Maciej Petryszyn: Zanim przejdziemy do tematu 9INE, chciałbym trochę podsumować okres twojej kariery w ENCE. Zacznijmy od momentu, gdy zamieniałeś Wisłę właśnie na ENCE. To wydawało się wtedy skokiem na naprawdę głęboką wodę w kwestii środowiska, w którym miałbyś grać.
Olek "hades" Miśkiewicz: Nie, raczej szedłem tam na większym luzie. A gdy jestem wyluzowany, to gra mi się bardzo dobrze. Sporo razem wygraliśmy, a ja kręciłem dobre liczby, więc tak naprawdę nie myślałem o niczym innym poza grą. Chociaż muszę przyznać, że gdy usłyszałem, że po zmianie allu ENCE się mną interesuje, to do tego wszystkiego doszła też pewność siebie.
Właśnie, allu. Od samego początku sprawa wyglądała tak, że była opcja, iż zostaniesz na stałe w jego miejsce? Wcześniej mówiono przecież, że allu bierze przerwę tylko na chwilę.
Z tego, co wiem, to początkowo to wszystko miało formę testową. Chodziło po prostu o to, żebym zagrał turniej z chłopakami i zobaczymy, jak pójdzie. A że poszło bardzo dobrze, dobrze się wkomponowałem i wygraliśmy LOOT.BET, to chłopaki zdecydowali, że będę grał z nimi dalej. Wydaje mi się, że to właśnie ten LOOT.BET o wszystkim przesądził.
Z twojej perspektywy jak wyglądało wejście do takiego międzynarodowego składu, który już trochę ze sobą grał? Ty z kolei byłeś nowy, wcześniej międzynarodowo na takim poziomie nie grałeś. Trudno było się przestawić?
Na pewno w ENCE był kompletnie inny styl gry. Było tam o wiele bardziej sztywno, dużo więcej taktyk i na pewno pod tym względem trudno było mi się przestawić. Podejście do gry było zupełnie inne niż to, co znałem z polskiej sceny. Ale jeżeli chodzi np. o komunikację i właśnie to podejście, to z mojego punktu widzenia było to całkiem fajne i sądzę, że w miarę szybko się w to wszystko wkomponowałem.
dycha pomagał ci się w tym wszystkim odnaleźć?
Tak. Ogólnie to wszyscy pomagali i jeżeli np. czegoś nie wiedziałem albo z czymś miałem kłopot, to od razu oferowali, że coś zmienią albo po prostu mi pomogą.
Z perspektywy czasu, gdybyś miał wybrać jedno najlepsze wspomnienie z tego okresu w ENCE, to co by to było?
Raczej wybrałbym finał IEM Dallas. Ogólnie ten turniej był mega fajny, doszliśmy bardzo daleko i był to też pierwszy większy wyjazd do Ameryki. Pod każdym względem było to super przeżycie. No i mieliśmy Snaxa, z którym miałem chyba po raz pierwszy okazję, by zagrać poważniej. Janusz chciał dużo dodawać, zmieniać i bardzo dobrze wpasował się w zespół. Jeżeli np. ktoś potrzebował emki, to nie miał problemu, by grać z MP9. Robił innym dużo miejsca na mapie. Ogólnie rzecz biorąc nie było do czego się doczepić.
Czyli ta przerwa od gry, którą miał Janusz, nie była odczuwalna?
Właśnie nie, w Dallas w ogóle nie było tego czuć.
A z drugiej strony – najgorsze wspomnienie z ENCE?
Najgorsze, hm... Raczej mecz z G2 na Majorze w Belgii, bo wtedy kompletnie nic mi nie wychodziło. Ten mecz dość mocno mnie wtedy zabolał.
Jeżeli jednak chodzi o PGL Major Antwerp, to dotarliście tam ostatecznie do top 4. Dla ciebie, czyli gościa, który jeszcze rok wcześniej występował na polskiej scenie, to musiało być coś naprawdę wielkiego.
Raczej brałem to na spokojnie. Starałem się za dużo o tym nie myśleć i po prostu grać najlepiej jak mogę. To znaczy, jakaś ekscytacja oczywiście też się pojawiła, ale gdy przegraliśmy z NAVI w półfinale, to przyszedł lekki smutek z uwagi na to, że można było jednak ugrać więcej. Ale wtedy na obu mapach tak naprawdę nie pojawiliśmy się na serwerze.
Sądzisz, że gdybyście ograli wtedy NAVI, to w finale bylibyście w stanie w większym stopniu postawić się FaZe?
Akurat z FaZe zawsze mieliśmy wyrównane mecze, więc... Nigdy nic nie wiadomo. Wydaje mi się, że różnie mogłoby być, chociaż nie wiadomo też, jakby to wyglądało od strony mentalnej, bo byłby to jednak finał Majora, a to, że tak powiem, grubszy temat <śmiech>.
Tak czy inaczej, ty mniej więcej w tym czasie podpisałeś z ENCE nowy kontrakt. Wyglądało więc na to, że organizacja wiązała z tobą plany na dłuższą przyszłość.
I tak też to mniej więcej wyglądało. Miało być trochę inaczej niż ostatecznie wyszło. Wtedy podczas rozmów zapewniano mnie, że wszyscy są ze mnie zadowoleni i że planujemy grać wspólnie dalej.
Kiedy więc pojawiły się sygnały, że zostaniesz odsunięty? Przecież między nowym kontraktem a przesunięciem cię na ławkę minęły jakieś trzy miesiące.
Szczerze mówiąc to dopiero tydzień czy dwa przed końcem przerwy wakacyjnej dowiedziałem się, że odchodzę ze składu. Wcześniej nie było żadnych głosów i dopiero później z wywiadów dowiedziałem się, że podobno już przed BLASTEM w Lizbonie były jakieś rozmowy o zastąpieniu mnie. To dość ciekawe, chociaż nie wiem, jak to naprawdę wyglądało.
Czyli wcześniej byłeś przekonany, że mimo zniżki formy, którą miałeś, zostajesz w zespole i próbujecie dalej?
Tak to było mi przekazywane. Nie ukrywam więc, że gdy się o wszystkim dowiedziałem, to nie byłem specjalnie zadowolony i miałem pewien żal, który później zniknął. Na początku byłem jednak dość mocno zawiedziony.
Teraz kilka miesięcy później przyjmujesz tę decyzję z większym zrozumieniem?
Rozumiem samą decyzję, ale jestem też gościem, który chciałby szczerości. I że jeżeli coś jest nie tak, to chcę po prostu, by było mi to komunikowane. Bo być może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej, gdybym został przesunięty na ławkę wcześniej.
Sprawa wygląda tak, że po Dallas miałeś jednak serię słabszych występów. Czy w związku z tym były choćby jakieś zalążki wewnętrznych rozmów na ten temat?
Nie, nic takiego nie było. Jeżeli chodzi o moją formę, to wydaje mi się, że później wszystko siadło po prostu mentalnie, bo gdziekolwiek nie wszedłem, czy to na Facebooka, czy na Twittera, to czytałem negatywne komentarze na swój temat. Często też analitycy na mnie wjeżdżali i skończyło się to tak, że w końcu sam przestałem w siebie wierzyć. Sądzę, że to był główny problem.
W oświadczeniu, które opublikowałeś, gdy już cię odsunięto, stwierdziłeś, że "zatraciłeś osobowość snajpera".
Tak, to na pewno była ta kwestia braku pewności siebie. Później w ENCE był po prostu okres, gdy przejmowałem bardzo mało inicjatywy i byłem zwyczajnym "dopełniaczem" – dorzucałem granaty, trzymałem chłopakom plecy itd. Nie robiłem własnych "plejsów".
fot. ESL |
Nie mieliście w organizacji psychologa, który mógłby ci pomóc z twoimi problemami?
Początkowo był ktoś taki, ENCE zatrudniło psychologa, ale jakoś tak się złożyło, że nie pracowałem z nim zbyt wiele. I z tego, co widziałem, to dopiero po moim odejściu zatrudniono kogoś w pełnym wymiarze czasu, kto jeździ z zespołem na eventy.
Może w takim razie fakt, że nie skorzystałeś wcześniej z pomocy eksperta, nawet tego zatrudnionego part-time, to był błąd z twojej strony?
Na pewno mogłem to zrobić lepiej, to fakt.
Gdybyś więc miał wskazać, co konkretnie nie pozwoliło ci zostać w ENCE na dłużej, to co by to było? Właśnie psychika?
Tak. Zbyt często obwiniam się za gorsze mecze i przez to sam się nakręcam, że jestem najgorszy itd. Siedzi mi to trochę w głowie i tak naprawdę przez to, zamiast skupić się na meczu, debatuję, czy zrobić jakiegoś picka, czy nie, a przecież to powinno przychodzić naturalnie.
To jest coś, z czym problemy zauważyłeś u siebie już wcześniej, czy to wyszło dopiero w momencie, gdy presja w ENCE weszła na wyższy poziom?
Zawsze delikatnie miałem coś takiego, ale pod koniec w ENCE to wszystko dość mocno się skumulowało.
I gdy tak potem siedziałeś na ławce w ENCE, pojawiła się możliwość wypożyczenia do Teamu Finest. Od początku byłeś zainteresowany tą opcją, chociaż dotyczyła niższego tieru?
Tak, to jest coś, na co... Może nie tyle liczyłem, ile bardziej po prostu się spodziewałem. I wydawało mi się, że to będzie dobry pomysł, żeby odbudować swoją formę i pewność siebie na tierze 2/3, by potem pomalutku wrócić, że tak powiem, na szczyt <śmiech>.
Oferta od Finest to była jedyna opcja czy pojawiły się też inne oferty?
W tamtym momencie jedynie Finest się po mnie zgłosiło. Ale dużo rozmawiałem z bogdanem. Spodobał mi się też styl, w jakim chłopaki grali, bo dzięki temu miałem dużo wolnego miejsca. Z pewnością zaważyło to na tym, że faktycznie chciałem tam pójść.
Brałeś wtedy pod uwagę, że możesz zostać tam na stałe, czy chciałeś po prostu przyjść na chwilę, odbudować się i faktycznie przejść szybko gdzieś wyżej?
Pamiętam, że brałem pod uwagę, że jeżeli będzie dobrze, a wydaje mi się, że w tym składzie był potencjał, to mogę zostać tam na dłużej. Potem co prawda organizacja zrezygnowała, ale, mówiąc szczerze, na mnie się to w ogóle nie odbiło, bo przecież nadal byłem na ławce w ENCE. Ale czuć było, że odbiło się to na moich teammate'ach, bo chłopaki stracili pracę i nie wiadomo było, co dalej, jak to wszystko będzie wyglądać. Ogólnie rzecz biorąc było tam ciężko. Z tego, co wiem, to były też jakieś problemy wewnątrz składu i można było odczuć, że coś się wtedy w tej drużynie popsuło.
Dla ciebie to też musiało być rozczarowanie, bo przecież zanosiło się, że w tej sytuacji wrócisz na ławkę i zostaniesz na niej nie wiadomo jak długo.
Akurat w tamtym momencie nie wybiegałem myślami aż tak daleko. Dostałem po prostu zielone światło w kwestii tego, że mogę grać z chłopakami tak długo, jak chcę, więc postanowiłem podogrywać wszystko do końca. Później wzięliśmy jeszcze Janusza [Snaxa – przyp. red.] i na początku to fajnie chodziło. Aż do porażki z GamerLegionem, bo wtedy coś się popsuło w naszym zespole. Od tego moment raz było lepiej, raz gorzej, ale nie potrafiliśmy znaleźć żadnego balansu. A szkoda, bo w tle toczyły się rozmowy z jakimiś inwestorami czy organizacjami i chcieliśmy cały czas pokazywać się z jak najlepszej strony.
Mieliście też okazję pojechać na lana do Szwecji, gdzie wspierał was sam f0rest. Było jakieś onieśmielenie z uwagi na występy u boku takiej legendy?
Nie, onieśmielenia nie było, ale na pewno bardzo fajnie gra się ze starszymi graczami, bo wprowadzają do gry bardzo dużo spokoju. Spokojną komunikację, na pewno lepszy humor do gry, bo zawsze walną jakimś żarcikiem, żeby rozluźnić atmosferę. Naprawdę super się z nim grało.
Swego czasu f0rest grywał ze snajperką. Coś ci podszepnął, jakieś wskazówki?
Nie, akurat nie <śmiech>.
Tak czy inaczej, pod koniec roku uwolniłeś się od ENCE. Długo negocjowaliście zerwanie tego podpisanego niedawno kontraktu?
Nie, przebiegło to całkiem szybko. To wyszło z mojej inicjatywy, bo byłem głodny gry i chciałem poszukać nowych wyzwań. Pod koniec sezonu w ex-Finest czułem się już bardzo dobrze i miałem ochotę coś pograć, a wiem, że gdybym siedział na ławce, to mógłby być problem z wykupem, musiałbym pytać, czy mogę zagrać w jakichś eliminacjach itd. Tak jakby nie czułbym się wtedy wolny. Samo ENCE nie robiło mi zresztą problemów z odejściem i nie mogę o nich powiedzieć złego słowa. Zawsze starali się, żeby wszystko było ok, dopytywali się, czy coś jest nie tak. I zawsze szli mi na rękę, gdy czegoś potrzebowałem.
Gdy inicjowałeś te rozmowy z ENCE o zakończeniu kontraktu, to miałeś już w głowie jakiś plan na to, co chcesz dalej robić?
Nie, bardziej chciałem zwyczajnie sprawdzić, czy jakaś opcja się pojawi, jeżeli będę wolny. Bo wcześniej nie było żadnych głosów, że ktoś faktycznie mogę być mną zainteresowany i trochę tak było, że szedłem trochę w nieznane. Nie byłem pewny, co będzie dalej, aczkolwiek czułem, że coś się na pewno pojawi. Po prostu miałem takie przeczucie.
A nie przerażało cię to trochę? Bo przecież to była zupełnie inna sytuacja, niż gdy odchodziłeś z Wisły. Wtedy twoja pozycja była zdecydowanie mocniejsza.
Na pewno tak było, ale wydaje mi się też, że okres w Finest pokazał, że jednak coś tam jeszcze potrafię. I że jeżeli ktoś potrzebuje snajpera, który liznął trochę gry w tier 1 i ma już spore doświadczenie, to może się mną zainteresować.
Brałeś już wtedy pod uwagę, że wrócisz do Polski czy jednak stawiałeś na to, by grać dalej za granicą?
Na pewno była to dla mnie otwarta opcja, szczególnie że w 9INE mam dobrych kumpli, z którymi grałem już wcześniej i wiem, jak dobrzy są i jak pracują. Tak więc uważam, że akurat 9INE to zawsze była opcja, z której mogłem skorzystać. I temat ten pojawił się od razu po zakończeniu kontraktu z ENCE. Napisałem wtedy do Piotrka [nawrota – przyp. red.], czy już kogoś mają i okazało się, że chłopaki też mnie chcą. Pojawiły się niby też jakieś dwie inne oferty z zagranicy – jedna była ciekawsza, chociaż to był bardziej projekt niż zespół, a druga niezbyt mnie interesowała.
To w sumie ciekawe, że mając oferty z zagranicy postawiłeś jednak na powrót na polską scenę.
Jak mówię – grałem już z tymi chłopakami i wiem, że jeżeli będziemy tutaj dobrze pracować i wyciągać wnioski, to możemy daleko zajść. Bo tak naprawdę mamy w teamie kozaków i sądzę, że jest szansa coś ugrać. Poza tym komunikacja po polsku jest dużo łatwiejsza pomimo tego, że mieszkam w Anglii i mam tzw. perfekcyjny angielski, to i tak po polsku to wszystko naturalniej przychodzi. Gdy się przemieszczam po mapie i chcę, żeby ktoś złapał mi jakąś pozycję, to dużo płynniej się to robi właśnie w języku polskim.
fot. ESL/Helena Kristiansson |
Z drugiej strony można mieć wrażenie, że wybranie projektu z kumplami kosztem gry za granicą to jest trochę pójście z twojej strony na łatwiznę.
Po trochę tak, ale wydaje mi się też, że to jest coś, czego brakuje w polskim CS-ie. Mamy w 9INE młody skład, który tak naprawdę dużo jeszcze w swojej karierze nie wygrał, bo były to co najwyżej jakieś pomniejsze turnieje tier 2. A ja grałem już w tier 1 i można powiedzieć, że znam sekrety, jak się tam przebić. A czy uda się to wprowadzić? Zobaczymy <śmiech>.
A jak wygląda współpraca z nawrotem? Wcześniej miałeś okazję grać z nim w AVEZ, a teraz jest on twoim przełożonym.
Z Piotrkiem akurat bardzo dobrze się współpracuje. Dużo ogląda, dużo rzeczy robi, dużo dodaje i zmienia. A ja czuję, że mam w to wszystko większy wkład, bo mówię np. że coś jest nie tak itd. Dobrze się z nim pracuje, bo jest on na wszystko otwarty.
Gdy graliście razem, to było już wtedy widać, że Piotrek ma odpowiednie zacięcie i może w pewnym momencie przejść z roli gracza na funkcję trenera? I jak wypada on w porównaniu z twoimi poprzednimi trenerami?
Mam wrażenie, że chyba tak. Szczerze mówiąc Piotrek od strony taktycznej na pewno był zawsze topką Polski. Miał odpowiednie czucie gierki, też w prowadzeniu – wiedział, co można zrobić, jak to zrobić itd. Czuć było takie flow, że zwyczajnie lubi to robić. A gdybym miał go porównać np. z bogdanem czy sAwem, to... Wydaje mi się, że każdy z nich pracuje trochę inaczej. To trudny temat, ale ogólnie każdy z nich był dobry na swój sposób.
Nie ma co ukrywać, że twoje przenosiny do 9INE były bardzo słabo skrywaną tajemnicą i od dawna już w sieci ludzie je komentowali. I z tych komentarzy dominującym przekonaniem jest, że to jednak dla ciebie trochę degradacja. Ty sam nie masz poczucia, że przez ostatnie miesiące twoja kariera poszła mocno w dół?
I tak, i nie. Tak naprawdę trudno byłoby mi o angaż w tier 1. Mógłbym jedynie siedzieć na ławce i czekać aż ktoś z topki się do mnie odezwie, ale nie ma gwarancji, że ktoś taki faktycznie by się mną zainteresował. A jak sam zauważyłeś, moja końcówka w ENCE była średnia, więc szczerze mówiąc nie miałem aktualnie widoków na miejsce w najwyższym tierze. Uważam zresztą, że takie odbudowanie się w polskim teamie, który ma realną szansę, by dostać się na turnieje pokroju ESL Pro League, to coś, co było mi potrzebne. Poza tym takiego zespołu jak nasz brakowało trochę w polskim CS-ie, a ja sam chciałbym odbudować naszą scenę, żeby wstała z kolan. A komentarzy w internecie staram się nie czytać, bo już się w tym roku wystarczająco naczytałem <śmiech>. Będę chciał po prostu robić swoje i jeśli będą wyniki, to wiadomo, że opinie ludzi też się zmienią.
Czyli hades wraca, by ratować polskiego CS-a.
Poniekąd <śmiech>. A tak serio to jest to trochę moje marzenie, żeby wejść na Majora z polską ekipą.
Pytam o komentarze, bo wcześniej poruszaliśmy temat twojej psychiki. A taki negatywny odbiór już na starcie może być dla ciebie demotywujący.
Podczas przerwy od gry zacząłem czytać trochę o kwestiach mentalnych. Staram się trochę więcej nad sobą pracować i nad stroną mentalną. Dlatego też aktualnie takie komentarze mnie już nie ruszają, więc może być tylko lepiej.
Tak więc ty miałeś średnią drugą połowę roku, 9INE poza triumfem w ESL Challenger League też bardzo mocno zawiodło. Można więc powiedzieć, że możecie sobie nawzajem pomóc wyjść z trudnego dla każdej ze stron okresu.
W sumie nie myślałem tak o tym, ale w sumie ma to sens <śmiech>. Na pewno, jeżeli wyniki nie przyjdą od razu, to znowu może pojawić się jakiś hejt, ale sądzę, że jeżeli będziemy pracować i wyciągać wnioski, bo to jest w tym wszystkim najważniejsze, to cały czas będziemy robić improve. A dzięki takiej analizie po wygranych, po przegranych, co wychodzi, a co nie, będzie można z czasem pomyśleć o tier 1. Jestem więc zdania, że nawet jeżeli nasz początek nie będzie kolorowy, to jeżeli odpowiednio podejdziemy do sprawy, to z czasem wyniki się pojawią.
Zaryzykowałbyś stwierdzenie, że macie w 9INE najmocniejszy skład w Polsce?
Na chwilę obecną? Wydaje mi się, że tak. Nie chcę oczywiście zapeszać, ale na ten moment na scrimach wygląda to naprawdę dobrze. Ale wiadomo, że na scenie to już jest mem, że wygrywa się sparingi z tier 1, a potem przychodzi pierwszy lepszy turniej i odpada się po pierwszym meczu <śmiech>. Niemniej odpukać – tutaj, póki co, wszystko idzie bardzo dobrze.
Z uwagi na to, że wracasz z tieru 1 i masz doświadczenie na najwyższym poziomie, to pomagasz myniowi czy nawrotowi w kwestiach taktycznych?
Sądzę, że czuję... Może nie odpowiedzialność, ale mam wrażenie, że mam swoje miejsce na to, by rzucić calla albo powiedzieć, że coś gra dobrze albo gra źle. Jeżeli widzę, że jest w jakimś miejscu coś, co można zrobić lepiej, to staram się o tym mówić i np. jeżeli podczas meczu zauważę, że przeciwnik stackuje B, to po prostu rzucam, by pójść A. Na pewno staram się być bardziej wokalny niż byłem w ENCE.
Z twoje perspektywy jak bardzo chłopaki, z którymi grałeś w AVEZ, czyli Kylar i KEi, rozwinęli się od momentu twojego odejścia? Zaczynaliście przecież razem w młodym wieku, a potem wasze drogi na dłużej się rozeszły i każdy progresował na swój sposób. Kylar zaliczył dłuższy pobyt w Anonymo, KEi dodatkowo grał też przez chwilę w Sprout.
Na pewno każdy z nich bardzo rozwinął się w swojej roli. Kylar jest swego rodzaju kotwicą i bardzo dobrze się w tym spełnia. Z kolei KEi gra bardziej agresywnie, jest typowym riflerem, fraggerem. Obaj też poszli do przodu w kwestii kminienia gierki i myślenia, co jest dobre, a co złe. I to jest bardzo fajne, bo według mnie jak już wejdzie się na wyższy poziom, to to kminienie gierki jest właśnie najważniejsze. Żeby wiedzieć, dlaczego coś nie wychodzi, jak to zmienić, jak ulepszyć. Im więcej się kmini, tym więcej ma się później opcji.
Czy w związku z tym wszystkim traktujesz 9INE jako taką trochę "trampolinę", z której możesz w odpowiednim momencie odbić się z powrotem do tier 1?
Teraz o tym nie myślę i w stu procentach skupiam się na tym, by się odbudować i żeby wszystko w drużynie wychodziło jak najlepiej. A co będzie np. za pół roku? Nie zastanawiam się nad tym. Staram się nie myśleć o tym, co by było, gdyby. Niemniej wydaje mi się, że droga do powrotu za granicę jest cały czas otwarta.
Gdybyś więc na koniec miał powiedzieć, czym hades ze stycznia 2023 różni się od tego hadesa, który w kwietniu 2021 odchodził z Wisły, to na co byś wskazał?
Uważam, że na pewno rozwinąłem się pod względem taktycznym. Wiem, co dobrze działa, a co mniej. Zacząłem też dobrze czytać grę i przeciwników, więc łatwiej mi się wszystko pod to ustawia. Wcześniej było po prostu wcelowanie się czy jakieś fajne flicki, a teraz jestem już bardziej kompletnym graczem. Tu mogę coś scallować, tam mogę dorzucić jakiś granat. Że tak powiem, wiem, jak dobrze ugryźć tę grę <śmiech>.