1. G2 Esports

fot. Riot Games/Michał Konkol

Może jest to trochę działanie niezrozumiałe, ale na samym szczycie stawiam na ten split G2 Esports. Ze składu wiosennych mistrzów LEC zostali jedynie Sergen "BrokenBlade" Çelik oraz Rasmus "Caps" Winther. Dwójka ta rozpędzała się wraz z trwaniem sezonu w poprzednim wydaniu Samurajów. Być może dlatego organizacja postanowiła zachować ten duet na co najmniej kolejny split. G2 podczas offseasonu było też autorem kilku bardzo głośnych transferów. Wszak z organizacją pożegnał się jej wieloletni dżungler – Jankos – a jego miejsce zajął debiutant z LDLC, czyli Martin "Yike" Sundelin. Drugą ważną modernizacją było zrezygnowanie z usług Victora "Flakkeda" Liroli, którego miejsce zajął Steven "Hans sama" Liv. Dodatkowo w szeregi formacji powrócił Mihael "Mikyx" Mehle.

Skład jest bardzo zagadkowy. Mamy rdzeń w postaci BB i Capsa, mamy sprawdzone rozwiązanie w postaci Mikyxa, mamy pewnego strzelca i młodą krew w postaci Hansa samy i Yike'a. Naprawdę trudno natomiast przewidzieć, czy ten zespół, mówiąc kolokwialnie, kliknie. Tutaj sporo czynników musi się zgrać, aby ekipa ta faktycznie była niezwykle groźna i mogła pokazać w pełni swój potencjał. Niemniej jeśli tylko uda się odpowiednio ze sobą dogadać, to możecie wierzyć lub nie, ale będzie to bardzo mocny kandydat do sięgnięcia po ostateczne trofeum.

   Śledź autora na Twitterze – Dawid Laskowski


Pierwsza część LEC 2023 Winter Split rozpoczyna się już dziś o 18:00. W związku z nowym formatem rozgrywek już po pierwszy trzech tygodniach będziemy mieli pierwsze rozwiązania. Dzięki temu bardzo szybko będzie można zweryfikować też moje przewidywania. Transmisję z nadchodzących spotkań będziecie mogli śledzić na kanałach Polsat Games w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Po więcej informacji na temat zimowej odsłony LEC zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się, klikając poniższy baner: