Maciej Petryszyn: Wiele osób było zaskoczonych faktem, że chociaż w PACT dochodziło do roszad, to ty mimo wszystko zawsze utrzymywałeś się w składzie. Z czasem stało się to zresztą obiektem żartów, więc teraz masz możliwość, by powiedzieć całą prawdę – jakie miałeś kwity na padre?

Dawid "lunAtic" Cieślak: Kwitów na pewno żadnych nie mam <śmiech>. Szczerze mówiąc, czułem się pokrzywdzony, gdy czytałem te komentarze, bo jako osoba nie czułem, bym był trzymany na siłę. Mój wkład w drużynę zawsze był taki, że... Oczywiście trudno mi oceniać siebie samego, ale gdyby gracze chcieli mnie wyrzucić, to tak by się po prostu stało.

Mimo wszystko przez te kilka lat wszyscy gracze się zmieniali – poza tobą.

Tak, ale w większości tych sytuacji... Powiedziałbym, że porównując nasze możliwości z innymi organizacjami, robiliśmy najoptymalniejsze składy. Po prostu robiliśmy zespół wokół mnie. Więc skoro zespół był budowany wokół mojego stylu gry, to nic dziwnego, że zostawałem. I mieliśmy na pewno dobre składy, ale można powiedzieć, że w dużej mierze były one eksperymentalne. Próbowaliśmy coś zbudować z ludzi, których mieliśmy akurat dostępnych. Na pewno nie mieliśmy nigdy szansy wziąć takich graczy jak największe organizacje w Polsce. Nie da się tego inaczej określić. A wydaje mi się, że też ma to ogromny wpływ na budowanie drużyn, bo jedyna ekipa, która tak naprawdę się wybiła bez doświadczenia, bo okazało się, że miała super utalentowanych zawodników, to było AGO, które wyrosło z projektu INETKOX. Potem w większości sukcesy osiągali tylko doświadczeni ludzie i trudno było im w tamtych czasach dorównać.

Niemniej, chociaż nie mieliście szans na te największe nazwiska, to i tak udawało wam się osiągać pewne sukcesy. Czy w związku z tym masz wrażenie, że przez cały okres twojego pobytu w organizacji PACT był bardzo mocno niedoceniany przez społeczność? Przecież wygrywaliście PLE, byliście w finałach ESL MP.

Z tego długiego okresu kojarzę jeden świetny rok, gdy czułem, że to jest w końcu skompletowana drużyna i tak naprawdę niewiele nam brakuje. Sądzę, że mało nam wtedy brakowało – nie wiem, może to była kwestia podejścia i tego, by wrzucić wyższy bieg, popracować więcej indywidualnie, dodawać nowe rzeczy itd. Bo mieliśmy naprawdę dobry okres i nie tylko, jak mówisz, w Polsce. Może się wydawać, że przez rok czy dwa graliśmy tylko w Polsce i to niby prawda, ale rok w składzie z Goofym, Sobolem, darko i MINISEM miał potencjał. I wtedy naprawdę byliśmy uważani za dobrą drużynę przez o wiele więcej osób, nawet przez całą społeczność.

To był czas, gdy byliśmy o mapę albo kilka rund od IEM New York czy cs_summit. Mieliśmy dobre występy w turniejach online, niektóre kończyliśmy w półfinałach, brakowało nam jednego meczu, żeby dostać się na ECS Pinnacle Cup, bo przegraliśmy wtedy z miksem tudsoNa. Byliśmy blisko dużo większych turniejów, podczas gdy później siedzieliśmy już po same łokcie głównie w Polsce. I nie ma co ukrywać, nie udało się nic większego zwojować.

Co więc się stało, że po tym najlepszym okresie w PACT, o którym mówisz, nie udało się tego przekuć w coś więcej? Bo ostatecznie nie zrobiliście żadnego kroku naprzód i nie udało się z tego wyjątkowego roku uczynić np. normy. Zamiast tego wróciliście na swój dotychczasowy poziom.

Nie chcę zdradzać detali, ale doszło do zmiany i nie była ona wymuszona grą, tylko bardziej podejściem, spoczęciem na laurach, przerzucenie priorytetów z CS na “życie”’. I od tego tak naprawdę zaczął się nasz spadek. Odszedł Goofy, w jego miejsce wszedł Vegi, który dostał taką rolę, jaką miał Krzysiek. A Vegi tak naprawdę nie powinien w ten sposób grać, bo jest bardziej lurkerem, z kolei Goofy pracował w większym stopniu przy kontroli. My z kolei wrzuciliśmy Vegiego w kontrolę mapy i na pewno w terro nie była to jego nominalna pozycja. W CT też daliśmy go na bardziej statyczne pozycje, co też na pewno nie było dobre dla Arka. I wtedy też zaczęliśmy zjeżdżać z formą, mieliśmy tak naprawdę tylko pojedyncze turnieje czy mecze, które wychodziły. To były te czasy, gdy mimo słabych występów wygraliśmy PLE i doszliśmy dalej w ESL MP.

Wydaje mi się, że z perspektywy czasu musi to być dla ciebie rozczarowujące, że mimo tego dobrego okresu nie udało wam się przekuć tego w coś więcej. I to z powodu personalnych niesnasek.

Rozczarowanie na pewno jest bardzo duże, bo mi naprawdę nie zależy na tym, by po prostu sobie grać. Wszystkie osoby, które mnie znają, wiedzą, ile pracy w to wkładam i nie jestem kimś, kto tylko przychodzi na trening, prowadzi sobie na luzaku, by na koniec powiedzieć "lecimy dalej, dobra". Wkładam w to wszystko dużo więcej i poza serwerem, i na nim, i indywidualnie pracuję z graczami, bo gdy mieli problemy, to zawsze im pomagałem. Zawsze stawiałem wszystkich ponad siebie, bo uważałem, że jeżeli mamy wygrać, to ja jako prowadzący będę dobrze callował, ale muszę mieć w tym systemie graczy lepszych indywidualnie. I wtedy zaczniemy wygrywać i dopiero w takim momencie będę miał czas, by wziąć się też za swoją grę. Głównie chodzi o terro, bo w CT na pewno gram solidnie.

Czy zatem masz poczucie, że przez te wszystkie lata w PACT z jednej strony wypracowałeś sobie renomę, którą dostrzegają i doceniają inni gracze, ale z drugiej ludzie na zewnątrz, społeczność, tego nie dostrzegają i nie cenią cię za bardzo?

Na pewno, ale jeżeli chce się coś osiągnąć, to nie można na to patrzeć. Tak naprawdę, jeżeli przyjdą sukcesy, to przyjdą i fani, a hejterzy zawsze będą. Najlepszy balans jest wtedy, kiedy jest po równo i tu, i tu, bo nie ma szans, żeby cię wszyscy lubili. Wiadomo jednak, że jeżeli masz gorszy okres, to ludzie tylko czekają na taki moment, żeby docisnąć cię bardziej. Szczerze mówiąc, to jest normalne w tej toksycznej społeczności, więc myślę, że większość graczy stara się w jak największym stopniu unikać czytania czy brania na poważnie takich komentarzy.

Z uwagi na twój długi staż w organizacji, miałeś okazję grać z naprawdę wieloma zawodnikami. Byłbyś w stanie zbudować z nich wszystkich najlepszy możliwy skład? Albo po prostu twój wymarzony?

Tak szczerze to ta lista zaczęła powiększać się dopiero od pewnego momentu, bo wcześniej moje składy nigdy nie miały dużych roszad.

Wcześniej bywały, ale pojedyncze.

Tak, pojedyncze. Dopiero gdy Sobol odszedł, to zaczęła się karuzela. Nie dało się znaleźć osoby, która mogłaby być zastępstwem za Kamila. Nie ma co tutaj dyskutować – nie ma drugiego gościa w Polsce jak Sobol.

Mogę teraz coś takiego opisać, chociaż na pewno nie było możliwości, by mieć ich wszystkich w zespole w jednym momencie. Z pewnością byliby w tym zespole Sobol i Goofy – oni na sto procent. Na snajperce dałbym fr3nda, chociaż doceniam też MINISE'A. Jacek więcej niż ktokolwiek inny dawał drużynie pod kątem mentala. Tak naprawdę tylko reatz mu dorównywał pod kątem takiego hype'u czy vibe'u, by podnieść zespół. A na koniec wrzuciłbym bnoxa, chociaż chciałbym wyróżnić też darko. Myślę, że przez cały ten czas, gdy grałem, nie miałem drugiej takiej osoby, która byłaby zdolna w takim stopniu poświęcić się dla drużyny. Po odejściu darko tak naprawdę to ja musiałem w większości wykonywać brudną robotę.

A jeżeli chodzi o trenera?

Na pewno Vincent. Z IMD miałem bardzo dobry okres, ale był to też krótki czas. A VinS jest tak naprawdę moim uczniem. Gdy przychodził do nas, to wiedziałem, nad czym będziemy pracować i doskonaliliśmy naszą współpracę i całą relację. Obgadywaliśmy to, jak chcemy wspólnie działać, analizowaliśmy. Myślę, że jeżeli wybrałbym kogokolwiek innego, to Vincent mógłby się poczuć skrzywdzony <śmiech>. Ale też inne osoby po prostu się nie liczą, bo najczęściej byli w PACT za krótko.

lunAtic Sobol Actina PACT ESL Mistrzostwa Polski 2019fot. ESL/Adam Łakomy

Tak czy inaczej, w składzie umieściłeś fr3nda i bnoxa, czyli dwóch zawodników, z którymi grałeś w ostatnim składzie PACTU. Czy zatem uważasz, że ten zespół był jednym z lepszych, które tam zbudowaliście?

No właśnie nie <śmiech>. Ale teraz na poważnie, bo mówiąc o tym w taki sposób byłbym bardzo krzywdzący w stosunku do azizza i Bielanego. Powiedziałbym raczej, że w tym ostatnim okresie na pewno zabrakło nam trenera. To był kolejny obowiązek, który spadł na mnie. Sądzę, że z trenerem moglibyśmy pokazać dużo więcej. I chociaż ostatecznie nie było specjalnie dobrych wyników, bo przecież praktycznie ich nie było, to i tak zaskoczyliśmy, bo potrafiliśmy dobrze grać. Wydaje mi się, że wcześniej byliśmy spisywani na straty – fr3nd miał gorszy okres, azizz był tak naprawdę niewiadomą i grał tylko w Polsce, a do tego Bielany, który został wyciągnięty z podziemia i też grał tylko na polskim podwórku. Chyba jedynie bnox był błyszczącym punktem w tej drużynie. Ten skład dostał jasny komunikat na start, że jeżeli chcemy coś osiągnąć to trzeba dać z siebie więcej niż w dotychczasowych drużynach.

Trenera nie było, bo brakowało ciekawych opcji na rynku, czy chodziło o coś innego?

Gdybyśmy mieli budżet, to byłby i trener. Na to, co byliśmy w stanie zaoferować trenerom, to nie było za bardzo sensu nikogo szukać, bo mogliśmy zaangażować kogoś tylko part-time. Ślepy próbował tak z nami pracować, ale okazało się, że jego praca była zbyt absorbująca. Weszliśmy w okres, gdy miał w tej pracy najtrudniej, dużo więcej nadgodzin itd. i wychodziło tak, że, jak był z nami przed dwa dni na treningach, to potem przez kolejne dni przepraszał, że dziś nie może być, bo np. pracuje albo jest zmęczony. I dlatego ostatecznie zrezygnował.

Ogólnie można powiedzieć, że ten ostatni skład miał sporo personalnych zawirowań. Z jednej strony, jak mówisz, nie było trenera, a z drugiej w ESL Mistrzostwach Polski przez długi czas musieliście sobie radzić bez fr3nda, bo z powodu zapisów w regulaminie grał SAYN. Zakładam, że to też nie była dla was zbyt korzystna sytuacja?

Szczerze to nie odczuliśmy tego w ogóle. Ja ten okres dobrze wspominam, chociaż nie spodziewaliśmy się, że grając z SAYNEM zwyciężymy w tych wszystkich meczach, a praktycznie wygraliśmy wszystkie poza spotkaniami z Permittą. Nie spodziewaliśmy się tego, bo graliśmy dużo luźniej. Było mega energicznie, był vibe i tak naprawdę te mecze to była po prostu fajna zabawa. W niczym nam to nie przeszkadzało i nawet, w dni, gdy rozgrywaliśmy spotkania w ESL Mistrzostwach Polski, to też normalnie trenowaliśmy. Bo kiedyś trzeba było przecież trenować.

Skoro wspomniałeś o meczu z Permittą. Po takim czasie od finału ESL MP, który przegraliście, masz jakieś przemyślenia? Czego wam wtedy zabrakło, żeby wygrać?

W tym meczu czułem, że Permitta jest po prostu lepsza, np. pod względem podejmowanych decyzji. Miałem wrażenie, że nie graliśmy naszego najlepszego CS-a, wcześniej z AGO zagraliśmy o wiele lepiej, dużo było wtedy pozytywnej energii. A Permitta jako drużyna zwyczajnie zagrała lepiej. Rzadko są takie mecze – zazwyczaj mówisz coś w stylu "oł, ale tutaj zrąbaliśmy", "Jezu, ale było tych błędów" itp. A tutaj były małe błędy i to one decydowały o rundach. Czuję, że ten mecz był przegrany, jak to się mówi, fair and square. Permitta jest aktualnie lepszą drużyną.

Podchodząc do tego finału wiedzieliście już, że zaraz was w PACT nie będzie?

Nie, właśnie po ESL Mistrzostwach Polski mieliśmy mieć rozmowę. Od tego finału miało zależeć, czy jako zespół będziemy mieć potencjał na przyszły rok, czy też nie.

Tak od jednego meczu? To duża stawka.

No tak, bez presji <śmiech>.

Więc ostatecznie ogłoszono, że odchodzicie i co dalej? Mieliście zamiar trzymać się mimo wszystko razem, czy każdy chciał iść w swoim kierunku?

Zastanawialiśmy się nad tym, czy grać dalej ze sobą, ale najpierw chcieliśmy sobie wszystko przemyśleć. Bo ostatecznie nie zrobiliśmy takich wyników, jakie chcieliśmy. Według mnie, byśmy mogli zostać w dokładnie takim samym składzie, musieliśmy albo awansować do ESL Challenger League, albo wygrać ESL Mistrzostwa Polski. Albo najlepiej obie te rzeczy. A nie udało się osiągnąć żadnej z nich, więc nasz plan strasznie się rozjechał i wtedy myślałem, by ewentualnie zostać z fr3ndem oraz bnoxem i może w ten sposób coś podziałać, mając sloty w ligach. Ale to było na zasadzie "poszukajmy ofert, jak ktoś coś dostanie, to śmiało, niech bierze". Nie było nawet co gadać – jeżeli ktoś dostałby coś fajniejszego, to trzeba było korzystać. Bo też tak naprawdę w Polsce nie było organizacji, do której moglibyśmy wszyscy razem pójść.

Inna kwestia, że ogólnie rzecz biorąc organizacji jest raczej coraz mniej.

Za to jest coraz więcej organizacji pro bono <śmiech>.

Pozostając jeszcze przy PACT – w trakcie tych pięciu lat był jakiś moment, w którym byłeś najbliżej tego, by jednak odejść z organizacji?

Na pewno przez te lata przewijały się różne oferty. Poza ostatnim rokiem to tak naprawdę regularnie miałem propozycje od różnych organizacji, ale wydaje mi się, że najbliżej odejścia było w momencie, gdy przedłużałem kontrakt. Mieliśmy wtedy jakieś osiągnięcia, ale nie były one jakieś szczególne. Dostaliśmy się wtedy m.in. do MDL-a, wygrywając 2:0 każdy mecz. W tamtym momencie bardzo mocno zastanawiałem się, czy nie przejść do AGO. Kończyła mi się umowa i miałem na stole ofertę właśnie od nich. Spotkaliśmy się wtedy na obiedzie jako PACT i porozmawialiśmy o przyszłości. Zrezygnowałem z AWP i mieliśmy więc tworzyć nowy skład – ja, Sobol, darko i IMD jako trener. Mogłem zmienić wtedy otoczenie i z perspektywy czasu uważam, że powinienem to wtedy zrobić. Później też coś było, ale nawet, gdybym faktycznie chciał odejść, to nie mogłem, bo byłem związany umową.

Ja z kolei kojarzę, że rok temu miałeś być blisko składu, który ostatecznie trafił do Anonymo. Chodzi o ten zespół ze Snaxem, innocent, Kylarem i KEiem.

Było coś ten teges <śmiech>. Było, ale wyszło, jak zawsze. Miałem kontrakt i nie dało się nic zrobić.

Z perspektywy czasu masz zatem poczucie, że trochę się w PACT zasiedziałeś?

Oczywiście. Próbowałem kilkukrotnie odejść, ale się nie dało. I to jest właśnie ta kwestia, że ludzie oceniają mnie przez pryzmat wyników w PACT itd., a nie domyślają się, jak sprawy wyglądają od środka i że kilkukrotnie myślałem nad zmianą zespołu. Ogólnie rzecz biorąc wydaje mi się, że jestem jednym z największych przegrywów na polskiej scenie, bo nie dostałem szansy w największych organizacjach, mimo że byłem w pewnym momencie jednym z najlepszych w tym, co robiłem.

Siedzenie w jednym miejscu przez tyle lat i brak zmiany środowiska – to mogło uniemożliwić ci większy rozwój jako graczowi.

Dokładnie. A ja mimo wszystko i tak, zamiast skupić się na sobie i przekuć to w swój progres, zawsze myślałem, że "może tym razem się uda". Teraz nie jestem już takim idealistą. Kiedyś podchodziłem do tego w taki sposób, że dasz mi czterech gości i ja z nich zrobię zawodników. Ale czas wszystko zweryfikował i pokazał mi, że CS tak nie działa. Żeby mieć dobrą drużynę, musisz mimo wszystko mieć w niej bardzo dobrych graczy.

Czyli sądzisz, że przez te wszystkie lata za mało stawiałeś na siebie, a za bardzo skupiałeś się na innych?

Myślę, że nie, bo mimo wszystko grałem też takie pozycje, do których pasowałem. No i jeżeli chcieliśmy wygrać, to musiałem pomóc najpierw moim kolegom z drużyny. Na pewno powinienem troszkę bardziej zadbać o siebie, zwłaszcza w tych gorszych momentach w gorzej grających składach, gdy nie szło, zamiast myśleć, że jak jeszcze popracuję z kimś dłużej, to zaczniemy wygrywać. Ale nie uważam to za stracony czas, bo też się wtedy uczyłem. W momencie, gdy komuś pomogłem, to sam też robiłem progres i nie było to zmarnowany okres. A niektóre z tych momentów oddały nawet w pojedynczych meczach czy turniejach. Więc na pewno tego nie żałuję.

Kończąc temat PACTU – jaka rzecz w przeciągu tych wszystkich lat była największym błędem, który do dziś spędza ci sen z powiek.

Jeżeli chodzi o zmianę, na którą miałem sam wpływ, to myślę, że mimo wszystko darko powinien zostać w składzie. Mieliśmy swoje personalne niesnaski, ale zawsze to było dla dobra ogółu. I nawet jak o coś poszło, to zaraz się godziliśmy i graliśmy swoje. Wiedzieliśmy, po co graliśmy w tego CS-a. Uważam, że darko jest mega pracowitym gościem i jedyną osobą, która starała się powiedzieć przed daną rundą "ja idę pierwszy". To było fajne, ale w Polsce czegoś takiego raczej nie uraczysz.

Gdy więc już było jasne, że odchodzisz z PACT, to pojawiło się dużo propozycji albo przynajmniej luźnych rozmów?

Były jakieś rozmowy, ale chyba nie chcę o tym mówić. Nie chcę nikomu napsuć krwi, tym bardziej że to bardzo świeży temat.

lunAtic MAD DOG'S PACT Polska Liga Esportowafot. Polska Liga Esportowa/Michał Mazurek

Wiele osób, dyskutując o twojej przyszłości, widziało cię w Anonymo. Zwłaszcza że w podobnym momencie odszedł stamtąd oskarish, który też był prowadzącym.

Na pewno było to potencjalne miejsce dla mnie. Długo czekaliśmy, żeby spróbować z IMD ponownej współpracy, ale ostatecznie do tego nie doszło. I chyba nie ma już co tego drążyć, bo teraz mam inny skład i na nim się trzeba skupić.

Zapytałem o to, bo HONORIS po ogłoszeniu twoich przenosin napisało, że wygrało z innymi organizacjami. A to by wskazywało, że byłeś w jakimś stopniu gorącym towarem na rynku transferowym.

Uważam, że tak jak community może mnie nie doceniać, tak organizacje szanują mnie i to nie tylko jako prowadzącego, ale także jako kapitana. Bo to też jest ważne, by gość, który prowadzi cię w drużynie ma nie tylko wydawać ci rozkazy w trakcie rund, ale ma być też twoim wsparciem mentalnym. Twoim kapitanem.

Co więc najbardziej przekonało cię do HONORIS? Fakt, że są tam Sobol i vinS, których bardzo dobrze znasz?

Na pewno przekonał mnie najlepszy skład, jaki mogłem sobie wymarzyć, jeżeli chodzi o umiejętności indywidualne. Ja na to wszystko patrzę właśnie głównie pod kątem składu, na nic więcej nie zwracam uwagi. I chciałem znowu zagrać z Sobolem, bo, jak mówiłem już wcześniej, to najlepszy gracz, z jakim miałem okazję występować. A vinS to po prostu mój kolega, jak gdzieś wyczytałem <śmiech>. Ale tak szczerze to wiadomo, że vinSem mamy przepracowane tyle lat, znamy się na wylot i wiemy, jak chcemy działać, także to też jest na pewno plus. Dodatkowo na korzyść działa fakt, że na niektórych mapach styl w terro, w który tutaj wchodzę, jest dokładnie taki, jaki był pod koniec jestestwa Vincenta w PACT. Po prostu vinS wprowadził do HONORIS dużo z mojego terro, dzięki czemu wchodzę w playstyle, który bardzo dobrze znam.

Pewnie dotarły do ciebie te komentarze, że Vincent ściąga cię po znajomości.

Wiem, ale jakbym miał brać to na poważnie... Nie lubię takich komentarzy. Trzeba też pamiętać, że ja nie miałem żadnego wpływu na tę decyzję. Ludzie w HONORIS rozmawiali drużynowo i mieli kilka innych opcji do wyboru. Nie było od razu "weźmy lunAtica i koniec". Pojawił się temat, że chcą zrobić zmianę, były różne opcje, były rozmowy i decyzja była całkowicie drużynowa, a nie, jak to czasem bywa, że dwie osoby mówią, że kogoś chcą i tyle.

Zaskoczył mnie jednak fakt, że według ogłoszenia to nie jest stały angaż w drużynie, a tylko testy. O co chodzi?

Trudno mi aktualnie wyjaśnić ten temat <śmiech>. Tak zostało to po prostu nazwane – dwa miesiące testów. W porządku, niech tak będzie, ja jestem pewny swoich umiejętności i wiem, że na pewno dostanę pełnoprawny kontrakt. A jak nie... Zresztą, nawet nie ma co myśleć, jeśli nie. Ja już nie czuję w tej grze presji. Chcę po prostu zagrać jeszcze w tier 1 i się świetnie bawić, a przy okazji dać kopa jakiejś drużynie. A w końcu mam drużynę stworzoną z super indywidualności.

Rozumiem więc, że już żadnych kolejnych zmian nie planujecie i obecny skład jest tym docelowym?

Tak, chyba że ja dostanę kicka za dwa miesiące <śmiech>.

I ściągną jakiegoś kolejnego kolegę vinSa.

Jezus Maria... <śmiech>

Z twojej perspektywy, jako prowadzącego, jak duże znaczenie ma możliwość współpracy z tak doświadczonym zawodnikiem, jak TaZ? Z takim kimś u boku nie miałeś jednak jeszcze okazji występować.

Jak najbardziej, nie miałem. Gdy dołączyłem do HONORIS, to mega się cieszyłem. Nie mogłem noc wcześniej spać, bo czekałem na tę wiadomość, czy mnie biorą, czy nie. I ta współpraca mega mnie jara. Teraz nic tylko z tego czerpać. Tym bardziej że, jak mówisz, nie miałem okazji wcześniej grać z tak doświadczonymi graczami. Zazwyczaj ci doświadczeni gracze, gdy do nas przychodzili, to nie oferowali nic z tego doświadczenia. Po prostu byli na dobrym poziomie indywidualnym i tyle – nic dobrego do drużyny jako do ogółu nigdy nie wnosili. Jestem ciekaw, jak przebiegnie ta współpraca w HONORIS. TaZ ma w sobie energię i ogień, które naprawdę są potrzebne, jeżeli chce się wygrywać, więc mam nadzieję, że moim podejściem przekujemy to w końcu w jakieś sukcesy dla HONORIS.

Jak to więc będzie wyglądać z perspektywy taktycznej? Będziesz miał całkowicie wolną rękę czy Wiktor będzie cię wspierać w prowadzeniu, bo też ma doświadczenie jako IGL?

TaZ ma bardzo odpowiedzialne pozycje, zazwyczaj są to lurki defensywne albo agresywne, zależy od mapy. A mój styl gry mocno się opiera na skrzydłowych, bo jak jestem w środku akcji to oczywiście dyryguje, ale te dwie jedynki na skrzydłach muszą mi dawać dobre informacje itd. Na tym na pewno polegam. Myślę jednak, że jako IGL mam tutaj sto procent autonomii. To ma być połączenie mojego stylu gry z tym, co mieli, dodanie swoich rzeczy, wyprostowanie niektórych kwestii. Bo, jak mówiłem, vinS wrzucił tu moją grę, ale też nie da się przekazać w stu procentach tego, jak ktoś ma to ułożone w głowie. I tak to wygląda – z vinSem mam dobrze wyrobioną relację i sobie pomagamy. Zazwyczaj vinS ogarnia stronę CT, ja terro. Teraz gdy są jakieś problemy, to sobie nawzajem pomagamy, gdy coś trzeba znaleźć, to szukamy. Jeżeli chodzi o tę współpracę, to dobrze działamy.

À propos prostowania w rzeczy HONORIS – można powiedzieć, że przyjście tutaj to jest trochę skok na głęboką wodę, bo zespół ma za sobą bardzo słaby rok bez większych osiągnięć. A to z kolei zwiększa presję na nowym prowadzącym, by rzeczy zaczęły w końcu wyglądać tak, jak powinny.

Na pewno, jak się chwilę zastanowię to dochodzę do wniosku, że można tak powiedzieć. Ale ja nie jestem już w takim miejscu, by się tym przejmować. Gdy teraz gramy w CS-a, gdy patrzę na to, widzę, że jestem w miejscu, w którym mogę w końcu rozwinąć skrzydła. To jedna rzecz, a druga jest taka, że chcę się pokazać z jak najlepszej strony. A dodatkowo chcę się bawić grą, nie przejmować się przesadnie i zacząć w końcu wygrywać przy takim samym nakładzie pracy, jaki od zawsze przeznaczałem na CS-a. Staram się w ogóle nie myśleć o tej presji, zrzucić ją na dalszy plan, bo co ma być, to będzie. Nie ma sensu o tym myśleć. Może jakbym miał 22 lata to bym się tym przejmował, ale teraz... Liczy się tylko, żeby drużyna dobrze grała i żebyśmy zaczęli wygrywać.

Biorąc jednak pod uwagę, że tak długo grałeś w jednym miejscu, to nie boisz się, że zmiana środowiska może spowodować u ciebie problemy z przystosowaniem się do nowej sytuacji?

To jest coś, czego doświadczyłem już na pierwszych meczach treningowych. Gdy na początku roku zrobiliśmy sobie 2-3 dni przerwy, to dostałem naprawdę ogrom teorii. Przerobiliśmy cały playbook. I tego było bardzo dużo, a ja wcześniej wjechałem tu na pewniaka i nagle zaczęli wszyscy chaotycznie rzucać nazwami miejscówek. A przecież nie znam tu wszystkich, bo z jedną osobą zagrałem może dwa razy w życiu, a z drugą nigdy. Z TaZem też zdarzyło się może dwa razy. I nagle wszyscy komunikują się tymi nazwami, a ja musiałem się od razu dostosować. Musiałem wiedzieć, co jest pięć. To na pewno było trudne, ale po mniej więcej dwóch meczach atmosfera się rozluźniła, było fajnie. I teraz na pewno jest dużo lepiej. Wiadomo, że na każdej nowej mapie na początku będzie trudniej. Nigdy nie miałem takiej sytuacji i teraz robię nawet tak, że dzień wcześniej powtarzam sobie rzeczy, bo niestety po jednym razie nie jestem w stanie wszystkich rzeczy spamiętać.

Trochę powrót do szkoły – trzeba zakuwać.

Zdecydowanie. Wyciągamy karteczki, otwieramy zeszyciki i lecimy <śmiech>. Ale plus jest taki, że mam dobrą pamięć i tak naprawdę wystarczają jeden-dwa mecze, żebym poczuł się komfortowo.

Ze sposobu, w jaki o tym wszystkim opowiadasz, wnioskuję, że ta zmiana była ci naprawdę potrzebna. Żeby np. odzyskać przyjemność z gry.

Na pewno. Trzeba się cieszyć grą i nią bawić. A w momencie, gdy są spiny i niepotrzebne napięcie, to tak naprawdę nie da się wygrywać w CS-ie, nawet na trzecim tierze.

Jest jakaś rzecz, którą w tym testowym okresie chciałbyś najbardziej wdrożyć w HONORIS? Może jakiś główny cel?

Wydaje mi się, że jako takiego celu, jeżeli chodzi o turnieje jeszcze nie mam. Na pewno to, na czym mi zależy, to żeby ta drużyna praktycznie od razu miała wysoki poziom i żeby po dwóch miesiącach móc powiedzieć "no, zrobiliśmy progres, jesteśmy krok do przodu". To jest na pewno mój cel.

A widzisz siebie grającego w HONORIS przez kolejne pięć lat?

Jak najbardziej, jakiegoś wujka w zarządzie trzeba sobie znaleźć <śmiech>. A tak na poważnie – chcę dostać się do tier 1 i to z tą drużyną. Zobaczymy, czy to się uda. I dopiero wtedy będzie można myśleć, co dalej. Chociaż na pewno nie będę już podpisywać tak długich kontraktów <śmiech>.

  Śledź rozmówcę na Twitterze – Dawid "lunAtic" Cieślak

  Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn